Otwórzmy uszy i chodźmy na spacer

Fotografia: Natalia Glinka-Hebel
Fotografia: Natalia Glinka-Hebel

Skrzyp, chrup, trzask. Śnieg pod nogami w drodze na Świętą Górę skrzy się zimnosrebrnym brokatem i wygrywa marsz butami z grubą podeszwą. RAZ – dwa – trzy – cztery, RAZ – dwa – trzy – cztery, przemierzam Chëléńsczé Lasë, szukając spokoju. Znajduję: cztery zmarznięte szyszki, szeleszczący papierek po batonie, kapsel od butelki po piwie i ślady przeprawy dzików.

W oddali śmiech dzieci zjeżdżających na sankach, głuchy huk kuli śnieżnej rzuconej w drzewo i szczekanie psów. Zmierzam żwawym krokiem na kładkę nad Trasą Kwiatkowskiego. Wiem, że będzie tam głośno, wszak przebiega pod nią ruchliwa trasa samochodowa. Nie mylę się i tym razem – szum samochodów rozchlapujących błoto rozczula mnie i przypomina, że Chylonia to nie tylko lasy, ale i tętniąca życiem gdyńska dzielnica. Moja dzielnica.

Po wyjściu z lasu kieruję się do Parku Kilońskiego, który – o dziwo – zaroił się od ludzi również o tej porze roku. „Myśl o dźwiękach, myśl o dźwiękach”, strofuję sama siebie, zdekoncentrowana wręcz dzikim tłumem, który przychodzi mi jednak w audialny sukurs. Lokalny koloryt to trzyosobowa grupka panów, na oko mniej więcej czterdziestoletnich, dywagujących w ogołoconych z liści krzakach. Dobiega mnie z ich strony charakterystyczne psssssst – dźwięk otwieranej puszki, zapewne zawierającej złocisty gazowany napój bogów. Rozbawia solenne zapewnienie: „ja ssssię szanuuuuję, ssstary!”. Zostawiam jednak te sprawy wagi państwowej, bo moje zainteresowanie wzbudza szum wody. Wokół niewielkiej tamy na rzeczce Chylonce zebrało się rozwrzeszczane ptactwo. Kaczki kwaczą, gołębie gruchają, wózki z dziećmi skrzypią – rodzice pokazują swoim pociechom skrzydlatą zwierzynę. W górze nieodłączne skrzeczenie mew i nagle dźwięk, który wybija mnie z transu. Głuche uderzenia… Co to może być? Po chwili konstatuję, że niedziela, ktoś tłucze mięso na schabowe!

A skoro niedziela, to czas do kościoła. Wchodzę więc w Opata Hackiego, mijając z lewej kościół Świętego Mikołaja. Bicie dzwonów usłyszę dużo później, teraz moją uwagę przyciąga… szelest targanej wiatrem i ciekawskimi palcami folii. „Kaszëbsczi bómczi” – głosi tabliczka wykonana ze złożonej na pół tektury, umieszczona na zorganizowanym naprędce straganie. Czarny marker dodaje: „Kup 10 opakowań, 1 dostaniesz gratis”. Nie ulegam jednak słodkiej pokusie, zmierzając w kierunku Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego na granicy z Grabówkiem. Kątem ucha wyłapuję jeszcze z Zamena jowialny męski śmiech. Wygląda na to, że mimo chłodu życie towarzyskie w okolicznościach trzepakowo-przyśmietnikowych kwitnie w najlepsze.

Mijam siedzibę Okręgowego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, która – zaskakująco! – dostarcza mi niespodziewanych wrażeń sonicznych w postaci metalicznego dźwięku śniegu spływającego po rynnach budynku – kap, chlup, plusk – oraz majestatycznego łopotania flag z OPEC-owym logo. Śnieg sypie coraz mocniej, przystaję więc na chwilę pod estakadą Kwiatkowskiego, aby się otrzepać. Zauważam, że godzinę wcześniej byłam NAD, teraz jestem POD łańcuchem aut – ich dźwięk nade mną, przytłumiony, paradoksalnie koi i daje poczucie bezpieczeństwa.

