Kwestia źródeł
Jednym z najczęściej powracających problemów historycznych sound studies – tak jak i innych nurtów historii (między innymi społecznej, codzienności, sensorycznej) – jest kwestia braku źródeł wytwarzanych przez osoby pochodzące z niższych warstw społecznych. Wiek XX starał się z tym walczyć – chociażby poprzez rozmaite konkursy na pamiętniki – w wieku XIX jedynie sporadycznie pojawiały się fascynujące korpusy źródeł (takie jak choćby listy polskich emigrantów i emigrantek z Brazylii). Tym cenniejszy jest tekst opublikowany w 1908 roku w Berlinie, zatytułowany Jugenderinnerungen eines armen Dienstmädchens i podpisany pseudonimem Marie Sansgêne (Wspomnienia z młodości ubogiej służącej Marie Sansgêne, przeł. Janusz Mosakowski, wstępem opatrzył Peter Oliver Loew, Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2019). To wspomnienia, które prowadzą czytelników i czytelniczki przez różne warstwy Gdańska trzeciej ćwierci XIX wieku – gdy prowincjonalne miasto szykowało się do gwałtownych przemian następnych dekad – wyraźnie zarysowując społeczno-moralną perspektywę uchwyconego obrazu.
We współczesnych sound studies kwestia „punktu słyszenia” (ang. point of audition / POA; fr. point d’écoute) należy do żywo dyskutowanych tematów. Twórcą tego pojęcia – od początku krytycznej analogii do „punktu widzenia” – był Michel Chion (zob. Audio-wizja. Dźwięk i obraz w kinie, przeł. Konstanty Szydłowski, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty – Korporacja Ha!art, Warszawa–Kraków 2012, s. 74–78). Autor zwracał uwagę na to, że oba określenia funkcjonują de facto na dwóch poziomach: (a) perspektywy na dane zdarzenia (punkt widzenia danej postaci) lub (b) miejsca, z którego obserwujemy/nasłuchujemy. Wiele dyskusji na temat „punktu słyszenia” dotyczy różnic w filmowo-telewizyjnym konstruowaniu owej pozycji widza/słuchacza w przypadku spojrzenia oraz „słuchnięcia”. Jednak w wypadku literatury mamy do czynienia raczej z tym, co Chion nazywa „subiektywnym punktem słyszenia” (w opozycji do „przestrzennego”). I o takim właśnie punkcie słyszenia – indywidualnej perspektywie audialnej percepcji rzeczywistości – możemy mówić, czytając różne źródła: listy i pamiętniki, ale także prozę, poezję i dramaty. Możemy więc zastanawiać się także nad punktem słyszenia, z którego Marie Sansgêne postrzega audiosferę Gdańska swoich czasów.
We wstępie do polskiego wydania Wspomnień z młodości ubogiej służącej Peter Oliver Loew podkreśla „długie trwanie” gdańskich kontekstów aluzyjnego pseudonimu: „Sans gêne” (fr. „bez zahamowań”) to przydomek Catherine Hübscher, pochodzącej z Alzacji i nizin społecznych żony napoleońskiego generała François-Josepha Lefèbvre’a, któremu Bonaparte nadał tytuł księcia Gdańska. Z książki wynika, że autorka wspomnień poślubiła starszego, zamożnego mężczyznę, z którym opuściła Gdańsk i prowadziła dostatnie życie. Przedmowa tekstu wyraźnie sugeruje zresztą, że to on był inicjatorem spisania i wydania (pod pseudonimem) wspomnień. Czy tak było naprawdę? Trudno powiedzieć. We mnie przy lekturze momentami pojawiało się podejrzenie, czy oby na pewno bohaterka nie jest kreacją literacką w większej mierze, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka… Niezależnie jednak od tego, jak dalece możemy ufać w tym wypadku instancji autora/autorki, ze Wspomnień z młodości ubogiej służącej wyłania się złożony, wielozmysłowy obraz miasta.
