Sezon literacki 2025 już się na dobre rozpędził i pierwszy kwartał za nami. Spotkania poetyckie tu i tam. Slamy. Przeglądy. Premiery. Te wydarzenia corocznie wypełniają kalendarz. W niektórych planujemy wziąć udział, w komunikatorach oznaczamy swój status jako „zainteresowany” lub „wezmę udział”. Ale nie we wszystkich, nawet tych zaplanowanych, udaje nam się uczestniczyć. Na przeszkodzie może stanąć brak czasu, choroba, wymuszona przez rzeczywistość zmiana planów, zwykłe zapomnienie… Przydałaby się umiejętność bilokacji albo patent na podróż w czasie, ale któż ma takie zdolności? Może więc namiastką wydarzeń, na które nie udało się dotrzeć, i zachętą, by uczestniczyć w tych, które odbywają się w dogodnym dla nas miejscu i czasie, stanie się tych kilka krótkich relacji, obejmujących końcówkę sezonu 2023 i sezon 2024. Usiądźmy wygodnie w domu lub w podróży środkami komunikacji miejskiej i przy chwilowym braku czasu na bezpośrednie kontakty z literaturą poczytajmy o tym, jak to kiedyś gdzieś tam było…
Czy Homer grałby w baseball? Spotkanie z Kamilem Galusem (Gdynia, Przystań Poetycka „Strych”, 17 grudnia 2024)
Co poeta miał na myśli? Tak, tom poetycki Homerun fiesta zdecydowanie domagał się dyskusji, może nawet polemiki. Autor, który postawił czytelnikom wiele pytań, sam miał się z czego tłumaczyć.
Homerun (częściej zapisywane jako home run) to termin funkcjonujący w amerykańskim baseballu – perfekcyjne odbicie piłki, które pozwala zdobyć pałkarzowi cztery bazy, a tym samym punkt. Ale poeta gra tu w inną grę: od momentu wybicia pierwszej litery, pierwszego wyrazu zostaje uruchomiona energia leksykalna, która z impetem pędzi przed siebie. Czytelnik stara się nadążyć za nią wzrokiem i myślą, ale nie jest to łatwe, na zakrętach wypada się poza tor, lądując w dzikiej rzece. Nurt silny, bystry, zmienny, wijący się i rozcinany przez przeszkody w wodzie, które rozdwajają go na dwa lub kilka języków. Wszystko to wymaga natychmiastowych reakcji, szybkich ruchów, sprawnych manewrów łupiną interpretacji.
A może nie dać się ponieść nurtowi tekstu, czytać wolniej, metodą na plastry salami, wers po wersie? Ta próba przynosi wątpliwości natury semantycznej. Czy nie mamy tu do czynienia ze strumieniem słów na wzór wypływającego z podświadomości pisma automatycznego surrealistów? Czy poeta nie wciąga nas w dadaistyczną rozgrywkę, rzucając czytelnikom literę-piłeczkę? Skąd pojawiające się w zderzeniu z tymi tekstami poczucie absurdu lub nonsensu? Czy autor zapanował nad językiem, czy też nie? Wreszcie: jak czytać i interpretować tę nieprostą semantycznie poezję?
Dyskusja trwa, biegniemy od bazy do bazy, od nurtu do nurtu. Autor, prowadzący, publiczność… Tak, autor panował nad językiem, jednak element nieposkromienia budzi w nim ciekawość, jakie efekty przyniesie pozostawienie językowi swobody i z jakimi reakcjami czytelników się spotka. Ale nie ma zamiaru się z tego wszystkiego tłumaczyć. Pisanie to pisanie – warsztat i szczypta tajemnicy, tajników autorskich. Zresztą autor nie odpowiada za to, jak czytelnik zareaguje na dziką rzekę wersów i fraz, na potok słów, cieki znaczeń.