Niedaleko, tuż obok zaskakująco cichej zajezdni trolejbusowej, trafiam na tłum ludzi wychodzących z kolejnego już na mojej trasie kościoła. Skrzyp, chlap, plask – ich buty wyśpiewują pieśń początków zimy. Za rogiem czeka mnie zgoła inny dźwiękowy krajobraz, wchodzę bowiem na najdłuższą ulicę Gdyni. Licząca ponad osiem kilometrów Morska nie pozostawia złudzeń: może i niegdyś była Gdynia rybacką wsią, obecnie jednak zdecydowanie brzmi jak najludniejsze miasto niewojewódzkie w Polsce. Samochody szumią, ich silniki warczą, kierowcy słuchają świątecznych piosenek, myśląc, że podśpiewywanie (zwykle bardzo poza linią melodyczną oryginału) nie dociera do uszu przechodniów, bezpiecznie zakonserwowane w metalowych puszkach aut. Przez coraz gęstszy śnieg widzę i słyszę coraz mniej, w końcu z transu wyrywa mnie potężny ryk jakiegoś zwierza. Okazuje się, że „zwierząt” jest więcej. Poruszają się na dwukołowcach, a na głowie mają czapki świętego mikołaja. Okazjonalnie, brodząc w brunatnoszarym śniegu, doświadczam audialnie efektu Dopplera, gdy moją trasę przecina wóz straży pożarnej.

Skręcam w prawo przy Domu Towarowym Chylonia. Relikt przeszłości śpi snem zimowym niczym niedźwiedź, choć sen jego zdaje się coraz częściej całoroczny. Wchodząc w Chylońską, przypominam sobie, jakie dźwięki powitały mnie tu lata temu, gdy Chylonia była jedynie mglistym konceptem, dzielnicą na końcu świata. „Pociąg SKM do stacji Gdańsk Śródmieście przyjedzie z opóźnieniem około pięciu minut. Za opóźnienie przepraszamy” – z megafonu na dworcu rozlega się znudzony kobiecy głos. Ach, ile frustracji mroźnym porankiem wywołuje ten beznamiętny komunikat. I jak bardzo mnie teraz rozczulił!…

Jest coraz zimniej, śnieżyca rozpętała się na dobre. Jeszcze jakieś sześćset metrów. Przez chwilę towarzyszy mi przeciągły świst pociągu, idę bowiem wzdłuż torów. To właśnie dźwięk, który nierozerwalnie będzie mi się kojarzył z tym miejscem. Moim miejscem.

Po co mi był ten spacer? Czy potrafię jeszcze słuchać? Czy rozumiem, co miejsca chcą mi powiedzieć? Skupienie na pojedynczym dźwięku, jego źródle, stworzenie wokół całej historii, nie jest proste – audialny mindfullness męczy bardziej niż trening na siłowni. A jednak przynosi spokój. Daje ukojenie. Pozwala odkryć na nowo okrzepłe w naszym życiu miejsca. Otwórzmy więc uszy, otwórzmy serca – posłuchajmy naszych miejsc, posłuchajmy samych siebie.

Natalia Glinka-Hebel

Natalia Glinka-Hebel

Urodzona w 1989 r. na Warmii, od 2008 roku związana z Trójmiastem. Ukończyła szkołę muzyczną w klasie gitary. Absolwentka studiów magisterskich z filologii angielskiej (tytuł uzyskała, pisząc pracę o karnawalizacji w literaturze brytyjskiej) oraz przetwarzania języka naturalnego na Uniwersytecie Gdańskim, a także studiów podyplomowych „Muzyka w mediach” na Collegium Civitas (2020).

Współpracuje m.in. z magazynem Glissando i portalem Soundrive, przygotowując relacje z festiwali, recenzując płyty i przeprowadzając wywiady z artystami. Tłumaczy również teksty związane z szeroko pojętą muzyką współczesną oraz audiosferą.

Na co dzień pracuje w branży IT, po pracy szukając związków między przetwarzaniem języka a muzyką.

udostępnij:

Przeczytaj także:

Audiosfera w memuarach zaklęta Audiosfera w memuarach zaklęta Audiosfera w memuarach zaklęta
Antoni Michnik

Audiosfera w memuarach zaklęta

Falll l ll l  ll l l  lll l  ll lll l  l  lllll lll  ll l lll e Falll l ll l  ll l l  lll l  ll lll l  l  lllll lll  ll l lll e Falll l ll l  ll l l  lll l  ll lll l  l  lllll lll  ll l lll e
Katarzyna Podpora

Falll l ll l ll l l lll l ll lll l l lllll lll ll l lll e