Zbyszek Cybulski i Gdańsk

Kolaż: Bartosz Polak | Chyżo Studio
Kolaż: Bartosz Polak | Chyżo Studio

Ten tekst nie aspiruje do wyczerpującego opisania gdańskiego epizodu w życiu Cybulskiego. Wskazuje jedynie na kilka punktów węzłowych i kilka możliwych ścieżek lepszego poznania życiorysu aktora. Ma być też świadectwem tego, jak szybko po zagładzie miasta i zmianie jego tożsamości kulturowej odrodziło się w nim życie artystyczne – już w nowej postaci.

Na gruzach

Trudno oszacować, jaki odsetek przedwojennych mieszkańców Gdańska pozostał w nim po 1945 roku. Jak podaje Piotr Perkowski, w czerwcu 1945 roku w mieście wciąż przebywało około 124 tysięcy Niemców (to ponad 90% mieszkańców), natomiast w roku 1947 – tylko 105 osób. Bez wątpienia język niemiecki został wyparty przez polszczyznę. Nowi osiedleńcy, pochodzący z niemal wszystkich części przedwojennej Polski, stanowili słabo zintegrowaną społeczność. Jej homogenizacja następowała powoli w ciągu pierwszej powojennej dekady.

Odbudowa miasta sprzyjała rozwojowi środowiska inżynierów i architektów, a także kilkudziesięciu zatrudnionych przy renowacji malarzy i rzeźbiarzy z ówczesnej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (w 1996 przemianowanej na Akademię Sztuk Pięknych). Rozwijało się życie kulturalne, powstały między innymi opera i filharmonia, Teatr Wybrzeże. Oprócz kultury instytucjonalnej zaczęła kwitnąć także „oddolna”, będąca jedną z aktywności studenckich; sprzyjało temu otwieranie kolejnych placówek oświatowych. To właśnie owi młodzi stworzyli w latach pięćdziesiątych zupełnie nową jakość w wybrzeżowym życiu kulturalnym. Agnieszka Osiecka, odbywająca wówczas praktyki w „Głosie Wybrzeża”, wspominała:

Było mnóstwo nieznajomych, wspaniałych ludzi, których poznawało się w czasie długich, cierpliwych wieczorów i z którymi wśród śmiechów i łez wtaczało się w noc, a potem, niczym uznojona, lecz i umajona lokomotywa – powoli i z namaszczeniem – zdobywało się stację Świt.

Jednym z tych doświadczeń było dla Osieckiej spotkanie z Cybulskim i artystami Bim-Bomu. Zresztą okazało się ono odkrywcze dla całej ówczesnej polskiej sceny teatralnej i kabaretowej.

Bezpretensjonalny podróżny

Pierwszym człowiekiem, z którym rozmawiałem o Zbyszku Cybulskim nazajutrz po Jego tragicznej śmierci, był warszawski taksówkarz. Woził Go parę razy po mieście, a mówił o Nim nie jak o przygodnym znajomym, lecz o serdecznym przyjacielu. Nazywał go „Zbyszkiem”. Wszyscy nazywali Go „Zbyszkiem”. Nie słyszałem, żeby ktoś mówił o nim „pan Cybulski”.

Tak zapamiętał aktora Zygmunt Hübner, dyrektor artystyczny Teatru Wybrzeże w czasach, kiedy występował tam Cybulski. Im głębiej poznaje się życiorys Cybulskiego, tym bardziej oczywisty staje się – kryjący się w zdrobnieniu imienia – pewien naturalny brak dystansu, który go cechował. Ta szczególna bezpretensjonalność objawiała się na wiele sposobów, a jednym z najbardziej charakterystycznych była osobliwa nuta, często pojawiająca się w wypowiedziach aktora: jego przywiązanie do szeroko pojętego Wybrzeża. Stolicę i jej mieszkańców, zwłaszcza towarzystwo artystyczne, nazywał „księstwem warszawskim”. Zupełnie inaczej mówił o Wybrzeżu. Czuł się tutaj doskonale, spędził kilka lat życia. Zagrał także w kilku filmach z akcją osadzoną w Trójmieście. To Wraki (1956, reż. Ewa i Czesław Petelscy), Jutro Meksyk (1965, reż. Aleksander Ścibor-Rylski) i najważniejszy – Do widzenia, do jutra (1960, reż. Janusz Morgenstern).