Hierarchia społeczna i dźwięki
W mieście tym – oglądanym, ale i nasłuchiwanym z perspektywy dolnych szczebli drabiny społecznej – istnieje wyraźny porządek audialny, który przebiega w poprzek podziałów klasowych. W tym porządku głosy ludzkie przynależą sferze publicznej oraz światowi warstw niższych – stronice książki rozbrzmiewają nawoływaniami przekupniów (s. 23–24), zabawami i kłótniami dzieci (s. 24), rozmowami sąsiadów czy zbiorowymi interakcjami pomiędzy mieszkańcami a wojskiem, takimi jak witanie i żegnanie żołnierzy (s. 34). W czasach dzieciństwa narratorki w pejzaż dźwiękowy Starego Przedmieścia, gdzie wówczas mieszkała, wkradają się dźwięki zaskakujące, z odgłosami hodowanego ptactwa na czele, wybrzmiewającymi w przestrzeniach nominalnie miejskich (s. 20).
Tymczasem w świecie zamożnego mieszczaństwa oraz warstwy urzędniczej podstawą „dobrego tonu” jest milczenie (s. 68), które stanowi punkt wyjścia do performansów społeczno-klasowej przynależności i dyscypliny. Społeczna dominacja oznacza prawo dyscyplinowania oraz wydawania (audialnych) poleceń, na przykład major przywołuje swoich ordynansów, uderzając szablą w podłogę – ci to słyszą, gdyż ich izba znajduje się bezpośrednio pod jego gabinetem (s. 74). Granice prywatnych przestrzeni elit mają być również barierami przed ludycznymi (z definicji głośnymi) ekscesami pospólstwa.
Ten hierarchiczny audialny podział jest podtrzymywany także w przestrzeni miasta – na jej poziomie urbanistyczno-administracyjnym, różnicującym przedmieścia i centrum. I tak: na przykład robotnicy pracujący przy spławie drewna Wisłą na Przeróbce (w książce zniekształcony zapis fonetyczny Szarapka) mają prawo śpiewać (także po polsku), idąc przez Długie Ogrody, ale na wysokości Bramy Stągiewnej policja już tego zabrania (s. 45). Inną odsłonę tego samego zjawiska stanowi ingerencja policjanta związana z głośnym zachowaniem hodowanego przy domu drobiu. Gdy policjant chce za te hałasy ukarać mandatem matkę narratorki, ta opłaca prawo kogutów do piania podarkiem z zaszlachtowanej kury (s. 20). Rygorystyczny porządek audialny stanowi istotny element miejskiego świata – cechuje go wyraźna akustyczna hierarchia. Służba i podwładni mają być cicho (zob. na przykład s. 74–75), przedstawiciele warstw wyższych zaś – możliwe odizolowani od odgłosów życia codziennego.
W świecie warstw wyższych obowiązuje audialna samokontrola. Dyscyplina milczenia wyściela wnętrza mieszkań mieszczańskich elit – rozrzedzana performansami oraz rytuałami teatru życia społecznego:
Z powodu córek na wydaniu organizowano bankiety, na które zapraszano tylko wojskowych; zresztą moi państwo utrzymywali stosunki wyłącznie z rodzinami oficerów. Poza tym jedzenie było naprawdę dobre, tyle że nie było go zbyt wiele, dużo nakrywania i ciągły stukot naczyń na stole, na którym codziennie stały kwiaty, najczęściej sztuczne, ale niewiele rzeczy nadających się do jedzenia. (s. 64)
W porządku audialnym warstw wyższych pojawiają się wprawdzie wyrwy, lecz są one ukrywane – tak samo jak służba, prowadząca równoległe życie w przestrzeniach służbówek czy osobnych ciągach korytarzy w kamienicach. Narratorka wspomina o dwójce niesłyszących dzieci majora zamieszkującego kamienicę wraz z jej pracodawcami (rodziną pewnego generała), ale nie odnotowuje, by w jakikolwiek sposób uczestniczyły w życiu kamienicy i swojej rodziny.