Czytając wodę na rzece, trzeba obserwować nurt i jego zmiany, wypatrywać przeszkód widocznych i niewidocznych, o których obecności świadczą oznaki na powierzchni, rozpoznawać, gdzie głębia, gdzie płycizna i czy zbliża się przełom z silnym bystrzem. Zatem skoro nurt szybki, trudno płynąć wolno. Skoro dużo zwrotów i zakrętów, trzeba szybko reagować i zmieścić się w drożny przepływ. Nie zapominać o cofkach, korzystać z zatoczek, w których można się zatrzymać, by odpocząć lub przyjrzeć się uważniej dzikiej rzece. Liczą się wszystkie umiejętności techniczne i siła mięśni. Każda interpretacja jest uprawniona, jeśli pozwala przepłynąć tę rzekę i dotrzeć do ostatniej bazy, wykorzystując czas, jaki zaoferował poeta, celnie odbijając piłkę.
*
Kamil Galus (ur. 1993) – poeta, redaktor, animator. Autor czterech książek poetyckich: Trzęsawisk (Mamiko, Nowa Ruda 2017), Zaduch (Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2019), Iskanie felgi (WBPiCAK, Poznań 2021) i Homerun fiesta (Convivo, Warszawa 2024). Publikował między innymi w „Odrze”, „Przekroju”, „Helikopterze”, „Tlenie Literackim”, „Autografie”, „Kontencie”, „Stonerze Polskim”, „Zakładzie” i „Fabulariach”. Redaktor czasopisma literackiego „Strona Czynna”. Mieszka w Gdańsku.
Może grzybiarki nas ocalą… Spotkanie z Agatą Jabłońską (Gdańsk, księgarnia Tajne Komplety, 5 grudnia 2024)
W grudniowy wieczór nad Gdańskiem zajaśniał Księżyc grzybiarek. Blade światło spłynęło na kamienice Gdańska, na ulicę Długą. Stało się to za przyczyną spotkania autorskiego w Tajnych Kompletach z Agatą Jabłońską, poetką z Krakowa, wokół jej najnowszego tomu wierszy.
Grzybiarki – być może tajne stowarzyszenie kobiet wzorowane na kołach gospodyń wiejskich i miejskich – znają się na magicznych sprawach i przekazują potomnym swe dziedzictwo, przede wszystkim jednak znają się na grzybach. A z grzybami, jak wiadomo, nie ma żartów – na grzybach lepiej się znać. Księżyc zaś… Cóż, księżyc przykuwa wzrok, wprawia w zadumę, rozświetla ciemne zaułki, zagajniki, knieje. Po lasach w świetle księżyca chodzą grzybiarki – te grzybiarki – i snują gawędy. Pod stopami strzelają gałązki i szeleści darń, a grzybnia i mech tłumią odgłos kroków. Dokąd zaprowadzi nas grzybiarka? Jaką ścieżką będziemy za nią kroczyć, gdzie i jak na tym wyjdziemy?
Światło księżyca gwarantuje dyskrecję, ale język łamie znaczenia – jak patyki pod stopami. Nie bierze jeńców, idzie jak pilarka, pozostawiając za sobą wióry, wytyczając przejścia, dukty przez las komunikacji. Jest i echo, jak to w lesie. Niesie się głos, odbija, powraca, nabiera nowych sensów – nazywają to interpretacją. Słychać akcenty bajkowe, baśniowe. To mistyczny kod dostępu. To zakonspirowany przekaz. To kamuflaż delikatności grzybni, darni, drzew, wartości, które są narażone na brutalną, grabieżczą działalność człowieka. Ten nierozważnie rozrywa grzybnię, zdziera darń, zostawia za sobą wyręby i zwałki. Zwierzętom myli drogi. Powala drzewa z nóg i układa je w stosy. Tak samo traktuje swoje życie i relacje.
Ale grzybiarki gawędzą o czymś jeszcze. O tym, jak żyć – jaką ścieżką iść przez ciemny las, skręcić w lewo czy w prawo, gdzie szukać więzi i stałości. Może grzybiarki nas ocalą? One jednak o tym nie mówią – są realistkami i twardo stąpają po ziemi. Zdarza się, że nawet rapują. Strona po stronie patrolują las, życie – i raportują, i gawędzą – i włóczą się noga za nogą w świetle księżyca. Pomimo mroków kontrast jest wyraźny. Nie ma niedomówień. Droga leśna wyłączona z użytku (tytuł wiersza ze strony 61) dla drzew i zwierząt jest symbolem kataklizmu; ptaki z wrzaskiem lecą donikąd. Panaceum – asana las, buk jak babcia wierzba, kot, co czmychnął w las, smok, co zaprasza do pnia, i wola płynięcia z wodą, a niej jej przekroczenia. Ostatni wers brzmi: „ciało w słońcu” – zatem wstaje dzień, księżyc zachodzi, opowieść się kończy. Do kolejnej nocy… Tylko czy ziemia będzie miała siłę wykonać kolejny obrót? Pewne jest jedno: Czerwony Kapturek w lesie nie spotyka wilka, lecz pilarza…
Spotkanie z grzybiarką Agatą Jabłońską poprowadziła Marta Pilarska, fanka grzybobrania w świetle księżyca.