Przystanek 1: Bim-Bom

Formalnie Bim-Bom został założony (jak podaje Juliusz Lubicz-Lisowski) 23 kwietnia 1955 roku, ale pierwsze przedstawienie odbyło się jesienią 1954. Powszechnie kojarzony z teatrzykiem (jego założyciele używali tego zdrobnienia we wszystkich dokumentach) Klub Studentów Wybrzeża Żak przy ulicy Wały Jagiellońskie wówczas jeszcze nie istniał. Aby sięgnąć do najwcześniejszych spektakli Bim-Bomu, należy przenieść się do Wrzeszcza. Znajduje się tam kilka miejsc związanych z historią grupy.

Pierwszym jest Politechnika Gdańska. Co ciekawe, na początku w Bim-Bomie spektakle wystawiali „ścisłowcy”, mający pozornie niewiele wspólnego z teatrem – studenci Politechniki Gdańskiej (PG) i Wyższej Szkoły Ekonomicznej. Opieka artystyczna Cybulskiego (a także Bogumiła Kobieli) była bez wątpienia kluczowa. Oczywiście, z czasem pojawili się ludzie dłużej związani ze sztuką (głównie studenci gdańskiej PWSSP). Dodać należy, że początki działalności teatrzyku to okres szalejącej cenzury, socrealizmu w sztuce i rządów Bieruta. Spektakle Bim-Bomu były na tym tle odważne w treści i formie, manifestujące artystyczną wolność.

W szerokim obiegu krąży opinia, że pierwszy spektakl Bim-Bomu pokazano w „stołówce Politechniki Gdańskiej”. Tego rodzaju wydarzenia odbywały się jednak nie w głównym gmachu uczelni, lecz nieco dalej, w ówczesnym Bratniaku przy Siedleckiej 4. Działała tam organizacja Bratnia Pomoc Studentów PG – jej zadaniem było między innymi wzajemne pomaganie sobie w kwestiach bytowych i uczelnianych. Miejsce służyło nie tylko sprawom czysto socjalnym, jak organizowanie wyżywienia czy kwater, ale także wydarzeniom kulturalnym. Nie było niczym nadzwyczajnym wystawienie tam teatrzyku.

Czesław Druet tak pisał o ówczesnym życiu kulturalno-rozrywkowym studentów:

Rozpoczęto organizowanie corocznych studenckich juwenaliów. Ożyła silnie aktywność studentów w domach akademickich. Powstawały tam, jak grzyby po deszczu, różne kluby i kabarety oraz organizowane ad hoc różnego rodzaju konkursy, wieczorki taneczne, zawody sportowe i temu podobne imprezy. Znany amatorski teatrzyk studencki Bim-Bom początkowo również rozwijał swoją działalność pod „parasolem” Rady Uczelnianej ZSP Politechniki Gdańskiej. Pierwsza jego produkcja „Na deskach” [to jedno z wielu określeń odnoszących się do pierwszego programu Bim-Bomu – dopisek S.P.] była prezentowana w stołówce Bratniaka.

Wskazując na pewne wady wynikające z amatorskiego charakteru Bim-Bomu, Druet zaznaczał jednak, co wielokrotnie podkreślano, że był to „studencki teatr, który odważył się na wystawianie spektakli zaangażowanych «nie tam, gdzie trzeba». Promował uśmiech, dobro i piękno oraz uprawiał inteligentną, skuteczną krytykę jedynie słusznej linii socrealistycznej kultury”.

Po pierwszym programie Bim-Bomu i formalnym zawiązaniu teatrzyku jego organizatorzy zaczęli szukać odpowiedniejszego miejsca przedstawień. Najprostszym sposobem na nową przestrzeń było porozumienie się z Teatrem Miniatura. Tam odbywały się kolejne spektakle Bim-Bomu, zanim w 1957 roku przeniesiono je do nowo otwartego klubu Żak przy Wałach Jagiellońskich 1.

Sukces gdańskiego teatrzyku był ogromny. W maju 1955 roku odbyła się pierwsza edycja Festiwalu Studenckich Teatrów Satyrycznych w Warszawie. Murowanym faworytem wydawał się warszawski kabaret STS – bardzo popularny w stolicy, do tego grali u siebie. Gdańską ekipę zżerała trema, byli jednak świetnie przygotowani i mieli znakomity program. Bim-Bom zajął pierwsze miejsce, STS – drugie. „Na widowni gdańskiego teatru Miniatura mieści się dwieście osób. Po sukcesie programu Ahaaa… w Warszawie na salę w Gdańsku próbuje zwykle wejść kilkakrotnie więcej widzów”, pisze Dorota Karaś.