Stopniowo narratorka będzie w stanie się odnaleźć w świecie milczenia – choć nim to nastąpi, zamożni pracodawcy zbesztają Marie między innymi za wypowiedzi i gwizdanie (s. 66–68) – dzięki różnym rodzajom nieformalnej nauki, która trwała przez całą jej młodość. Po latach młodzieńczy trening audialny przydaje się jej niemal tak bardzo jak różne gromadzone przez lata umiejętności kulinarne:
Właściwie to dzięki ulicznemu życiu zdobyłam umiejętność obserwacji, widzenia i słuchania, dzisiaj w moim mieszkaniu w ogóle nie potrzebuję przesiadywać przy oknie, by z różnych dźwięków wywiedzieć się dość dokładnie, co się dzieje na ulicy i w okolicy. Wciąż się dziwuję temu, że większość ludzi albo czegoś niedowidzi, albo niedosłyszy; no, ale oni nie nauczyli się za młodu metod właściwej obserwacji. (s. 24)
Dzięki przyswojeniu wymogów elit co do ich dźwiękowego otoczenia narratorka nabrała „też wielkiej wprawy jako pokojówka, ta zaś musi się poruszać bezszelestnie, obojętnie czy akurat zamiata, czy pali w piecu” (s. 66). Zachowywanie ciszy jest umiejętnością społeczną bezpośrednio powiązaną z normami dziewiętnastowiecznego teatru życia codziennego, a dla niewidzialnych aktorów – dosłownie złotem, bo wiąże się bezpośrednio z ich wypłatami.
Punkt słyszenia czy punkt podsłuchiwania?
Fascynujące zagadnienie w kulturze XIX wieku stanowi lęk warstw posiadających przed służbą – intrygami, kradzieżami, podsłuchiwaniem. Wątki te często pojawiały się w literaturze epoki, bodaj najczęściej w popularnych powieściach sensacyjnych lub szpiegowskich przełomu wieków. Podobne niepokoje znajdziemy w kulturze wizualnej belle époque – podsłuchująca służąca/pokojówka/gospodyni stała się wręcz jednym z toposów malarstwa epoki (zob. na przykład obrazy Fritza Paulsena, Theodorosa Rallisa, Rémy’ego Cogghe). Podsłuchiwanie zostało w ówczesnej kulturze wizualnej przypisane kobietom, chociaż zdarzały się również przedstawienia podsłuchujących mężczyzn – zwykle lubieżnych facetów w średnim wieku (na przykład obraz Francesca Bedy) lub… kardynałów (zob. płótna Henri Adolphe’a Laissementa czy Jehana Georges’a Viberta).




John L. Locke w historii podsłuchiwania (Eavesdropping. An Intimate History, Oxford University Press, Oxford 2010) przytomnie zwraca uwagę na to, że służba musiała regularnie obserwować życie swoich państwa oraz ich nasłuchiwać, by sprawnie wywiązywać się z obowiązków. Niekiedy zresztą nasłuchiwanie tego, co się dzieje w domu, oznaczało wzajemne szpiegowanie się członków rodziny. Autor podkreśla nieostre granice intymności i uznaniowe wytyczanie sfery tego, czego służba miała nie widzieć ani nie słyszeć. W przemianach architektury XIX wieku – wprowadzającej osobne korytarze dla służby oraz systemy dzwonków – Locke widzi między innymi chęć zapewnienia większej prywatności właścicielom w obrębie ich posiadłości.
