Kryształowy kielich i gdański księgozbiór

Efekt redakcyjnej kwerendy: książka Piotra Seweryna Rosoła „Genet Gombrowicza. Historia miłosna” (słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2016), zaprojektowana przez Joannę Kwiatkowską, twórczynię nominowaną i nagradzaną w konkursie Najpiękniejsze Polskie Książki
Efekt redakcyjnej kwerendy: książka Piotra Seweryna Rosoła „Genet Gombrowicza. Historia miłosna” (słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2016), zaprojektowana przez Joannę Kwiatkowską, twórczynię nominowaną i nagradzaną w konkursie Najpiękniejsze Polskie Książki

„Wyobraź sobie butelkę wina. Niech to będzie twój ulubiony gatunek i rocznik, niech wino przyjemnie połyskuje głębokim karmazynem. Na stole stoją dwa kielichy. Jeden ze szczerego złota z kunsztownymi zdobieniami. Drugi z czystego kryształu, cienkiego jak bańka mydlana i tak jak ona przeźroczysty” – tak rozpoczyna się jeden z tekstów (Batrice Warde, Kryształowy kielich, tłum. Dorota Dziewońska, [w:] Widzieć, wiedzieć. Wybór najważniejszych tekstów o dizajnie, red. Przemek Dębowski, Jacek Mrowczyk, Karakter, Kraków 2015, s. 40), który co roku omawiamy w gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych na zajęciach z krytyki designu. „Nalewasz i wypijasz; a ja na tej podstawie stwierdzę, czy jesteś koneserem wina”… Wbrew pozorom to esej poświęcony typografii i projektowaniu książek. Wciąga i – czego wielokrotnie doświadczyłam – zachęca do zanurzenia się w lekturze na tak, wydawałoby się, nieprzystępny temat.

„Kryształowy kielich” to metafora, którą Beatrice Warde rozpoczęła swój wykład w londyńskim Society of Typographic Designers 7 października 1930 roku, a zarazem tytuł jej najbardziej znanego i wielokrotnie przedrukowywanego tekstu. Dla tych, którzy nic o autorce nie wiedzą: Beatrice Lamberton Warde, z domu Becker, była Amerykanką urodzoną w 1900 roku. Wywarła istotny wpływ na rozwój gustów drukarskich w Wielkiej Brytanii i innych krajach w pierwszej połowie XX wieku. W owym czasie była jedną z niewielu na świecie typografek. Jej działalność stanowiła zjawisko tak niecodzienne, że Warde pierwsze teksty publikowała pod męskim pseudonimem.

Przywołuję esej i zachęcam do jego lektury, aby rozbudzić w czytelnikach „Miasta Literatury” zainteresowanie wizualną stroną książek. Spójrzcie z ciekawością konesera nie tylko na treść, lecz również na – stanowiącą naczynie dla owej treści – oprawę graficzną, która dziś tworzona jest przez kobiety dużo powszechniej niż za czasów Warde.

Za przestrzeń opowieści posłuży mi Trójmiasto i lokalne środowisko projektantek. Metodą działania będzie zaś kwerenda wśród książek znajdujących się na moich półkach. Wybór jest więc subiektywny i przypadkowy. Taki zabieg ma pokazać ogólnodostępność projektowanych dziś przez kobiety publikacji, a także różnorodność cechującą zarówno książki, jak i strategie projektowe twórczyń. Mam nadzieję, że w ten sposób zachęcę czytelników i czytelniczki do kwerendy we własnych księgozbiorach i odkrywania ich na nowo, być może właśnie z tej mniej oczywistej i często niezauważanej strony.

*

Na regale pod oknem z łatwością odnajduję katalog 75 lat Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Sporych rozmiarów cyfra 75 i tytuł złożone fontem Reiner, wprost stworzonym do ciasnych nagłówków i wszystkiego, co wymaga dużego składu, wypełniają szczelnie grzbiet i przykuwają wzrok. Pozwalają na szybką identyfikację publikacji za każdym razem, gdy chcę z niej skorzystać. To zasługa Anity Wasik, gdańskiej projektantki graficznej i jednocześnie dydaktyczki prowadzącej w ASP dwie pracownie: Projektowania dla Kultury i Propedeutyki Projektowania Książki. Spośród innych stojących na mojej półce jubileuszowych publikacji ASP książka wyróżnia się odważnym przełamaniem schematu tego typu wydawnictw i śmiałymi decyzjami w doborze kolorystyki stron. Cenię to wydawnictwo, bo projektantce, wespół z redaktorką Anną Polańską, zręcznie udało się uniknąć poważnej, jubileuszowej sztampy. To zawsze dobrze robi akademickim dyskursom. Zamiast tradycyjnego i pomnikowego opus magnum powstała całość w klimacie workbooka, sprzyjającego budzeniu u obecnych i przyszłych studentów zainteresowania historią ASP. I co tu kryć, z pewnością również dzięki okładce i atrakcyjnemu grzbietowi jest to jedna z książek, po którą najczęściej sięgają odwiedzający mnie goście. Dlatego tym bardziej ubolewam, że na wystawę Jakuba Szczęsnego w Muzeum Gdyni dotarłam, gdy wyprzedał się już zaprojektowany przez Wasik katalog.