*
Agata Jabłońska (ur. 1985) – autorka trzech książek z wierszami: Raport wojenny (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2017), Dla moich dziewczyn (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2021) i Księżyca grzybiarek właśnie (papierwdole – Katalog Press, Kazimierz–Podgórze–Rybnik–Muirhouse 2023). Historyczka sztuki, muzealniczka. Chodzi po górach, fotografuje, protestuje, performuje, obserwuje. Mieszka z kotami.
Postrzeganie niewidocznego. Spotkanie z Dominiką Lewicką-Klucznik (Gdańsk-Zaspa, Gdański Archipelag Kultury „Plama”, 21 października 2024)
Kto nie zna tego miejsca? Łupina kultury w morzu blokowiska, kołysząca się wokół spiętrzonych fal z wielkiej płyty. To tu odbywają się wystawy plastyczne, spotkania literackie, warsztaty, spektakle teatralne, seanse kinowe, koncerty, slamy i wiele innych wydarzeń.
Wszedłem na spotkanie do sali galeryjnej. Czekały już rozstawione krzesła, stolik, książki… Na ścianach obrazy. Trwała wystawa absolwentki gdańskiej ASP Aleksandry Grabowskiej zatytułowana Mikrorelacje. Tematem prac były bakterie i grzyby przedstawione w przybliżeniu, jakby wzięte pod lupę czy mikroskop. Jak informował opis wystawy: „wizualne laboratorium”, „powaga w postrzeganiu niewidocznego”.
Bohaterką spotkania poetyckiego była poetka z Elbląga Dominika Lewicka-Klucznik oraz jej piąty, najnowszy zbiór wierszy pod tytułem Rewir (Fundacja Duży Format, Warszawa 2024). Pomarańczowa okładka zapowiadała energetyczną i optymistyczną lekturę. Jednak nic bardziej mylnego. Po otwarciu tomiku jasność bije wyłącznie od białego papieru i talentu autorki. A czarne czcionki – niczym czarne dziury – przeciągają wszystko, co napotykają, bezpowrotnie na poetycką stronę mocy. I to jest zagadka – te same czcionki każdego pochłaniają inaczej. Czytelnik nie pozna w pełni zamysłu autorki, autorka zaś nigdy nie będzie miała pewności, co w czcionkach zobaczy czytelnik, lecz jednocześnie wszyscy zyskują szansę, by doświadczyć „powagi w postrzeganiu niewidocznego”. Bo czym zajmują się poetki i poeci, jak nie tym czymś „niewidocznym”?
Rewir to zbiór wierszy o relacji, o niewidocznej infekcji i widocznych skutkach. Zarażony organizm-relacja słabnie. Powiększenie: wers po wersie, wiersz po wierszu śledzimy objawy, diagnozujemy przyczyny. Bo na początku wszystko było dobrze… „Wszyscy kochają Annę” – ta fraza powracała w rozmowie wiele razy. To kanwa zbioru. Wytyczna i styczna. Anna, która może być kimkolwiek, objawi się czytelnikom – matką, córką, kochanką, siostrą, babcią, teściową, sąsiadką, niespełnioną miłością, a nawet Polską… Obrazowe wiersze odmieniają Annę przez wszystkie przypadki i rodzaje. Śledzimy wewnętrzny monolog beneficjentki/beneficjenta, a może dłużniczki/dłużnika relacji. Połóżmy zbiór na szkiełku i pod obiektywem własnej lektury poznajmy tę opowieść – zobaczmy relację, zależności i zmiany w organizmie niewidocznego. W Rewirze.