Klub Żak, do 1995 roku mieszczący się w budynku, w którym obecnie znajduje się siedziba Rady Miasta, był miejscem wyjątkowym pod względem artystycznym i towarzyskim. Jednak studenckie życie jego bywalców prowadziło do postępującej dewastacji obiektu. Względna wolność, jaką cieszyli się tam artyści i ich publiczność, z jednej strony umożliwiała łagodne traktowanie przez socjalistyczną cenzurę, z drugiej – budynek był po prostu zaniedbany, a częściowo nawet zdewastowany przez obdarzonych nadmiarem fantazji użytkowników. Po przekazaniu budynku Radzie Miasta nastąpiła zakrojona na wielką skalę renowacja.

Na temat atmosfery panującej w klubie pod koniec lat pięćdziesiątych Dorota Karaś pisała:

W klubie Żak działa kawiarnia, dyskusyjny klub filmowy (jako gwaranta politycznej poprawności władze wyznaczają Zbigniewa Cybulskiego), klub jazzowy, czytelniczy, redakcja czasopisma «Uwaga». Jest miejsce na teatralną scenę. Bim-Bom ma w końcu własną siedzibę. Zbyszek pokocha Żaka. Gdy nie przesiaduje w sopockim Grandzie lub SPATiF-ie, najczęściej można go spotkać w kawiarni pani Wandy w gdańskim klubie. Ubrany w kufajkę toczy długie rozmowy z młodzieżą.

Przystanek 2: Do widzenia, do jutra, czyli gdańskie nostalgie

Za bezpośrednie wspomnienie Bim-Bomu uważa się przywoływany już film Do widzenia, do jutra. Powstał tuż po zakończeniu działalności ekipy teatralnej (1960). Można w nim zobaczyć fragmenty spektakli, kulisy działania i przetworzone na potrzeby filmu losy autentycznych postaci. Poza wątkiem Bim-Bomu i Teatrzyku Rąk Co To osnuta na faktach jest także historia romansu. Widz jednak nie powinien dać się zwieść odniesieniom do realnego świata. Zarówno fabuła filmu, jak i pokazane w nim plenery, miejsca i wnętrza służą fikcji.

W filmowej topografii Gdańska pojawia się ulica Wartka 5, to adres restauracji Kubicki. W 1959 roku było to ulubione miejsce reżysera Janusza Morgensterna. Rozciąga się stąd szeroki widok na Motławę. Tam właśnie umieszczono pierwszą scenę filmu – Jacek poznaje Margueritte. W tle można zobaczyć zrujnowane Długie Pobrzeże, a na ścianie za straganem istniejącą do dziś skrzynkę na telefon (oczywiście telefonu już tam nie ma). Nie wiadomo dokładnie, kiedy zniknął napis „Restauracja B. Kubicki”, widoczny w kadrze filmowym. Obecny właściciel lokalu (od 2010 roku) zastał go już bez napisu. W opisywanej scenie Margueritte prosi Jacka, granego przez Cybulskiego, o przypilnowanie jej pudla, kiedy ona kupuje słodycze. Pierwowzór bohaterki, Françoise Grisard de Burbon, córka francuskiego konsula, rzeczywiście miała pudla. Zarówno „historyczny”, jak i filmowy pies miał na imię Babouche. Wyjeżdżając z Polski, Grisard pozostawiła pudla Januszowi Morgensternowi, reżyserowi filmu.

Innym z filmowych miejsc jest kawiarnia z dansingiem. Wyraźnie pokazano schodki do lokalu umieszczonego w piwnicy pod adresem Piwna 59/60. Jednak kawiarnia i miejsce spektakli nie pochodzą z żadnej konkretnej lokalizacji. Zostały zbudowane w studiu filmowym, a piwnice pod budynkiem na Piwnej 59/60 wyglądają zupełnie inaczej. Co więcej, według książek telefonicznych i informatorów gospodarczych z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w Gdańsku na Piwnej znajdowała się tylko jedna kawiarnia (Pod Wieżą, Piwna 51), trudno zresztą przypuszczać, żeby tuż obok było ich więcej w tamtym okresie. Wiele wskazuje na to, że kawiarnia jazzowa pokazana w Do widzenia, do jutra po prostu nie istniała.

