Organizm

Impresja z wystawy „Fenomen Falowca” (Gdańska Galeria Miejska 2, 27.10.2023–21.02.2024). Na zdjęciu szydełkowa praca Julity Wójcik „Falowiec”, fot. Gdańsk Miasto Literatury
Impresja z wystawy „Fenomen Falowca” (Gdańska Galeria Miejska 2, 27.10.2023–21.02.2024). Na zdjęciu szydełkowa praca Julity Wójcik „Falowiec”, fot. Gdańsk Miasto Literatury

Unikatowy budynek Wielkiego Falowca znajduje się w późno wybudowanej części Gdańska (druga połowa XX wieku). Mijamy go w drodze ze Starej Oliwy do Wrzeszcza, robiąc niewielki łuk w kierunku morza. Trasa jest dobrze oznaczona i łatwa w użytkowaniu. Zwróćmy szczególną uwagę na długość Falowca: 860 metrów – swego czasu był to drugi co do długości budynek mieszkalny na świecie. Niezwykła jak na owe czasy i warunki architektura, potępiana przez współczesnych jako „szara” i „kanciasta”, została doceniona wiele lat później, o czym jeszcze napiszemy.

W tak ogromnym bloku mieszkało jednocześnie kilka tysięcy ludzi, tyle co w małym miasteczku. Rzeczywiście, dzięki znajdującym się wewnątrz lub w najbliższej okolicy pralniom, przedszkolom, szkołom, sklepom i innym instytucjom Wielki Falowiec był niemal samodzielnie funkcjonującym organizmem miejskim. (Zresztą próbowano mu nadać odzwierciedlającą to nazwę – Organizm – ale owa postsocrealistyczna terminologia nie przyjęła się powszechnie). Reprezentowane przez niego standardy urbanistyczne bywają przyrównywane do koncepcji miast renesansowych. 

Tego rodzaju sytuacja socjologiczno-architektoniczna, niespotykana wcześniej, rodziła zupełnie nowe i nieznane zachowania społeczne. Do dziś nie zbadano dokładnie owego oddziaływania Wielkiego Falowca. W czasach jego użytkowania nikogo to szczególnie nie zajmowało (zawsze bardziej interesują nas zabytki niż współczesność), a obecnie takich kompleksów już się nie buduje. Jednak pewne zjawiska można identyfikować pośrednio, znamy bowiem działalność i poglądy wielu ludzi, którzy część swego życia spędzili w Wielkim Falowcu, między innymi teoretyków urbanistyki, takich jak Wacław Wsielak, polityków – by wymienić najbardziej znanych: Damiana Farbackiego czy Zdenka Misiaczka, i wreszcie artystów – najważniejsi spośród nich to poeta Robert Wuzek, performersi z duetu Człowiek-Spinacz i Człowiek-Rozpinacz, rzeźbiarz projektu Kubatura karaoke Konstans Burczak. To tylko niektóre nazwiska… 

W okresie świetności Wielkiego Falowca mieszkało w nim łącznie około 50 tysięcy ludzi, tworzących szereg pod wieloma względami zbliżonych kultur – wymieniając chronologicznie: stoczniowców, popersów, blokersów, neodekadentów. W późniejszym okresie Falowiec stał się jedną z kolebek Buntu bez Prądu (BbP). Wszystkie te kultury zazębiały się, gdyż ich funkcjonowanie – w przeciwieństwie na przykład do kultur starożytnych – było niezwykle krótkotrwałe, ale jednocześnie, jak definitywnie ustalono już jakiś czas temu, nie można ich zaliczać do jednej epoki. Stwarza to pewne problemy badawcze, jako że charakter poszczególnych periodów się rozmywa. Dla nas jednak najistotniejsze jest to, że mikrokosmos Wielkiego Falowca (czy też Organizmu) w okresie jego funkcji mieszkaniowej zupełnie niepostrzeżenie zaważył na charakterze ówczesnego Gdańska, a w dużym stopniu odcisnął się także na kluczowych zjawiskach społecznych w całym kraju.  