Czas na prozę: spotkanie poprowadził Wojciech Boros, a otworzyła Katarzyna Andrulonis. Lektura dostępna w internecie. Na zakupy!
*
Dominika Lewicka-Klucznik (ur. 1978) – animatorka, filolożka. Publikuje w antologiach, pismach literackich i kulturalnych. Od początku istnienia Alternatywnego Elbląskiego Klubu Literackiego angażuje się w jego działania pisarsko oraz organizacyjnie. Od marca 2014 roku jest prezeską Stowarzyszenia Alternatywni, które zajmuje się organizacją wydarzeń kulturalnych w Elblągu, a przede wszystkim Festiwalu Literatury „Wielorzecze”.
Aglomeracja i zioła. Spotkanie z Małgorzatą Wątor (Gdynia, Przystań Poetycka „Strych”, 24 września 2024)
Tym razem gościnią Przystani Poetyckiej była Małgorzata Wątor, a pretekstem do rozmów książki poetyckie: Ogród/Zélnik (Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2022) oraz Krata/Krôta (Instytut Wydawniczy Świadectwo, Bydgoszcz 2024). Ta ostatnia była niespodziewanie wyciągniętym z autorskiej talii kart – lub wręcz z rękawa – jokerem. Autorka zaskoczyła wszystkich, przemycając na spotkanie prapremierę swego najnowszego tomu.
Nowy tom, przepełniony roślinami, wyrósł z poprzedniego – z Ogrodu. Komplementarność i konsekwencja ewolucji form, problematyki i warsztatu pisarskiego są godne uwagi i polecenia. W Ogrodzie obyczajowe i ważkie tematy przeplatają się z opisami przyrody, gdańskiej i nie tylko gdańskiej. To parki i ostoje, oprowadzanie, mapowanie i wrastanie w tkankę aglomeracji, to ludzie i adresy. Autorka –sporządzająca przypisy o sobie, o swoich poglądach czy spostrzeżeniach na temat rzeczywistości – wkracza w dzielnice miasta, podejmując z nimi polemikę i zapisując się na mapie tkanki miejsko-parkowej. Oswaja je ze sobą i dla siebie. To dojrzały zamysł i proces. To wyjście sobą poza siebie.
Tom Krata ukonstytuowany jest przez autorskie definicje i gawędy, metaforyczne przypisy i przepisy na różnorakie problemy, sposoby na odczynianie uroków… To już sama szeptucha mówi, pisze, do ucha… Cssst… Nie mogę ani nie chcę spojlerować, zanadto ujawnić autorskich tajników. Bo mi jaki urok zada czy ziołem uraczy… Polecam więc, by samodzielne i na własną odpowiedzialność wsadzić nos w tę zieloność i mocno się zaciągnąć, jak niektórzy po spotkaniu zaciągali się kaszubską tabaką. Jako że tom dwujęzyczny, polski i kaszubski, tychże akcentów nie mogło zabraknąć. A co autorka zasiała, to zasiała. Kto ma pragnienie na więcej, niech czyta.
*
Małgorzata Wątor (ur. 1988) – poetka publikująca zarówno w języku polskim, jak i kaszubskim. Oprócz tomów prezentowanych na spotkaniu autorka zbioru Przeznaczona/Namienionô (Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2020). Publikowała między innymi w „Akancie”, „Autografie”, „Fabulariach”, „Migotaniach”, „Odrze”, „Stronie Czynnej”, „Zymku”. Należy do Literackiego Klubu „Wers” w Bytowie, do grupy Wtorkowych Spotkań Literackich w Słupsku i Gdańskiego Klubu Poetów.
Ostoja w centrum zamieszania. Spotkanie z Piotrem Wiesławem Rudzkim (Gdańsk-Oliwa, Peron 1, 23 maja 2024)
Peron czy pociąg – co na stacji kolejowej jest ważniejsze? Bez stacji i peronów pociągi stawałyby w szczerym polu lub nieużytku, a wsiadanie i wysiadanie byłoby czynnością wymagającą solidnej kondycji. Pociągi na stacji zatrzymują się tylko na chwilę, a peron to jej nieodłączny i stały element. To on jest świadkiem pożegnań, powitań, śmiechu, łez, ostatnich szeptów czy okrzyków.
