Przedstawienie tylko dla najmłodszych?

Magdalena Bednarek jako gąsienica Zuza w spektaklu „Zmień się!” na podstawie sztuki Agnieszki Kochanowskiej, reżyseria Edyta Janusz-Ehrlich, Teatr Miejski Miniatura
Magdalena Bednarek jako gąsienica Zuza w spektaklu „Zmień się!” na podstawie sztuki Agnieszki Kochanowskiej, reżyseria Edyta Janusz-Ehrlich, Teatr Miejski Miniatura

Wystawiany na deskach gdańskiego Teatru Miniatura spektakl Zmień się!, którego premiera odbyła się 3 grudnia 2022 roku, to adaptacja sztuki Agnieszki Kochanowskiej, wyreżyserowana przez Edytę Janusz-Ehrlich w ramach programu Scena Inicjatyw Aktorskich. Przedstawienie brało udział w 29. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, nie awansując niestety do finałów. 17 września 2023 roku, podczas Gdańskich Targów Książki, czytelnicy będą mieli okazję uczestniczyć w premierze książki, a kilka dni później przedstawienie po wakacyjnej przerwie powróci do repertuaru Miniatury.

Scena, scena, scena… Schodząc w jej głąb, zanurzyłem się w mikrokosmosie, w którym – jak się okazało – zmieniło się moje podejście do teatru dla najmłodszych. W Zmień się! nie sposób doszukać się sztywnego i wyrazistego podziału między tym, co jest miejscem akcji, a tym, co nim nie jest. Sceniczną głębię udało się uzyskać za sprawą bardzo skrupulatnej i pełnowymiarowej scenografii, oddającej przyrodę jak gdyby w wielkim przybliżeniu, z perspektywy jej najmniejszych mieszkańców. Widzimy więc olbrzymie kwiaty, grzyby, komara, który – trzymany na dwóch drągach – budzi skojarzenia z chińskim smokiem. Widzowie obserwują to wszystko, siedząc na podłodze bezpośrednio wokół sceny, nie ma żadnych barier i granic. Perspektywa ta wpływa na jeszcze większe wyolbrzymienie przestrzeni.

Nie można wyczuć też jakiejś centralnej osi na scenie. Aktorzy stopniowo wchodzili na nią z wielu stron, powoli budując napięcie. Nie można więc powiedzieć, że przestrzeń sceniczna byłaby jakkolwiek wartościowana. Środek ciężkości został rozbity na wiele mniejszych osi. Nie ma miejsc ważnych lub mniej ważnych, lepszych czy gorszych – przy tak kreatywnym wykorzystaniu sceny cała dostępna przestrzeń staje się polem do popisu. Czujemy, że to właśnie my – widzowie – znaleźliśmy się w centrum tego miniaturowego świata.

Za scenografię spektaklu odpowiada malarz Marcin Zawicki, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku; jest to zresztą jego debiut w roli scenografa. Oby więcej takich debiutów! Za wszechogarniające wykorzystanie całej dostępnej przestrzeni gratulacje należą się jednak całemu zespołowi.

Nie sposób nie wspomnieć choćby słowem o muzyce, którą przygotował Michał Jacaszek. Elektronika przeplata się z bardziej akustycznymi tonami i innymi efektami dźwiękowymi, biorąc we władanie całą salę. Uwagę przykuwa aranżacja stopniowego budzenia się bohaterów do życia z letargu w sekwencji otwierającej spektakl czy późniejszej pełnej wigoru metamorfozy, zaskakują niemal bachiczne tańce, pozbawione choćby cienia wulgarności. Zaskakująco wypada też piosenka mrówek robotnic, powtarzających niczym mantrę słowa „szybko praca”. Niestety, nie ma melodii, która utkwiłaby w mojej głowie na dłużej, zabrakło motywu, który nuciłbym do dzisiaj. Mimo to zaskoczyłem się nie raz. Jest naprawdę ciekawie.