W jednej ze scen Jacek porywa z akademika Joasię (graną przez Grażynę Muszyńską) i już po chwili są na rogu Koziej i Piwnej. Ów akademik znajduje się jednak w zupełnie innym miejscu Gdańska – to ulica Do Studzienki 61 (obecnie Dom Studencki nr 4). W scenie pod Neptunem Jacek dość niezręcznie próbuje zabawiać Margueritte rozmową. Opowiada jej podręcznikowe informacje o oglądanych zabytkach, popełniając przy okazji wiele błędów. Posąg Neptuna został odlany w brązie w 1612 roku, a fontannę uruchomiono w 1633 – w filmie podano zupełnie inne daty. Autor modelu miał zaś na nazwisko Husen, nie Huten. Po wojnie fontanna została uruchomiona 22 lipca 1957 roku. Jest więc możliwe, że tryskała wodą, tak jak to widać w filmie, gdyż znajomość Françoise i Cybulskiego (niewiele o niej wiemy, gdyż relacje są sprzeczne i niepełne) została zawiązana latem 1957. Jednak oglądając film, można odnieść wrażenie, że fontanna działa od zawsze, tymczasem, jeśli para rzeczywiście była w okolicy Neptuna, woda mogła płynąć zaledwie od wczoraj.

Dwór Artusa według filmowego Jacka został „zburzony w czasie wojny, odbudowany w 1945 roku”. Jedno i drugie jest nieprawdą – budynek został poważnie uszkodzony, ale nie zburzony, jego renowacja trwała przez wiele lat. Złota kamieniczka nie jest „cała pokryta płaskorzeźbami złotymi”, to zapewne skrót myślowy, rzeźby oczywiście nie były ze złota. Po krótkim romantycznym dialogu Jacek opowiada o kościele mariackim (słychać dzwony). W samym opisie bazyliki wszystko się zgadza, tyle że Jacek wskazuje nie na bazylikę (ta znajduje się niemal dokładnie za ich plecami), lecz na Zieloną Bramę, a właściwie: na niebo nad Zieloną Bramą.

Z miejsc niewystępujących w Do widzenia, do jutra warto wspomnieć Bramę Straganiarską. Dorota Karaś, prowadząc wywiad z wdową po Cybulskim, Elżbietą Chwalibóg-Cybulską, ustala:

Z kołchozu [pokój w Sopocie, w którym Cybulski mieszkał z grupą przyjaciół – dopisek S.P.] wyprowadzają się prawdopodobnie w drugiej połowie 1958 roku. […] Wydział kultury gdańskiego magistratu przyznaje Zbigniewowi Cybulskiemu, jako zasłużonemu działaczowi młodzieżowemu i obiecującemu aktorowi, własne lokum: dwudziestodwumetrową kawalerkę w Gdańsku w odrestaurowanej Bramie Straganiarskiej. […] Każda uczennica w Gdańsku wie, gdzie mieszka aktor Zbigniew Cybulski. Krętymi schodami wchodzi się na pierwsze piętro, naciska dzwonek pod szóstką i ucieka. Na wycieraczce można zostawić bukiecik stokrotek albo kartkę z sercem przebitym strzałą.

Zbyszka Cybulskiego w jego maleńkim mieszkanku rzadko można było zastać. Relacje są zgodne: przesiadywał głównie w kawiarniach. Klub Żak, SPATiF, Grand Hotel. Grał w filmach i teatrze. Trudno się dziwić – w Bramie Straganiarskiej było naprawdę ciasno. Małżeństwo Cybulskich opuszcza to miejsce w roku 1961 i przenosi się do Warszawy. Na tablicy umieszczonej na elewacji jest więc co najmniej jeden błąd – data 1963; niewykluczone, że także data 1959 jest błędna.

Przystanek 3: Teatr Wybrzeże

Cybulski związał się z Teatrem Wybrzeże tuż po ukończeniu studiów aktorskich w Państwowej Wyższej Szkole Aktorskiej w Krakowie (rok 1953). W tamtym czasie Wybrzeże nie miało siedziby w budynku, w którym mieści się obecnie: przy ulicy Świętego Ducha 2. Spektakle wystawiano w gmachu przy alei Zwycięstwa 15 (wówczas Rokossowskiego); mieściła się tam także Opera i Filharmonia Bałtycka (obecnie tylko opera).