Wydany przez Oddział Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku katalog Schronienia / Schelters jako jeden z najnowszych nabytków leży jeszcze na stosie książek do przeczytania. To projekt studia re:design, które w duecie z Rafałem Szczawińskim tworzy Eurydyka Kata. Przesuwana po okładce dłoń napotyka na opór. Umieszczony w centrum okładki wycięty wizjer otacza i chroni postać ze zdjęcia. Dzięki temu zabiegowi projektantom udało się stworzyć iluzję przestrzeni i umiejętnie nawiązać do tytułu. Zresztą okładki są dwie, bo tył, w którym zdecydowano się na jeszcze inne rozwiązanie, zapowiada angielską wersję katalogu. Publikacja dobrze obrazuje, w jaki sposób graficy mogą rozwinąć skrzydła, mając do dyspozycji techniki introligatorskie, pokrycia, otwory. Choć książka zawiera eseje na czas kryzysu, to obcowanie z nią – dzięki oprawie graficznej – będzie dla czytelników czasem komfortowym. Powtarzające się kompozycje liternicze z wybranymi fragmentami tekstów czy rozplanowane na całą stronę tytuły, a także zastosowanie barwy niebieskiej jako przewodniego akcentu sprawiają, że publikacja tworzy spójną, harmonijną całość. Do rąk dostajemy książkę-przedmiot, której forma współgra z treścią.

Warto dodać, że zaprojektowana dla Muzeum Zamkowego w Malborku przez duet Kata/Szczawiński książka Inwentarz Blella została nagrodzona w konkursie Najpiękniejsze Polskie Książki i można ją było oglądać na wystawie „The most Beautiful Polish books” w Tajpej. Proszę tylko pomyśleć, jak niezwykłe było to przedsięwzięcie i jakiej wymagało pomysłowości – dziewiętnastowieczny, odręczny spis obiektów muzealnych został przełożony na współczesny język, na uporządkowane, czytelne rozwiązania graficzne.

Na moim nocnym stoliku leży Dziennik filozoficzny Constantina Noiki, rumuńskiego dysydenta i niezależnego myśliciela, opublikowany przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Z radością odkryłam, że za opracowanie graficzne tej książki odpowiada związana z trójmiastem projektantka Mimi Wasilewska, która otrzymała za nią nominację w konkursie Projekt Roku STGU (Stowarzyszenia Twórców Grafiki Użytkowej). Uwiódł mnie poręczny format, zbliżony do zeszytu A5, i zaokrąglone rogi. Ale lubię też okładkę, w kompozycji której został uwzględniony zachęcający fragment tekstu ze środka. Bo przecież praca projektanta książek w dużym stopniu opiera się na dziele innego twórcy – autora. Doceniam również stopień pisma i szeroki margines wewnętrzny.

Druk może zachwycać z wielu powodów, lecz o jego znaczeniu decyduje przede wszystkim to, że pełni określoną funkcję. Na półkach z książkami o gdańskiej architekturze odnajduję elegancki grzbiet Fasady wrzeszczańskiej, naukowego opracowania autorstwa Moniki Zawadzkiej, które graficznie zaprojektowała Ada Pawlikowska. Z wielką ciekawością przyglądam się działalności Pawlikowskiej typograficznej minimalistki, która swojego stylu poszukuje w detalach, zabiegach mikrotypograficznych i której projekty z pewnością doceniłaby Warde. Wewnątrz Fasady wrzeszczańskiej czeka nas oszczędna kompozycja, sprawnie integrująca wykresy, tekst i ilustracje w przyjazną do czytania całość. Typografa Pawlikowskiej nie przeszkadza, jest uporządkowana i dyskretna, pozwala wydobyć to, co najistotniejsze w naukowym opracowaniu.

Projektantka prowadzi Pracownię Liternictwa i Typografii na gdańskiej ASP. To właśnie tam powstało Vademecum typografa – przygotowana przez Pawlikowską publikacja, której celem jest usystematyzowanie wiedzy typograficznej, rozproszonej w rozmaitych pozycjach poświęconych tej dziedzinie. Na koniec dodam jeszcze, że to także twórczyni bardzo ciekawego cyklu „Nowy wymiar dawnej typografii”, polegającego na ponownym zaprojektowaniu wybranych książek z XVI–XIX wieku, którą fascynuje estetyka tradycyjnego składu typograficznego.