Być może to właśnie z tego dylematu i wniosków, do których prowadzą próby jego rozwikłania, swój manifest artystyczny wywiódł Pomorski Projekt Poetycki „Pantograf”, inicjując w Gdańsku-Oliwie cykl spotkań artystycznych. Piotr Wiesław Rudzki, dyżurny Peronu 1, rozpoczął ów cykl wierszem Konduktorka, a za nim, jak za lokomotywą Brzechwy, podążyły kolejne wagoniki: akcenty historyczne, krytyczno-literackie, happeningowe i inne.
Gdańsk-Oliwa to wyjątkowa stacja. Co prawda jak na wszystkich innych można tu zakupić bilety na podróż, wsiąść do pociągu lub z niego wysiąść – słowem, jest tu wszystko, czego podróżni potrzebują i czego mogą oczekiwać – ale w tunelu dworcowym znajduje się instalacja poruszająca tematykę współczesnej dewastacji zabytkowych kafli, uświadamiająca zjawisko nieuniknionego przemijania. No i najważniejsze: jest jeszcze Peron 1. A na nim, w urokliwym budyneczku niegdyś dyżurnego ruchu, kierującego ruchem pociągów, znajduje się małe bistro. Tu można umilić sobie oczekiwanie na odjazd lub przyjazd. Przegryźć coś, wychylić coś ciepłego lub zimnego, skorzystać z rozkładu kulinarnego, do którego projekt Pantograf postanowił dodać swoją art-ofertę: wiersze, prelekcje, teatr młodzieżowy, interakcje z podróżnymi na peronie i w pociągach. Na stacji w Gdańsku-Oliwie mamy więc scenę peronową, a na niej – chyba jedyny taki spektakl stacyjny.
Może ktoś postanowił przepuścić swój pociąg i popatrzeć na rozwój scenicznych wypadków, czekając na następne połączenie? Może zaintrygowane twarze w oknach wagonów wyrażały dramatyzm nieuniknionego odjazdu i poczucie odizolowania? Być może… Jedno jest pewne: inicjatywie tej nie zależy na zyskach z przewozów kolejowych; przeciwnie – jej celem jest zatrzymanie podróżnych, wykolejenie ruchu ciał z torów, schematów i rutyny. Przewrotnie dąży ona do generowania spóźnień i wewnętrznego ubogacania nie-podróżnych. Jej aktorzy to zwolennicy zatrzymania i postoju, wyznawcy idei porzucenia pośpiechu i przerwania gonitwy po stalowym kręgu godzin. Stuk puk, stuk puk. Ile można tak wkoło? Dzień za dniem…
Peron 1 jako strefa kulinarna z dodatkiem kulturalnym staje się ostoją w samym centrum zamieszania, oazą na pustyni pędzonych wiatrem ziaren piasku. Kuszącym, choć utopijnym dążeniem do zatrzymania ruchu, pędu i wewnętrznego stukotu. Ale kto wie, może w tym szaleństwie jest metoda? Jeden krok z wagonu, zmiana pociągu na ten do sztuki… W głośniku słychać komunikat dyżurnego peronu: „Proszę wsiadać, drzwi nie zamykają się”.
*
Piotr Wiesław Rudzki (ur. 1977) – poeta, prozaik, teolog, dokumentalista i działacz kulturalny. Pracownik pomorskiej oświaty, kierownik koła literackiego Bohema Nova. Inicjator, reżyser oraz aktor teatru studenckiego Dwa Księżyce (1999–2004) i The Train Jazz Theater (od 2011 roku). Założyciel oraz członek ogólnopolskiej grupy poetyckiej WARS i współtwórca Pomorskiego Projektu Poetyckiego „Pantograf”, którego celem jest wydawanie bibliofilskich almanachów o charakterze filozoficznym, kulturalnym, a także podróżniczym (mariaż poezji z koleją). Współpracował z czasopismami „Poznaj swój kraj”, „Koleje małe i duże”, „Lampa”, „Autograf”, „Topos” oraz „Bliza”.