Współpraca Cybulskiego z Wybrzeżem rozpoczęła się, kiedy kierownictwo artystyczne objęła tam Lidia Zamkow i zabrała ze sobą dwanaścioro uczniów z krakowskiej szkoły aktorskiej (oprócz Cybulskiego byli to także: Kalina Jędrusik, Jerzy Goliński, Leszek Herdegen, Halina Zaczek-Herdegen, Tadeusz Jurasz, Józef Zbiróg, Danuta Zaborowska, Alicja Migulanka, Zygmunt Tadeusiak, Zygmunt Hobot, Maria Możdżeń i Bogumił Kobiela). Repertuar okazał się dla młodych aktorów zbyt szablonowy, zwłaszcza Cybulski nie mógł się odnaleźć w realizacjach klasyków. Zrezygnował więc z występów i skupił się na działalności teatrzyku Bim-Bom.

Po raz drugi zatrudniono go w Teatrze Wybrzeże w roku 1958, kiedy kierownikiem artystycznym został Zygmunt Hübner. Zaproponowany przez Hübnera repertuar zaczął bardziej odpowiadać aktorowi, który zagrał wówczas w wielu znakomitych współczesnych sztukach, takich jak Kapelusz pełen deszczu czy Pierwszy dzień wolności (cztery lata później zekranizowany przez Aleksandra Forda). Cybulski występował na wszystkich trzech scenach Wybrzeża, choć głównie na gdyńskiej. W Gdańsku pojawiał się od czasu do czasu. Dorota Karaś opisuje na przykład, że latem 1959 roku „spieszy się z powrotem do Polski, bo już 15 sierpnia odbywa się premiera francuskiej farsy Król […]. Przedstawienie grają na deskach gdańskiej opery”. Także Krystyna Łubieńska relacjonuje: „Występowaliśmy w Gdańsku na scenie Opery Bałtyckiej i w Sopocie w Teatrze Kameralnym”.

W roku 1961 Cybulski przeniósł się do Warszawy, zachowując sentyment do Gdańska i Teatru Wybrzeże. Nowa siedziba tego teatru została otwarta 7 stycznia 1967 roku. To było duże wydarzenie. Być może więc jeszcze świętowano, być może nadal trwały zabawy i celebracje, kiedy nad ranem, 8 stycznia o godzinie czwartej dwadzieścia, Zbyszek Cybulski wpadł pod pociąg we Wrocławiu; godzinę później zmarł w szpitalu. Nigdy nie zagrał w nowym budynku Teatru Wybrzeże.

*

W artykule wykorzystałem fragmenty przewodników Story Planet Go mojego autorstwa. Informacje zaczerpnąłem z materiałów Archiwum Opery Bałtyckiej, Archiwum Państwowego w Gdańsku, Archiwum Teatru Wybrzeże, książek telefonicznych i adresowych, relacji pracowników AZS, restauracji Kubicki, a także następujących publikacji:

Edgar Milewski, Opowieści gdańskich uliczek, Gdańsk 1979.
Zofia Turowska, Agnieszki. Pejzaże z Agnieszką Osiecką, Warszawa 2000.
Czesław Druet, Czas przemian – czas nadziei; [w:] Życie studenckie na Politechnice Gdańskiej, oprac. Elżbieta Pietkiewicz, Marek Biziuk, Gdańsk 2005 (dostępne on-line).
Cześć, starenia! Zbyszek Cybulski we wspomnieniach, zebrała i opracowała Mariola Pryzwan, Warszawa 2007.
Mariola Pryzwan, Cybulski o sobie, Warszawa 2012.
Karaś Dorota, Cybulski. Podwójne salto, Kraków 2016.
Piotr Perkowski, Gdańsk – miasto od nowa, Gdańsk 2020.
Na stronach Fototeki można obejrzeć kolekcję fotosów z filmu Do widzenia, do jutra.

Sławomir Płatek

Sławomir Płatek

Gdański poeta, animator kultury, publicysta filmowy i literacki. Autor siedmiu książek poetyckich. Nagradzany w licznych konkursach poetyckich, obecnie juror i organizator. Dyrektor festiwalu Fala Poprzeczna w Gdańsku. Prezes Stowarzyszenia Salon Literacki, prowadzi działalność wydawniczą i warsztatową. Odznaczony Medalem Prezydenta Pawła Adamowicza za wieloletni wkład w życie kulturalne Gdańska.

 

udostępnij:

Przeczytaj także:

Gdańsk SF Gdańsk SF Gdańsk SF
Barbara Piórkowska

Gdańsk SF

Jak „obrendowaliśmy” Gdańsk Jak „obrendowaliśmy” Gdańsk Jak „obrendowaliśmy” Gdańsk
Krystyna Romanowska

Jak „obrendowaliśmy” Gdańsk