We Wspomnieniach z młodości ubogiej służącej bohaterka/narratorka zdecydowanie bardziej niż plotkami i romansami rozgrywającymi się w dobrych domach jest zainteresowana żartami i psotami wymienianymi z ludźmi z jej warstwy społecznej. Lęki warstw wyższych przebijają jednak z tekstu, na przykład gdy radca rachunkowy, u którego zaczyna sprzątać, niepokoi się, kiedy służba przebywa w jego mieszkaniu:
Pokojami radcy zajmowałam się zawsze bardzo szybko i gruntownie, po czym znosiłam mu klucze o godzinę wcześniej niż poprzednia służąca, bo zawsze był bardzo niespokojny, gdy ktoś długo przebywał na górze. (s. 107)
Historycy oraz historyczki życia prywatnego łączą ewolucję przestrzeni prywatnych w XIX wieku ze wzrostem dążenia do indywidualnego rozwoju osobowości – to z kolei wiązało się między innymi z rozkwitem czytelnictwa i całego „świata przeżyć wewnętrznych”, ale także ze wzmacnianiem kulturowej dominacji mieszczaństwa wraz z jego stylami życia i etyką. W dziewiętnastowiecznym rygoryzmie i teatralizacji życia codziennego wiele badaczek i badaczy dostrzega świadectwo walki o pozycję społeczną między starymi a nowymi elitami. Czytając teksty na temat skandali (zwłaszcza obyczajowych) na szczytach władzy pod koniec XIX wieku, nie sposób nie dostrzec przede wszystkim rosnącego znaczenia wysokonakładowej prasy codziennej – głównego medium, poprzez które nagłaśniano skandale epoki. Można wręcz zaryzykować tezę, że to właśnie rozwój prasy wywołał falę lęków wśród możnych Europy i Stanów Zjednoczonych, czyniąc skandal nowym rodzajem wydarzenia medialnego.
W toposie „podsłuchującej służącej” można, moim zdaniem, znaleźć więc z jednej strony świadectwo lęków o pozycję w świecie rywalizacji i ciągłych zmian społecznych – pamiętajmy, że widmo socjalizmu i walk klasowych uporczywie krążyło wówczas nad Europą; z drugiej zaś wyraz lęków przed głębokimi społecznymi konsekwencjami przemian medialnych i wynikającymi z nich przeobrażeniami sfery publicznej. Stąd obawy elit wiązały się nie tyle nawet z potencjalnymi kradzieżami pieniędzy czy klejnotów, ile różnego typu kompromitujących materiałów – a więc na przykład listów czy dokumentów.
W toku długiego wieku XIX warstwy dominujące stopniowo są zmuszone uznać w służbie autonomiczne osoby – Alain Corbin podkreśla, że to właśnie zmienia relacje państwo–służba (Historia życia prywatnego, tom IV: Od rewolucji francuskiej do I wojny światowej, Ossolineum, Wrocław 2006, s. 200–206). Odpowiedzią na tę zmianę jest rygoryzm nakazujący bezszelestność i przezroczystość służby, stanowiący próbę ponownej konstrukcji prywatności w obliczu postępującego upodmiotowienia jednostki.
Podsłuchiwanie było uznawane nie tylko za ingerencję w prywatność, lecz również za istotne zagrożenie dla porządku społecznego – prawodawstwo przeciwko takim praktykom sięga w Anglii XIV wieku. W XIX wieku procesy dotyczące podsłuchiwania odbywały się na przykład w Stanach Zjednoczonych (zob. David J. Seipp, The Right to Privacy in Nineteenth Century America, 1981). Już w drugiej połowie stulecia dotyczyły także podsłuchiwania komunikacji prowadzonej za pomocą nowych technologii – telegrafu i telefonu (zob. Whitfield Diffie, Susan Landau, Privacy on the Line: The Politics of Wiretapping and Encryption, MIT Press, Cambridge, London 2007, s. 177). Osiemnasto- i dziewiętnastowieczne sądy same jednak chętnie korzystały z materiałów zgromadzonych dzięki podsłuchującej służbie. John L. Locke opisuje wykorzystanie informacji od podsłuchującej służby traktowane w brytyjskich sądach niemalże w kategoriach dziennikarstwa śledczego i służby publicznej (John L. Locke, op. cit., s. 184–186).