Bardzo lubię katalogi zbiorów muzealnych. Zajmują one pokaźną część mojego księgozbioru. Napis Dzieciństwo,złożony krojem Faxi na wytłaczanej okładce z motywem wiatraczka, zapowiada katalog zbiorów Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Litery tytułu są tu narzędziem konstruowania metafory. Zamiast jedynie przekazywać komunikat, budują przedstawienie, pełnią funkcję dekoracyjną. I choć forma została upodobniona do ludowych ornamentów, szczęśliwie udało się uniknąć dosłowności. Za graficzne opracowanie publikacji odpowiada kolejna związana z Gdańskiem projektantka: Kama Schinwelska, tworząca razem z Marcinem Gwiazdowskim studio Elipsy. Całość, mimo różnorodnego sposobu prezentowania zdjęć, jest bardzo spójna – łączy piękne fotografie i powściągliwą typografię na dobrze zakomponowanych rozkładówkach.

Elipsy mają w dorobku wiele publikacji dla instytucji kultury, jak chociażby przygotowany dla Muzeum Narodowego w Warszawie katalog wystawy Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku, w którym zwraca uwagę szlachetne liternictwo i elegancja kompozycji. Ale warte przywołania są również seria książek „Odzyskana Awangarda” czy trzytomowe wydawnictwo Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI w. – imponująca, bogato ilustrowana publikacja o polskiej scenografii. Doceniam urodę tych opracowań, zamówionych przez Instytut Teatralny w Warszawie.

Stojący wśród katalogów grzbiet z napisem NOMUS trudno przeoczyć. Trzymam go zaraz obok Hipotez awangardowych, publikacji zaprojektowanej przez tę samą projektantkę – Annę Witkowską – i dla tej samej instytucji. Nomus. Kolekcja w działaniu to pokaźne tomisko pod redakcją Anety Szyłak i Aleksandry Grzonkowskiej – 412 stron ukrytych w twardej okładce. Sam znak typograficzny NOMUS, też autorstwa Witkowskiej, przyciąga uwagę i łatwo go zapamiętać. Dlatego mocna typografia z wyrazistym sygnetem N na okładce jest niezwykle atrakcyjna wizualnie. Pojedyncza litera stanowi motyw graficzny organizujący kompozycję. To doskonała ilustracja wykładu o tym, jak wyłącznie za pomocą liter zidentyfikować wydawcę książki, zasygnalizować jej charakter, opowiedzieć o zawartości.

Witkowska to spiritus movens trójmiejskiego środowiska, choć wiele osób może ją kojarzyć również z Akademią Sztuki w Szczecinie, gdzie wykłada. Na uwagę zasługuje jej szeroka współpraca z artystami (także za pośrednictwem różnych instytucji i galerii); by wymienić choć kilka: katalog wystawy Ani Reinert nie śpię, kiedy jest wojna w PGS w Sopocie, Fenomen falowca dla Gdańskiej Galerii Miejskiej, Kachu. Profesor zwyczajny / A full professor pod redakcją Krzysztofa Gliszczyńskiego czy – z zupełnie innego porządku – Robczik Bartosza Połońskiego oraz Notatki z terenu Marcina Dymitera dla Wydawnictwa Części Proste. Być może to właśnie ta szeroka współpraca z innymi artystami sprawia, że tak naturalna wydaje się decyzja, aby ozdobniki i wyróżniki typograficzne nie przykryły dzieł prezentowanych w katalogu nomusowej kolekcji twórców. Kompozycja części katalogowej, choć bardzo oryginalna, kładzie nacisk na zdjęcie obiektu i prace samych artystów.

Wśród publikacji poświęconych artystkom, które mam w biblioteczce, odnajduję niewielkiej objętości katalog Valerie Solanas „Manifest SZUMu” pod redakcją Katarzyny Lewandowskiej. Zaprojektowany w estetyce feministycznego zina, jest dziełem Edyty Majewskiej-Rosińskiej, projektantki i dydaktyczki z Pracowni Propagandy Społecznej gdańskiej ASP. Wizualna strona publikacji poświęconej amerykańskiej radykalnej pisarce odwołuje się do tradycji feministycznego aktywizmu graficznego. Wykorzystana tu w sposób przewrotny estetyka amatorszczyzny jest językiem graficznego oporu, wyrosłego z ideologii punk i jej anarchistycznego ducha. Wpada w szczelinę między profesjonalizmem a dekoracyjnością. Dzięki temu przekazywane treści zachowały swój subwersywny charakter. Nie ma tu jednak przypadku. Majewska jest projektantką doświadczoną, ma za sobą wdrożenia komercyjne. Jej projekty, jak chociażby posiadany przeze mnie katalog z manifestem Solanas, nierzadko stanowią przewrotną grą ze stereotypowymi podziałami na sztukę i rzemiosło.