Z pojęciem zmiany nierozerwalnie wiąże się ruch, zarówno fizyczny, jak i mentalny – symboliczny. Poprzez odpowiednie dobranie środków ekspresji zespołowi udało się uzyskać wrażenie nieustannego drgania. Przestrzeń sceniczna wręcz pulsuje, niczym poczwarka budząca się do nowego życia. Ruch, fantazyjna i różnorodna motoryka, która ma imitować ruchy owadów, jednocześnie oddaje stany emocjonalne postaci: radość, euforię, zmęczenie, niepokój, przygnębienie.

Zaledwie czterdziestominutowe widowisko z pewnością jest w stanie zaangażować widza, szczególnie tego najmłodszego. W trakcie seansu odczuwa się co prawda, że akcja pędzi na łeb i szyję, i złamanie karku, ale nie traktuję tego spostrzeżenia jako zarzutu. Odczuwanie czasu ma wartość dla immersyjności spektaklu. Jego bohaterowie odczuwają czas zupełnie inaczej niż ludzie. W tym świecie trzydniowy motyl jest już staruszkiem, wyrocznią, u której porady szukają bohaterowie. Czym dla człowieka są trzy dni w skali kilkudziesięciu lat?

W istocie, Zmień się! opowiada uniwersalną historię o pragnieniu zmiany, przyjmując perspektywę owadów. Gąsienica Zuza (Magdalena Bednarek) chce się przemienić w motyla. I zewsząd odczuwa silną presję. Tak jak już wspomniałem, swoje zastosowanie znalazła tutaj kreacja przestrzeni: scena jest otwarta, znajomi i nieznajomi osaczają Zuzę z każdej strony. Oczywiście wszyscy oni mają gotową receptę na zmianę, prowokując gąsienicę do ryzykownych zachowań, mających ponoć przyspieszyć jej metamorfozę. Zuza jest częstowana przez obcych tajemniczymi substancjami, dosłownie rzucana na głęboką wodę. Czy te problemy nie brzmią znajomo?

Zmień się! to także opowieść o dojrzewaniu. Szczególnie akcentuje się kruchość, ale również siłę i kreatywność Zuzi. W okresie dojrzewania rozmowy przekraczające tabu somatyczności nie są niczym złym, pełnią wręcz funkcję wychowawczą. Przewodniczką Zuzi, która nie boi się mówić o pryszczach i kupie, jest żuk gnojarz Ziuta (w tej roli sama reżyserka spektaklu: Edyta Janusz-Ehrlich). Prowadzi ona bohaterkę nie tylko przez liczne niebezpieczeństwa, ale również przez wyzwania, jakie stawia przed nią proces dojrzewania. Wędrówka ta nie ma jasnego celu, a w zewnętrznym świecie nie każdy będzie tak życzliwym, doświadczonym, pełnym ciepła i humoru owadem jak Ziuta.

Kamil Marek Kowalski i Jakub Ehrlich powołują do życia szereg postaci pobocznych. I robią to naprawdę dobrze, nawet jeżeli jakaś postać ma się pojawić na scenie tylko jeden jedyny raz – za każdym razem idzie za tym jakiś konkretny pomysł i efektowne wykonanie. Ich kreacje – począwszy od zatracających się w swojej pracy mrówek, przez podejrzanego komara, skończywszy zaś na sędziwym motylim mistrzu (a to tylko część flory tego świata) – zaskakują, dodając spektaklowi wigoru i sensu. Każda z tych postaci wnosi coś do przedstawionej rzeczywistości, jest po prostu potrzebna, tak jak poszczególne elementy łańcucha pokarmowego.