Gdańskie Alcatraz. Spotkanie z Patrycjuszem Dziczkiem (Gdańsk-Przymorze, Biblioteka Uniwersytetu Gdańskiego, 10 stycznia 2024)
Wszyscy, którzy tu trafiają, muszą odsiedzieć swoje, i to bezwzględnie. Obsługa obiektu dyżuruje i pilnuje porządku. Obszerne hole; zimne, metalowe, ażurowe schody; spływająca nimi z góry cisza, która splata się ze smugami światła i opada na pochylone sylwetki. To miejsce dla skazańców. Ludzi, przeważnie młodych, skazanych na naukę. Zamknięci pośród książek, poznają, jak przekraczać mury i kraty, jak szukać wolności…
Patrycjusz Dziczek, jak podejrzewam, wcześniej odsiedział swoje tu lub w podobnym obiekcie. Wyszedł na wolność już dość dawno temu i wrócił na chwilę – nie jako recydywista, lecz gość honorowy. O wyznaczonej godzinie osoby przybyłe na spotkanie zostały wpuszczone do bibliotecznej sali odwiedzin. Była spora, rozstawione krzesła, foteliki i stoliki. W tej przestrzeni uczestniczyliśmy w premierze drugiego tomu wierszy autora znanego w światku poetyckim jako Młody Byron. Tytuł tomu: My dorośli, zagubieni chłopcy (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 2023).
Pierwszy, debiutancki tom autora ukazał się w 2011 roku. Od tamtej publikacji, zatytułowanej Polowanie na malinowy śnieg, minęło trzynaście lat! Co wydarzyło się w tym okresie, jakich wątków dotyka nowy zbiór utworów? Otwiera go wiersz – a właściwie lekko napisana poetycka proza – O obrotach ciał niebieskich, które się stykały, mówiący o gorącej aurze zmysłów, o sopockim potoku testosteronu, o punktach stycznych relacji, poszukiwaniach właściwego nurtu, zakrętu, zatoczki, kończy zaś podobnie skonstruowany utwór pod tytułem O obrotach ciał niebieskich, które się mijały, zamknięty słowami:
My, dorośli zagubieni chłopcy
powinniśmy dojrzewać szybciej
i rozumieć więcej
zanim dojrzejemy i zrozumiemy
wszystko
czego już nie ma
Co oddziela te dwa utwory? Zaryzykowałbym stwierdzenie: przewroty ciał niebieskich lub przewrót w ciele niebieskim… Dziewczyna, Dziecko, Matka, Ojciec – siły przyciągania i ciążenie. Galaktyka tego tomu znajduje się, mam wrażenie, gdzieś niedaleko innej poetyckiej galaktyki – Lat świetnych Aleksandry Wrony. To jakby bliźniacze konstelacje wierszy o podobnej sile przyciągania, choć oczywiście o własnej masie. W czym tkwi podobieństwo? Odpowiedzi polecam szukać w aerodromach wydawnictw i księgarni, aby samodzielnie przekroczyć ściany okładek, dać się zamknąć jak w Alcatraz, a jednocześnie uwolnić…
*
Patrycjusz Dziczek (ur. 1983) – poeta, twórca i założyciel kawiarenki artystycznej Młody Byron w Dworku Sierakowskich w Sopocie. Publikował między innymi w „Autografie”, „Migotaniach i Przejaśnieniach”, „Tyglu Kultury”, „Poboczach”. Członek Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach (PSTTSR). Mieszka w Gdańsku.
Haloween-Slam, czyli po prostu slam (Gdańsk, Lawendowa 8, listopad 2023)
Muzyka młodego tczewskiego duetu Wizja Płynna melodyjnie wypełniała lokal Lawendowa 8 w Gdańsku. Elektrobity bulgotały rytmicznie, jak pęcherzyki powietrza wpompowane do akwarium. Przez obszerne tafle okien widać było skłębione korpusy, grzbiety, płetwy, pyszczki. Tłok jak w stawie hodowlanym lub w zakładzie bukmacherskim. Zarzucamy haczyki? Obstawiamy, kto wygra?
Taki był początek slamu zorganizowanego przez Weronikę Sikorską i współprowadzonego przez Ulę Sikorę, które z zapałem zliczały ludzkie wiersze jak grzeszki. Publiczność, jak to w slamie, głosowała poprzez uniesienie ręki lub kartki. Kciuk w górę lub w dół? Kto wygrywa, kto przegrywa? Slam niczym rozgrywka o los duszy – która wstąpi do nieba, a która dozna katuszy?
