Gdańsk SF

Ilustracja: Jan Rosiek
Ilustracja: Jan Rosiek

Tak sobie wyobrażam, że ze Stoczni Cesarskiej startuje prom na Wenus. Ciekawy to kierunek lotu i wspaniały naprawdę jest nowoczesny port imienia Lecha Wałęsy, z dokującymi masowo jednostkami z całego Układu Słonecznego. Międzygalaktyczne promy także mają swoją bazę – ale w innej części miasta, w miejscu zrujnowanego jeszcze w średniowieczu stadionu piłki nożnej. Stocznia obsługuje jedynie ruch lokalny. Na dwugodzinną podróż Jan Castorp wybiera do czytania klasyk feminizmu: Sto dwadzieścia duchowych praw relacji Mayumi Lessing, praprawnuczki słynnej noblistki, z polską przedmową Światosławy Janion, sklonowanej z włosa wybitnej humanistki – jej obecnej kopii.

Plik odpala się bez problemu, ostatnio zmodernizowano bowiem system czytników dostępnych w przestrzeni kosmicznej. Miesiąc temu znów wdarły się do oprogramowania wirusy ortograficzne i przeszukiwanie bazy danych stało się dla wielu astropodróżniczek i astropodróżnych prawdziwą męką. Dość powiedzieć, że niespodziewana zamiana liter m na j we wszystkich dostępnych botom tekstach wywołała panikę w kuchni, gdy dziecko pokładowej Wielkiej Kapłanki zażądało odczytania tam skryptu o humusie. Na szczęście załoga czuwała nad bezpieczeństwem lotu i interweniowała błyskawicznie.

Znaczenie codziennego czytania, po chwilowej zapaści w dwudziestym pierwszym wieku, jest ogromne. Po przełamaniu kryzysu rosło przez lata, a teraz, mimo rozwoju telepatii i prekognicji, pozostaje najpopularniejszą rozrywką wykształconych ludzi na planecie (co stanowi około 98 procent mieszkańców). Gdańsk może się poszczycić milionem wypożyczeń z bazy książek dziennie – jest to drugi, po Suwałkach, wynik w kraju.

Jan, po ukończeniu słynnej na cały Układ Politechniki Gdańskiej, kierunek psychoterapia maszyn i AI, udaje się na szóstą międzygalaktyczną konferencję uzdrowicielek i uzdrowicieli próżniowych. Oczywiście, ogromne doświadczenie zdobył w uczelnianej bibliotece, ale nadal pragnie się dokształcać i podnosić umiejętności. Stawia zwłaszcza na rozwój osobisty – ma już tysiąc sześćset godzin podstawowej terapii, co oznacza, że mógłby kandydować na pracownika urzędu lub posła. Nie interesuje się jednak tak dobrze płatnym społecznictwem i mniej finansowaną, lecz prestiżową karierą polityczną, bardziej fascynują go żywe książki, materialne obiekty, których Wenus ma ogromne zbiory, zachowane, poddane renowacji i skatalogowane, dostępne zatem szerszej publiczności. Warto dodać, że początków jego zainteresowania biblioterapią trzeba szukać za zajęciach jeszcze w szkole podstawowej, gdzie każdy blok edukacyjny polegał na pogłębionej, prowadzonej w formie zabawy, analizie baśni. Wiele dał mu też bezpośredni kontakt z pisarzami i pisarkami, bardzo chętnie odwiedzającymi przybytki wiedzy. Wizyty takie uruchamiały wyobraźnię młodych i umożliwiały najszerszy ogląd spraw, jaki można było sobie wymarzyć.

Castorp waha się przez chwilę, przychodzi mu do głowy myśl, że na tę podróż może lepsze byłyby kultowe Opowieści orsiniańskie Ursuli Le Guin w tłumaczeniu erudyty i króla przekładów Tadeusza Pana. Po chwili jednak rezygnuje, Światosława Janion słynie z wglądów duchowych, kunsztownego języka i ogromnego intelektu – jest więc niepomiernie ciekaw nawet krótkiego tekstu stworzonego jej piórem. Jako mistrzyni zen doszła przecież do najwyższej wiedzy doświadczalnej, poznała tajemnicę Jaźni i prawdziwą naturę umysłu, a młody absolwent PG chce już wkrótce podążyć w jej ślady. Poza tym zaszczytem jest zgłębiać to, co napisały kobiety; osobiście ma się za wielkiego fana ich twórczości. Od lat, trzeba to przyznać, lepiej kontaktują się z intuicją i własnym ciałem, przez to, jakoś tak się składa, stosują właściwszy od mężczyzn dobór słów (Tadeusz Pan jest, jako translator nieautomatyczny, na tym tle niezwykłym fenomenem).