Obecnie możemy oglądać bardziej lub mniej widoczną (zależnie od pory roku) zachodnią ścianę budynku, szeroką na 13 metrów i wysoką na 33 metry, bez okien. Jest to ściana szczytowa. W okresie schyłkowym Buntu bez Prądu – ze względu na całkowitą dezinformację, która stanowiła część programu działaczy tego ruchu – Falowiec, gdy w dnie Bałtyku zaszły zmiany tektoniczne, nie został ewakuowany. Przypomnijmy, że izostatyczne deformacje w Skandynawii doprowadziły ostatecznie do ruchów w platformie zachodnioeuropejskiej. Tsunami, które zalało wtedy Gdańsk, zniszczyło 90 procent budynków; ocalał tylko gotyk na obszarze Głównego Miasta, część Starej Oliwy, szczątki dwóch centrów handlowych we Wrzeszczu i właśnie Wielki Falowiec. Niektórzy badacze są zdania, że istniały dwa lub nawet trzy falowce (fantaści mówią o siedmiu!), jednak jest to mało prawdopodobne, gdyż nie da się wyjaśnić, dlaczego ocalał tylko jeden, i to w stanie niemal nienaruszonym. 

Dalsze dzieje Wielkiego Falowca są o tyle trudne do opisania, że badania, które można przeprowadzić, przypominają bardziej zgłębianie prehistorii niż historii, a to ze względu na niedostatek źródeł pisanych wynikający z chaosu administracyjnego. Gdańsk zamieniono w największe na świecie miasto-muzeum, starając się zachować wszystkie walory apokaliptycznego krajobrazu. Kustoszem Wielkiego Falowca został Erazm Przybyszewski – ekscentryk, poeta, teoretyk wojny biologiczno-chemicznej, astronom, z zawodu kucharz. W krótkim czasie przekształcił budynek w wielkie laboratorium nauki i sztuki, dokonując interesujących odkryć z pogranicza tych dwóch dziedzin. Przypomnijmy osławione i niekiedy szokujące eksperymenty, jak malowanie wielokolorowych, misternych obrazów promieniem RTG na skórze nieboszczyków (jednocześnie był to happening, gdyż obrazy deformowały się i znikały wraz z rozkładem ciał) czy wywoływanie synestezji za pomocą fal radiowych z możliwością pełnej kontroli nad rodzajem doznań. 

Po jakimś czasie Falowiec stał się swego rodzaju Centre Pompidou, gigantycznym budynkiem-miastem gromadzącym ludzi kultury, ale też mecenasów, wielbicieli sztuki, Nową Arystokrację, a nawet polityków, którym wypadało się tam pokazywać. Doceniono jego klasyczną już wówczas architekturę i nowatorskie rozwiązania, a wpływy z wycieczek napływających z całego świata pozwalały na finansowanie sztuki awangardowej, uważanej wówczas powszechnie za najbardziej znaczącą na świecie. Przybyszewski wywodził się z czwartej epoki Falowca, choć nigdy się z nią w pełni nie utożsamiał. Bliżej mu było do Buntu bez Prądu ze względu na nieco anarchizujące podejście do rzeczywistości. Jednak, jak każdy indywidualista i ekscentryk, rozbijał wszelkie konwencje. 

Mieszkańcy i bywalcy Wielkiego Falowca uczynili z niego jedno z wcieleń swojego pokolenia artystycznego. Część ich działalności poświęcona była samemu budynkowi. Przy zachowaniu podstawowych założeń konstrukcyjnych zmieniono fragmenty jego wnętrza pod kątem użyteczności (tzw. Wielki Eksperyment Wymuszonej Funkcjonalności), dookoła stworzono innowacyjny park, różniący się od znanych historycznie parków angielskich, francuskich czy japońskich. Posłużyła do tego między innymi inżynieria genetyczna i eksperymenty na roślinach oraz składzie gleby. Niektórzy dokonywali doświadczeń na własnej percepcji w celu wykrycia niekonwencjonalnych zależności estetycznych, niedostrzegalnych przy naturalnym działaniu ludzkiego mózgu. Posuwano się wręcz do zabiegów chirurgicznych na układzie nerwowym.  

W ciągu kilkunastu lat działalności Wielki Falowiec (w znaczeniu pokolenia artystów) wytworzył nową, pełną i skończoną epokę w literaturze, architekturze, urbanistyce, filozofii, perceptyzmie, elektroplazmatyce i gyspyndii. I jak każde pokolenie artystów przeżył swój rozkwit, przesilenie i schyłek. Wewnętrzna rywalizacja o wpływy, spory o wagę dokonań, posądzenia o plagiaty, wreszcie znudzenie – wszystko to spowodowało intensywny odpływ twórców. Skąpe źródła informują, że Falowca nie opuściło jedynie małe grono jego mieszkańców – byli to głównie artyści starego pokolenia, ludzie w podeszłym wieku i niechętni zmianom. 

