Nie chciałam, żeby była we mnie Hiroszima,
ale dziś robię zdjęcia polom pełnym brudnego światła.
Ludzie w uniformach zamietli pod trawę nasze domy,
posłali plutonem łóżka i zostawili dla nas wiadomość:
musimy posprzątać po czerwonych gwiazdach nad Tokio,
pożegnać bomby atomowe, pochować skażone psy i nadzieję
chłoniakowych ludzi – izotopy w ich wnętrzach już się rozpadły.
Jeśli nie przeczytasz tej wiadomości, zginiesz.
Niebezpieczeństwo wzrasta w kierunku środka.
Oni krzyczeli – ręce w górę, pluton w ziemię,
a potem atom wypalił piersi młodym kobietom.
Matki urodziły słabe dzieci, trotylowi ojcowie,
uranowe sieroty. My te czarne koniczyny mieliśmy w oczach,
więc postawili nam obok domów metalowe kolce – zawróć,
posągi małych dzieci z wykręconymi w dół ustami – uważaj,
czarne dziury ostrzegawcze – nie wyjdziesz stąd z żywą krową.
W końcu przygarnęliśmy koty z wadami letalnymi.
Rzucamy nuklearnymi dowcipami – śpisz dziś na bombie,
kolego. Zbudowaliśmy teatry w naszych środkach,
ale dużo jeszcze wody upłynie,
zanim zaczniemy się kochać na tej trawie,
aż ludzie będą się rodzić bez śladów.