*
Urszula Sikora (ur. 1988) – psycholożka i poetka. Autorka tomu poetyckiego Trzynasty miesiąc (2023), za który została nominowana do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut i Nagrody Poetyckiej im. Kazimierza Hoffmana KOS 2024. Swoje wiersze publikowała między innymi w „Fabulariach”, „Wysokich Obcasach”, „Blizie”, „Autografie”, „Stronie Czynnej”. Dwukrotnie reprezentowała Trójmiasto w Ogólnopolskich Mistrzostwach Slamu Poetyckiego w Poznaniu. Regularnie organizuje i/lub prowadzi wydarzenia kulturalne i warsztaty twórcze w Trójmieście. Mieszka w Gdańsku.
Weronika Sikorska (ur. 1999) – studentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku na kierunku intermedia, wcześniej Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku filologia polska. Miłośniczka sztuki wszelakiej, poczynając od malarstwa, a kończąc na literaturze pięknej. Udziela się w życiu artystycznym Trójmiasta, publikuje w pismach artystyczno-literackich, jest stałą bywalczynią slamów poetyckich.
Otwarte na klucz. Spotkanie z Wojciechem Kassem (Biblioteka w Gdańsku-Oliwie, 24 listopada 2023)
Gdański Klub Poetów. Gość wydarzenia: Wojciech Kass. Tego autora w Trójmieście nie trzeba przedstawiać, niemniej prowadząca spotkanie Gabriela Szubstarska przygotowała solidny wyciąg informacji z biografii artystycznej autora, o których sam autor niemalże już nie pamiętał, więc był promiennie zaskoczony tą wiwisekcją i ocaleniem wielu wątków od zapomnienia. Czasu na przypomnienie wszystkiego jednak nie było, wszak należało porozmawiać o poezji jako takiej, o aktualnościach i o wierszach z promowanego tomu Otwarte na klucz (Iskry, Warszawa 2023). Z pogadanki o historiach biograficznych być może powstanie słuchowisko w częściach – materiał to interesujący i dość obszerny…
Podczas rozmowy autor barwnie, żywiołowo, niczym Indiana Jones, opisał przygodę tworzenia wiersza. Wiersz powstaje od nieopisanego jeszcze zamysłu, od pierwszego słowa, które wyznacza – kreuje, kreśli – początek ścieżki. Kolejne wyrazy rozwijają prostą, wchodzą w zakręty, dorabiają tło, budują scenografię, wiodą dalej, do przodu, do końca… Tam, gdzie apogeum. Język odpoczywa, patrząc z drżeniem na przebyty szlak. Pierwszy wiersz, zatytułowany Zwiadowcy, dobrze oddaje ten proces, ale przewrotnie kończy się wersem: „Tak zaczyna się wiersz”. Zatem od końca… Stop! Od początku odsyłam do lektury wierszy.
*
Wojciech Kass (ur. 1964) – poeta i eseista, autor dwudziestu książek poetyckich. Jego wiersze tłumaczone były na język angielski, bułgarski, chorwacki, czeski, francuski, hiszpański, litewski, niemiecki, rosyjski, serbski, słoweński i włoski. Od 1997 roku pracuje w Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu na Mazurach.
O Bohumilu Hrabalu. Spotkanie z Franciszkiem Bielaszewskim (Gdańsk, Pracownia „LiterAkje” w WL4 Mleczny Piotr, październik 2023)
To było w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, kilka lat po praskiej wiośnie, stłumionej przez wojska Układu Warszawskiego. Franciszek Bielaszewski zrządzeniem losu znalazł się w Pradze i został tam na dłużej, aż do aksamitnej rewolucji. Jako literat wiódł aktywne życie literackie, jawne i niejawne, jak to w socjalizmie i wobec reperkusji bywało. Zawiązał bliską więź z pisarzem Bohumiłem Hrabalem i praską bohemą. Wspierał wydawniczo, przetłumaczył dla „Literatura na Świecie” opowiadanie Hrabala Obsługiwałem angielskiego króla. Przesiadywał w piwiarniach, gdzie rozmowy przy pienistym trunku przekraczały granice nastrojów i ustrojów. Swoje przygody i wspomnienia, te wesołe i poważne, opisał lekko i z humorem w książce Tak, panowie, idę umrzeć. O Hrabalu i piwoszach (Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2003). Jako że gros akcji książki toczy się w piwiarni u Zlateho Tygra w Pradze, a budynek, w którym mieści się WL4 – tzw. Mleczny Piotr – był dawniej karczmą, należało z tej koincydencji wyprowadzić praktyczne wnioski: rozmowy i lektury poszerzono o degustację piw czeskich. Franciszek Bielaszewski okrasił spotkanie gawędą, prezentacją białych kruków, egzemplarzy z drugiego obiegu, które zgromadził w swych bogatych zbiorach.