Gąsienica Zuza odczuwa zmiany w swoim ciele, dokuczają jej napady głodu, ma kompleksy. Wypatrując zmiany, idealizuje postać motyla; nie potrafi, nie umie, nie chce czekać, pragnie stać się nim natychmiast, tu i teraz. A w tle jest presja otoczenia, które wymaga od niej (jak od dzieci) bycia wszystkim i niczym jednocześnie (ignorując zupełnie ich potrzeby, chęci i aspiracje). Lecz jednostka ma szansę rozkwitnąć, rozwijać swoje talenty i pracować nad sobą – po swojemu. I wcale nie każdy musi śnić o wznoszeniu się w przestworza, Ziuta realizuje się w toczeniu kulki, jej spełnienie leży blisko, tu na ziemi.

Żywiołem zmiany nie są buchające płomienie, lecz woda. Heraklitowe panta rhei. Zmiana to powolny, niemalże niezauważalny proces, im bardziej dotyczący nas samych, tym trudniejszy do zauważenia. Proces, który wymaga bycia tu i teraz. Akceptacji siebie i gotowości na zmianę. Nie można przecież być wiecznie niezadowoloną z siebie gąsienicą. Jednakże zmiana zawsze wymaga poświęceń i wysiłku. Wszakże każda zmiana to też strata – jak mówi jeden z bohaterów spektaklu. Nie jest to magiczna formuła, która natychmiast ma rozwiązać każdy problem, jak chcieliby tego niektórzy mentorzy współczesnego świata. To nie jest maszynka do spełnienia życzeń, tylko konieczność istnienia tu i teraz.

Co do wad spektaklu, to gdybym miał być bardziej uszczypliwy, to zwróciłbym uwagę na to, że niektóre żarty wydały mi się mniej zabawne od innych – ale może po prostu jestem już za stary. Zmienić można wiele, pytanie, czy wyjmując jeden klocek, nie będziemy musieli przesunąć kolejnych. Wszystko bowiem wydaje się tu synergicznie ze sobą współistnieć: od muzyki, gry aktorskiej i scenariusza aż po scenografię i rekwizyty. Cała ta magia tworzy zgrany i kompletny ekosystem. Swoisty mikrokosmos na deskach sceny kameralnej Teatru Miniatura.

Gąsienicę Zuzę łączy z ludźmi wiele, szczególnie chyba to, że nie chce być tym, czym jest. Powieje truizmem, ale to w różnicach kryje się złożoność tego świata, jego piękno. Obrazuje to szczególnie ostatnia scena. Empatia i miłość pozwalają na wspólne zerwanie się do lotu. Jest to trafna metafora wzajemnego zrozumienia, pokonania obcości i lęków. Różnimy się, mówimy językami, które nie są w stanie przekroczyć dzielących nas barier. Jesteśmy inni, momentami zdaje się, że wszystko nas dzieli – lecz wiele nas także w tej inności łączy.

Gotowość do zmiany jest dla człowieka współczesnego kluczowa. W życiu nie chodzi jedynie o bierne przyglądanie się i obojętność, konieczny jest czynny udział w kształtowaniu rzeczywistości, zaangażowanie i podejmowanie odpowiedzialnych decyzji określających naszą codzienność. Możemy kontestować, niezadowolenie też bywa wykładnikiem głębokiego humanizmu. Nie poprzestańmy jednak tylko na tym, zadowalając się marzeniami o idealnym świecie. To jest nasz świat, urodziliśmy się na nim. Zmień się! łączy w sobie tę chęć zmiany z dziecięcym urokiem pełnym niewinności. Kontestowanie połączone z bezinteresowną afirmacją. To jest lekcja dla nas, nie tylko dla najmłodszych…

Krystian Dominiczak

Krystian Dominiczak

Student filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Szczególnie zainteresowany historią i teorią literatury. Kształci się na edytora. Po godzinach pisze wiersze.

udostępnij:

Przeczytaj także:

Śmierć potrzebna do życia Śmierć potrzebna do życia Śmierć potrzebna do życia
Justyna Sawicka

Śmierć potrzebna do życia

Mam w sobie wrażliwość na głupoty Mam w sobie wrażliwość na głupoty Mam w sobie wrażliwość na głupoty
Maja Sitkiewicz

Mam w sobie wrażliwość na głupoty