Punkt słyszenia Marie Sansgêne jest pozycją potencjalnie niebezpieczną dla klas wyższych. Te jednak w książce zostały przedstawione w pozytywnym świetle i z pominięciem skandalizujących historii (ich domeną jest w książce świat drobnomieszczaństwa i miejskiej biedoty). Czy narratorka przyswoiła sobie tożsamość warstwy społecznej, do której nominalnie należy, spisując swe wspomnienia? A może na kartach książki kontynuuje performans dobrej, dyskretnej, zaufanej służącej?
Świat przemocy
Określony przez podziały klasowe Danzig Marie Sansgêne jest miastem pełnym przemocy i niebezpieczeństw – zwłaszcza dla kobiet. W rozdziałach poświęconych dzieciństwu narratorki – zdominowanemu przez pracę, także kosztem szkoły – powracają wzmianki o biciu dzieci przez matkę, w tym wyciorem do czyszczenia karabinów, a także o różnych rodzajach przemocy wobec zwierząt. Świat spławu zboża, który Marie poznaje, mając kilkanaście lat (s. 43–44), to świat wyzysku i kradzieży: podkradania zboża, rabunku utargu (kobiety atakowane przez rabusiów na drodze między Scharapką a miastem), ale także związanych z tym napięć, wyrzutów sumienia, konfliktów i alkoholizmu (s. 50–55). Autorka kilkukrotnie opisuje przemoc ze strony alkoholików (s. 50–55, 58–59), również pod wpływem alkoholu próbują ją molestować (albo i zgwałcić) niektórzy z jej późniejszych pracodawców (s. 87).
Narratorka musi się w różnych sytuacjach bronić: na służbie, w przestrzeniach publicznych, w knajpach. Jej główną obronę stanowi głos. Używa go w sytuacjach zagrożenia – krzyczy, zarówno kiedy pracodawcy chcą ją wykorzystać, jak i wtedy, gdy w pracy węgorz owija się jej wokół ręki. W przytaczanych przez siebie epizodach broni różnych osób przed rabusiami czy niemoralnym żołnierzem, ale też spaceruje nocą i konwersuje ze znanym rzezimieszkiem, wśród adoratorów zaś ma zbiegłego więźnia. W tych fragmentach narracja momentami ociera się o granice wiarygodności (zastanawia na przykład regularne przebywanie Marie w przestrzeni publicznej po zmroku, co najmniej nieoczywiste w opisywanej epoce).
Czy przemoc, której doświadcza i którą obserwuje, kształtuje ją w takim stopniu, że nawet płatane przez nią figle ocierają się o agresję? Dzisiaj mówilibyśmy w ich kontekście o co najmniej problematycznych „prankach”. Lecz kiedy to dorożkarz postępuje podobnie wobec niej, narratorka reaguje przemocą (s. 84).
Normalizacja przemocy życia codziennego – a z nią także znacznej części nierówności społecznych – stanowi wyraźny rys opowieści Marie Sansgêne. Czy faktycznie typowa ówczesna gdańska oddolna perspektywa byłaby aż tak pogodzona z miejską rzeczywistością społeczną? Czy może kluczową rolę odgrywa tutaj awans społeczny narratorki, który ex post uzasadnia nostalgiczną idealizację brutalnego Gdańska? A więc: czy ostatecznie faktycznie mamy do czynienia z oddolnym punktem słyszenia, skoro doszło do jego przemieszczenia po drabinie społecznej?
Z pewnością możemy w książce usłyszeć dawny Gdańsk z perspektywy rzadziej spotykanej, z percepcją audialną nakierowaną na nieco inne dźwięki, brzmienia i relacje niż w większości źródeł. A żeby zrozumieć punkt słyszenia Marie Sansgêne – razem z jej wyobraźnią dźwiękową czy ramami dźwiękowymi jej świata – pewnie powinniśmy po prostu pogłębiać swoją wiedzę o brzmieniach i praktykach dźwiękowych epoki.