Polski Prom Kosmiczny „Stanisława Przybyszewska” startuje bezgłośnie, lecz nim młody terapeuta na dobre umości się w fotelu i sięgnie po plik lekturowy, musi jeszcze odpowiedzieć na wiadomość z klubu czytelniczego. Powinien wybrać kilka powieści, które mają omawiać na spotkaniu w przyszłym tygodniu.

Prowadząca Jadzia, starsza, lecz genetycznie podmodyfikowana i wciąż uprawiająca jogę gdańszczanka (od piętnastu pokoleń), wymyśliła, że będą czytać książki o dawnym – a jakże – Gdańsku. Większość tych pozycji, dziś już niezbyt wiadomo dlaczego, mówi o prowincjonalnym mieście pod germańskim panowaniem i opisuje sentyment do zamierzchłej przeszłości. Jan burzy się i nie za bardzo lubi te historie, choć sam ma przecież niemieckie nazwisko po jakichś dziadkach, którzy przybyli tu i osiedli – jak sądzi, prawdopodobnie po wymianie czy rezydencji artystycznej – w końcu ubiegłego wieku. Gdy patrzy na grające, rozplanowane według zasad feng shui drapacze chmur, interaktywne, samoczyszczące się bloki i wypełnione parkami przestrzenie rekreacyjne, zwłaszcza w pasie nadmorskim, nie chce mu się wierzyć, że były tu jakieś peryferia, a już zupełnie dziwny wydaje mu się ten zachwyt kulturą sąsiadów.

Niemcy w tej chwili nie mają zbyt rozwiniętej sztuki, dwa wieki temu bowiem, wskutek słynnego „buntu alfabetu”, sztuczna inteligencja wykasowała przez przypadek z tekstów wszystkie umlauty i scharfes S. Spowodowało to jej ogromne poczucie winy i osunięcie się w depresję – a potem rozwój dziedziny odpowiedzialnej za wyciąganie AI z doła i (przy okazji) niespodziany i szybki upadek moralny tamtych, trudno jest bowiem posługiwać się przez długie lata wyłącznie mową i nie móc wypełniać wniosków na projekty kulturalne do Federacji Ziemskiej.

Jan proponuje w meilu trzy książki o przyrodzie i autobiografię antycznego celebryty – te ostatnie są obecnie niechętnie czytane, więc szykuje się na opór koleżanek i kolegów. Postanawia zaryzykować. Gdy kończy wpis i ruchem dłoni wrzuca go na grupę, za oknem widzi oddalającą się już planetę. Jakie to szczęście – myśli – że Wolne Miasto Gdańsk zajmuje dziś znaczący jej obszar. I odpala przedmowę Świętosławy. Soczyste słowa zaczynają płynąć i od razu koją.

PPK „Przybyszewska” cicho kieruje się na Wenus.

Barbara Piórkowska

Barbara Piórkowska

Pisarka, poetka. Autorka powieści Szklanka na pająki (2010/2018), prozy Utkanki (2014), powieści Kraboszki (2020), czterech tomów poetyckich, w tym ostatniego pt. Syberia (2016), współtwórczyni spektakli poetyckich i teatralnych. Trenerka warsztatów twórczego pisania. Od kilku lat prowadzi spacery zielarsko- i roślinno-literackie oraz z twórczym pisaniem. Obecnie redaguje powieść Gaja i pisze zielony przewodnik literacki po Gdańsku. Według prozy z jej Kraboszek Teatr Gdynia Główna wraz z Akademią Głosów Tradycji wystawiły sztukę Rodzanice (2022).

Jan Rosiek

Jan Rosiek

Urodzony w 1988 roku. Z wykształcenia grafik projektant, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Zajmuje się grafiką edytorską, komunikacją wizualną. Stale współpracuje z Gdańskimi ośrodkami kultury (m.in CSW Łaźnia i Muzeum Gdańska). Jego projekt książki „Body Art” Olgi Kubińskiej otrzymał wyróżnienie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek w konkursach na najpiękniejszą książkę roku. W wolnych chwilach zajmuje się ilustracją a autorskim cyklu zatytułowanym „Bezmiar”.

udostępnij:

Przeczytaj także:

Różne odcienie komiksu w Trójmieście Różne odcienie komiksu w Trójmieście Różne odcienie komiksu w Trójmieście
Przemysław Zawrotny

Różne odcienie komiksu w Trójmieście

Niech Gdańsk do nas mówi Niech Gdańsk do nas mówi Niech Gdańsk do nas mówi
Czesław Romanowski

Niech Gdańsk do nas mówi