Lato, falowce i gumowe kaczuszki do kąpieli

Michał Wagner „Mów mi Kolt”, fot. Dominik Kasicki. W tle obraz Michała Mroczka „Pejzaż z pomarańczowym statkiem”
Michał Wagner „Mów mi Kolt”, fot. Dominik Kasicki. W tle obraz Michała Mroczka „Pejzaż z pomarańczowym statkiem”

Początek lutego. Jestem na plaży w Brzeźnie. Odwracam twarz od wiatru smagającego policzki kroplami deszczu, próbując osłonić ją kapturem przytrzymywanym przez skostniałe palce. W powidokach wschodzącego słońca dostrzegam nieczynną zjeżdżalnię. Za dzieciaka z tej lub podobnej zjeżdżałem do basenu, a teraz widzę na niej dwóch walczących mężczyzn. Czy mi się wzrok pomieszał, czy przeniosłem się wspomnieniami na sam początek debiutanckiej powieści Michała Wagnera?

Mów mi Kolt to brawurowa komedia kryminalna gdańskiego autora, inżyniera i specjalisty od wód, która zaczyna się od przywołanej sceny na plaży. Książka przenosi nas w środek upalnego lata. Nagrzana plaża torturuje stopy, a do lepkiego ciała przykleja się piasek. Uszami wyobraźni słyszymy naganiaczy zachęcających do kupna lodów i wrzaski dzieci. Ucieczką od gwaru i smrodu potu wydaje się skrycie w zapyziałej siedzibie redakcji „Provocatio”, znajdującej się w tunelu pod ulicą Chłopską. Jeden z dziennikarzy, Teodor Kolt, choć woli pracę w terenie od słuchania gderania przełożonego, od czasu do czasu musi pobyć w centrali firmy, aby przygotować się do wywiadu. Tym razem padło na multimilionera Alberta Mossakowskiego, potentata w branży zabawkarskiej, który swoje imperium zbudował na gumowych kaczuszkach do kąpieli. Warto zatem dobrze się przygotować, bo możliwe, że to będzie najważniejszy wywiad w dotychczasowym życiu co najmniej jednego z nich.

Z pewnością jest taki dla Mossakowskiego. Bogacz ginie w niewyjaśnionych okolicznościach niedługo po rozpoczęciu wywiadu, ledwie kilka chwil po wysłaniu Kolta z zagadkową przesyłką do znajomego, który okazuje się niebezpiecznym trójmiejskim bandytą. Wtedy zaczyna się walka z czasem, walka o życie Teodora i próba wyjaśnienia tajemnicy, która swoimi mackami oplata tak mocno, że można stracić oddech. Nawet chłodna bryza i wiatr wiejący między falowcami nie przynoszą ukojenia.

Teodor Kolt to cwaniak ubrany w hawajską koszulę o ego większym od najdłuższego falowca na Przymorzu. Przez czasami aroganckie zachowanie aż się prosi, żeby dostać po gębie. Czy to postać, którą da się polubić? Wielu pokocha ją od pierwszej strony, ale moja relacja z bohaterem na początku była trudna, bo po prostu mnie irytował. Kolt to prowokator. Nie lubi nudy, a gdy wyczuje pieniądze, podąża za ich zapachem nawet wtedy, gdy każdy rozsądny już dawno by stwierdził, że coś tu śmierdzi.

W jednej z rozmów Michał Wagner powiedział, że wikła swego bohatera w zajścia, których sam wolałby uniknąć; w sytuacje, w których ten musi podejmować złe decyzje. Właśnie taki jest Kolt: co chwilę pakuje się w kłopoty, w głównej mierze przez zbytnią pewność siebie. Ja również nie chciałbym się znaleźć w jego skórze. Wolę czytać o jego przygodach, niż czuć na karku oddech lokalnych bandziorów.