W drodze do kuchni, po kolejny kubek kawy, wypatruję na półce książkę Ciasta, ciastka i takie tam Agaty Królak. Graficzka, z pochodzenia gdańszczanka, działa na styku projektowania i ilustracji, prowadzi Pracownię Ilustracji na gdańskiej ASP, a także z sukcesami współpracuje chociażby z wydawnictwem Dwie Siostry. Jej Różnimisietowarzyszyły mojej młodszej córce w zasypianiu w niejeden długi, zimowy wieczór. A Ciasta, ciastka i takie tam to umorusana brudnymi od mąki i jajek paluchami książka, z której obecnie korzystamy. Cenię tę pozycję za rozbudzanie wyobraźni najmłodszej członkini rodziny, a także za wizualną nonszalancję, dzięki której nasze wypieki nie konkurują z wymuskanymi podczas profesjonalnych sesji zdjęciami cukierniczych doskonałości. Zamiast tego z podobną ekspresją i dezynwolturą wyczarowujemy wspomnienia, które budują autorytet mamy jako twórczyni najbardziej epickich deserów na świecie i inspirują czterolatkę do eksperymentów na polu własnych przepisów i książek. Ciasta, ciastka i takie tam to pomocnik w kreowaniu pachnącego i smacznego domowego ogniska, co z dziką swadą praktykujemy w kuchni z widokiem na gdańskie Główne Miasto.

*

Wszystkie cechy kielicha mają, jak przekonuje Beatrice Warde, analogie w typografii. Długa nóżka pozwala uniknąć śladów palców na czarze, analogiczny cel spełniają marginesy książki, co z pewnością docenił niejeden czytelnik. Czasami jednak odciski na kieliszku są śladem po radosnym wieczorze w wyśmienitym towarzystwie – a ślady umorusanych palców na marginesie książki kucharskiej mogą stać się rodzinną pamiątką. Kiedy podstawa kielicha sprawia wrażenie zbyt małej, obawiamy się, że naczynie się wywróci. Podobnie nieproporcjonalnie złożone wersy powodują dyskomfort, budząc obawę, że przeczytamy coś dwukrotnie lub słowa zleją nam się w jedno. Bezbarwne szkło pozwala koneserom skupić uwagę na jakości trunku. Czyż nie jest podobnie w wypadku książek, których skład nie odwraca uwagi od ważkich nieraz treści? Nalanie wina do dekoracyjnych kielichów wiąż może uchodzić za zuchwałość. Czasami jednak zuchwałość staje się metodą, która pozwala przełamywać schematy i uprzedzenia. W różnorodności twórców i twórczyń, książek i strategii ich projektowania warto dostrzec wartość.

Pora kończyć. Biegnę do księgarni po publikację Zachodni front Śródmieścia, która właśnie otrzymała wyróżnienie w konkursie Najpiękniejsze Polskie Książki. Oszczędna, dwukolorowa kompozycja okładki, stworzona przez gdańską projektantkę Barbarę Bugalską (która odpowiada oczywiście za projekt graficzny całego opracowania), zapowiada kolejny warty uwagi i znalezienia nań miejsca w biblioteczce projekt wydawniczy.

Marta Kołacz

Marta Kołacz

Kuratorka i wykładowczyni, historyczka i krytyczka designu, animatorka kultury. W przeszłości kuratorka programowa Oddziału Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku, kuratorka Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu, w tym adresowanego do młodych artystów PRZEprojektu (wspólnie z Piotrem Lisowskim) czy poświęconego polskiemu projektowaniu Festiwalu Architektury i Wzornictwa TORMIAR (wspólnie z Cezarym Lisowskim). Autorka licznych wystaw, projektów z zakresu edukacji i partycypacji kulturalnej. W przeszłości związana między innymi ze stowarzyszeniami Bydgoskie Przedmieście oraz Sztuka Cię Szuka, Fundacją Win-Win. Autorka i redaktorka publikacji i artykułów dotyczących współczesnej architektury i designu, także związanych z gdańskim środowiskiem projektowym, w tym Edmund Homa i jego czasy (2020) czy Współtwórczynie. Kobiety i projektowanie w pierwszych latach gdańskiej ASP (2021). Wykłada historię, teorię i semantykę designu na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku.

udostępnij:

Przeczytaj także:

O projektowaniu książek O projektowaniu książek O projektowaniu książek
Patrycja Żyżniewska

O projektowaniu książek

Nadchodzi czas kobiet Nadchodzi czas kobiet Nadchodzi czas kobiet
Aleksandra Kozłowska

Nadchodzi czas kobiet