Kto chce poznać literackie perypetie, smaczki kulinarne i towarzyskie, dowiedzieć się, jak się skończył dla Czechów pierwszy w życiu kontakt z polskim spirytusem i czym był „pogrzeb czeskiej literatury”, temu lekturę książki Bielaszewskiego polecam.
*
Franciszek A. Bielaszewski (ur. 1949) – pisze wiersze, prozę, sztuki teatralne, aforyzmy, reportaże; tłumaczy na język polski i czeski. Pod koniec lat siedemdziesiątych wyjechał na stałe do Pragi, przez wiele lat podróżował po krajach Europy. W 2004 roku przeprowadził się do Londynu. Był redaktorem naczelnym wydawanego tam miesięcznika literackiego „Rzecz Pospolita Kulturalna”. W 2017 roku wrócił do Polski.
Charon nad Motławą. Spotkanie z Marcinem Zegadłą (Gdańsk, Księgarnia Marpress, wrzesień 2023)
Weszliśmy na pokład Marpressu. Zegar wybił godzinę spotkania autorskiego i zamilkł. Od tego momentu czas odmierzały na przemian pytania prowadzącej spotkanie Marty Pilarskiej i przewracane strony tomu wierszy Marcina Zegadły Tak pięknie ci umarłem (Instytut Mikołowski, Mikołów 2024). W książce co wiersz, to przemijanie i śmierć albo pogrzeb i pochówek. Kadzidła papierosów i energetyzujące używki, i liczne dopływy czarnej kawy – słuchając, w duchu mówiłem sobie: dobrze, że chociaż słodzonej…
Mary wierszy krążyły nad publicznością i regałami pełnymi książek. Poeta umierał z każdą minutą rozmowy i z każdą przewróconą kartką. Dziw, bo na pewno robił to nie po raz pierwszy. A poza tym wszyscy na to przyszli, na to czekali, jakby to był jakiś umówiony rytualny spektakl. Więc jak to jest z tym umieraniem? Czy jak z kołatką, którą kręcimy głośno i namiętnie, dopóki starczy sił i tlenu wpompowywanego w krew, płynącą jak Motława, zanim gdzieś tam, za księgarnią, wpadnie do Martwej Wisły, aby dalej zniknąć, bez prawa odwrotu, w zbiorowej mogile Zatoki Gdańskiej?
Autor jak stary wioślarz – z powagą, choć od czasu do czasu chichocząc – z wprawą poruszał wiosłem. Jego głos, mimika, ciało były wszędzie naraz: na dziobie, na rufie i u każdej burty. Chyba dbał o swoich pasażerów, nie chciał, by z tej opowieści o umieraniu zrobiło im się nazbyt smutno. Płynęliśmy zatem w marpressowej łodzi niczym Motławą lub Styksem, świadomi, że nic nie wstrzyma biegu rzek.
Na koniec autor pobłogosławił zakupione książki z wierszami i w dobrym nastroju – żyw – wyszedł z księgarni… No to jak jest z tym umieraniem?
*
Marcin Zegadło (ur. 1977) – poeta, recenzent (między innymi „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka”), publicysta; absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Łódzkiego. Autor ośmiu zbiorów wierszy, za tom Martwe i ozdobne (Instytut Mikołowski, Mikołów 2022) nominowany do Nagrody Poetyckiej im. Kazimierza Hoffmana „Kos”. Mieszka w Częstochowie.