Uporać się z kłopotami pomagają Teodorowi redakcyjni koledzy, dzięki którym pokonuje również swój największy lęk. I wtedy też okazuje się, że to całkiem równy facet, a pod maską twardziela kłębią się uczucia. Dziennikarz ze strony na stronę zdobywał moje serce, aż w końcu zacząłem mu żywo kibicować, zarówno w sprawach dotyczących jego życia jak i sercowych. Warto przy tej okazji wspomnieć o wyrazistych, zapadających w pamięć postaciach drugoplanowych. Każda z nich jest barwną osobowością, choć można też dostrzec w ich konstrukcji kalki znane z tego typu książek, jak chociażby postaci gangsterów – ale to akurat wpływa pozytywnie na odbiór.

W końcowej części powieści odniosłem wrażenie, jakby autor szukał czegoś, co przebije dotychczasowe, i tak już szalone wydarzenia. Za to ostatnie strony zakończenia, nieoczywiste i zaskakujące, zostaną ze mną na dłużej. Zastanawiałem się, podobnie jak Teodor, „dlaczego wcześniej nie połączyłem faktów?”.

Wagner jest miłośnikiem filmów z lat osiemdziesiątych i podczas spotkania autorskiego wspominał, że takie nawiązanie znajduje się w książce. Nie zdradził, o jaki film chodzi. Polecił, by odpowiedzi poszukać na kartach powieści – z pewnością osoba obeznana z filmami szybko ją znajdzie. Ja odnalazłem nawiązania do jednego czy drugiego serialu o poruczniku. Czy słusznie? Być może niekoniecznie, bo autor odżegnuje się od stereotypowego śledczego z mroczną przeszłością czy problemem alkoholowym. Ubrał Kolta w hawajskie koszule; zamiast deszczowej i ciemnej aury oferuje słoneczne promienie. Charakterystyczne poczucie humoru bohatera może drażnić, ale mnie w końcu przekonało i co najmniej paręnaście razy parsknąłem ze śmiechu. Nie brakuje jednak scen mrożących krew w żyłach. Choć to komedia, to jednak cały czas utrzymana w klimacie kryminału.

Michał Wagner uwielbia podróże na krańce świata, ale tym razem nie zabiera nas daleko, osadzając akcję w nieco mniej oczywistych rejonach Gdańska. Mów mi Kolt to swoisty przewodnik po kilku dzielnicach z Przymorzem w roli głównej, które stało się kolejnym bohaterem powieści. Stąd zapewne moje wspomnienie o Kolcie, gdy znalazłem się przy plażowej zjeżdżalni. Podobne procesy myślowe uruchamiają się, kiedy przechodzę obok falowca, przy którym mieścił się szklany biurowiec Mossakowskiego, czy spaceruję po parku Reagana.

Z różnych źródeł wiadomo, że powstaje następna część opowieści o Teodorze Kolcie, przenosząca czytelników do Sopotu. Czy i tym razem autor weźmie na warsztat miejskie legendy, z których wykroi najlepsze kawałki, aby uszyć wciągającą i zaskakującą powieść? Mam nadzieję, że przekonam się o tym bez zbędnych zwłok… to jest: zwłoki.

Dominik Kasicki

Dominik Kasicki

Obserwator rzeczywistości, pasjonat codzienności i uczuciowy meteopata. Pisze opowiadania oraz haiku. Aktualnie pracuje nad pierwszą powieścią. Współautor antologii opowiadań Cymelium i dumny członek grupy Mafia Literacka. Laureat kilku konkursów literackich. Jako uczestnik warsztatów pisarskich zjeździł kraj od morza po góry. Po drodze dorwał się do radiowego mikrofonu i od tamtej pory przepytuje twórców o kulisy powstania ich debiutanckich dzieł w podcaście „Pierwsza Książka”. Gdy nie tworzy memów lub wycinków z gazet, które serwuje na swoich profilach, poznaje tajniki kręcenia krótkich filmów w smartfonowym formacie.

udostępnij:

Przeczytaj także:

Zabili go… w Trójmieście Zabili go… w Trójmieście Zabili go… w Trójmieście
Aleksandra Lamek

Zabili go… w Trójmieście

Coś fantastycznego Coś fantastycznego Coś fantastycznego
Tymoteusz Skiba

Coś fantastycznego