Profesor Erazm Przybyszewski po jakimś czasie pozostał niemal sam. Zaczął budować fosę z wodą o specyficznym składzie i pielęgnował zasadzony przez swoich współpracowników gęsty drzewostan, który niemal całkowicie zasłonił budynek. W efekcie, jak już wspomnieliśmy, widać jedynie jego ścianę szczytową. Pracował też nad eksperymentem nazwanym – od wspomnianej, postsocrealistycznej terminologii – Projektem „Organizm”. Niewiele o nim wiadomo. 

Falowiec został w ten sposób odcięty od świata. Biorąc pod uwagę czas, jaki upłynął od odcięcia (138 lat), wszyscy jego rezydenci już nie żyją. Ze względu na nietypowe właściwości cieczy w fosie, a także przez pamięć dla wybitnych dokonań pokolenia Wielkiego Falowca postanowiono zachować go jako rezerwat, w który się nie ingeruje. Obowiązuje całkowity zakaz wstępu zarówno dla turystów, jak i mieszkańców okolic Gdańska, a także urzędników, policji i wojska.  

Nie dziwi jednak, że zakaz bywa łamany, zwłaszcza przez pary szukające romantycznych przygód. Miejsce, jak każdy zabytek o złożonej historii, obrasta legendami o dziwnych zjawiskach. Legendy te współgrają z doniesieniami o zaginięciach. Tylko w zeszłym roku zaginęło sześć osób, które po raz ostatni widziano w okolicy Wielkiego Falowca. Prawdopodobnie byli to ludzie szukający pretekstu do ucieczki z domu lub będący w konflikcie z prawem, chcący zmylić ślad dzięki legendzie Falowca.  

Nie wiemy, kiedy umarł profesor Przybyszewski, w jakich okolicznościach, gdzie i czy w ogóle jest pogrzebany. 

Obejrzawszy Wielki Falowiec, kontynuujemy naszą wycieczkę. Dojazd do zabytkowych ruin we Wrzeszczu wymaga skierowania się najpierw na zachód, a następnie na południe. 

* 

Z pionowej ściany wyrastały – lub raczej wypływały – wicie mięsistych grzybów. Właściwie wyłaniały się zewsząd, za każdym razem, kiedy pojawiało się światło. To był główny element krajobrazu, szara, pachnąca nadpsutym piżmem dominanta. Rosnąc wydawały dźwięki, jedne chrobotliwe, inne przypominające pękanie starych drzew. To tworzyło wrażenie ciasnoty, która kontrastowała z przenikającym wszystko światłem. W jakiś sposób plecha była przejrzysta, tak że widać było rzeczy znajdujące się poza ścianami, a może nawet ściany same przenosiły w osobliwy sposób wzrok poza swój obręb. Na zewnątrz był rodzaj lasu, pełen jakichś istot, które niemal się nie poruszały. Chociaż nie był w stanie ich od siebie odróżnić, był pewien, że każda z nich znajduje się w kilku miejscach na raz. Było nawet widać drugą stronę fosy. Jacyś ludzie patrzyli przez chwilę raz na niego, raz do jakiejś książki, odjechali, ale widział ich nadal, jak zestarzeli się w ciągu kilku chwil i po prostu zniknęli w oczach. Nie rozumiał, skąd wiedział o tym, że grzyby rosły zawsze przy świetle, skoro był tu dopiero od chwili. Jednak miał też przekonanie, że nigdy właściwie nie opuścił tego miejsca. Podłużny, nienaturalnie pogięty budynek patrzył na niego oknami do wewnątrz jak tysiącami oczu. Patrzył dosłownie. Pojął, że ten budynek to on. 

Gdańsk, 2009 

Sławomir Płatek

Sławomir Płatek

Gdański poeta, animator kultury, publicysta filmowy i literacki. Autor siedmiu książek poetyckich. Nagradzany w licznych konkursach poetyckich, obecnie juror i organizator. Dyrektor festiwalu Fala Poprzeczna w Gdańsku. Prezes Stowarzyszenia Salon Literacki, prowadzi działalność wydawniczą i warsztatową. Odznaczony Medalem Prezydenta Pawła Adamowicza za wieloletni wkład w życie kulturalne Gdańska.

 

udostępnij: