Recenzja komiksu Piotra Szulca i Katarzyny Drewek-Wojtasik Wilki, śpijcie dobrze (Timof Comics, Warszawa 2024).
Z okładki komiksu Piotra Szulca i Katarzyny Drewek-Wojtasik Wilki, śpijcie dobrze da się wyczytać wiele, jeśli chodzi o problematykę utworu. Znaczące wątki są przynajmniej trzy: przemijanie, teatralizacja świata i fasadowość życia społecznego. One się ze sobą łączą.
Okładka, stylizowana na barokowy emblemat z wyeksponowanym motywem vanitas, przedstawia martwą naturę z czaszką. Wśród przedmiotów umieszczonych w oknie widzimy klepsydrę, zerwane kwiaty i kartkę, która mogłaby zawierać list pożegnalny (jednak sprytnie wkomponowano w tym miejscu nazwiska twórców), a także zwierzęcą maskę. Pod parapetem na ścianie umieszczono sekwencję pięciu ludzkich głów przedstawiających jednego człowieka: jako dziecko, nastolatka, młodego mężczyznę, starca oraz nieboszczyka. Za oknem dopisuje pogoda – nad zielonymi pagórkami świeci słońce. Natura rozbudza chęć do życia, zupełnie inaczej niż smętne mury budynku.
A więc natura to życie i wolność, a kultura – śmierć i uwięzienie? To nie takie proste. W komiksie przemijanie zostało pokazane jako nieodzowny element świata przyrody. Śmierć nie pojawia się tylko w ciemnej komnacie. Przestrzenie się na swój sposób przenikają. Akcja rozgrywa się głównie na łonie natury, w takiej scenerii ukazani są ludzcy bohaterowie udający zwierzęta – noszący zwierzęce maski, mieszkający w trawie albo w jamkach i ziemiankach, jak leśne stworzenia. Ukazane scenki z życia dotyczą prozaicznych spraw i zachowań – udziału w imprezie bądź koncercie czy odnajdywania się w relacjach i kontaktach społecznych. Cywilizacja i przyroda nie są w tym sensie rozdzielone. W zaproponowanej przez autorów komiksu konwencji przemieszano rekwizyty, a to nieco mąci obraz i ostrość podziału na przyrodę i wytwory człowieka.
W trakcie lektury śledzimy bezimiennego bohatera przechodzącego cały cykl życiowy. Poznajemy go jako dziecko, którym opiekują się młode kobiety podczas zabawy na świeżym powietrzu. Chłopiec jednak się od nich odłącza i podąża swoją drogą. W kolejnych rozdziałach widzimy go jako człowieka na coraz późniejszym etapie życia, choć w świecie otaczającym bohatera czas nie płynie tak szybko jak dla niego samego. Żegnamy bohatera jako starca, by potem, w epilogu, zobaczyć jego powtórne narodziny.
Śmierć nie kończy wszystkiego i nie ma ostatniego słowa. W sumie to nie należy ono do nikogo, bo zawsze jest ciąg dalszy – w ostateczności powrót do tego, co było. To prawo jest bezwzględne. Mówienie nic nie zmieni i w takiej perspektywie nie robi różnicy, dlatego bohater nie wypowiada w komiksie ani słowa, tylko się łagodnie uśmiecha. W otaczającym go świecie panuje jednak gwar. Mężczyzna jest zachęcany do wyrażenia swoich myśli i komunikowania się, a skoro tego nie robi, świat odbiera go jako ułomnego, niezdolnego do uczestnictwa w istotnych wydarzeniach. A przecież szum otoczenia nie wpływa na bieg spraw. Po co więc cokolwiek mówić? W gruncie rzeczy wszyscy chcą zagadać śmierć, podczas gdy czaszka w oknie wciąż czeka.
Mówienie to tworzenie jakiejś nadwyżki, czegoś więcej niż warunki niezbędne do elementarnego istnienia w niemym świecie. To wchodzenie w rolę społeczną i tworzenie warunków do jej odgrywania. Mówienie łączy ludzi i tworzy iluzję. Autorzy komiksu pokazują świat jako scenę, na której – mimo że rzeczywistość jest nietrwała – odbywa się ciągłe przedstawienie z dokładnie rozpisanymi rolami. Niemal ostentacyjnie została tu podkreślona fasadowość ludzkiego świata, w którym nosi się zwierzęce maski – mysią czy szczurzą albo oznaczającą drapieżnika. Osoby o lisim pysku czy poruszające się całe grupy splecione ze sobą kończynami i imitujące węże oznaczają zagrożenie i nie są mile widziane w towarzystwie, choć czasem trzeba je tolerować. Podobnie jak wilki, które zresztą nie pojawiają się nigdzie poza tytułem. Zatem ludzkie postawy można charakteryzować przez symbole zwierzęce. Maski są bardzo poręczne, o ile nie opadną – pozwalają wszystkim uczestnikom tej gry na szybką identyfikację, kto jest kim.
Co zatem jest tutaj grane? Autorzy komiksu mówią coś istotnego o regułach życia społecznego. Póki nosimy maski i nie wypadamy z roli, jesteśmy jako zbiorowość bardziej bezpieczni. Uniformy ograniczają, ale dają spokój. Możemy nawet zaklinać rzeczywistość i życzyć wilkom dobrej nocy, jak sugeruje tytuł. To może być skuteczne. Cywilizacja to też empatia i wrażliwość, zestaw jasnych reguł, pozwalających nam bezdotykowo odsunąć od siebie przemoc. Akceptowalną ceną za to bywa utrata autentyczności, bo przecież zgodzimy się, że nie wszystko, co jest wewnątrz człowieka, powinno trafiać na zewnątrz.
Jednak w tej scenerii i wśród zakrytych twarzy pojawia się ktoś bez maski. To nasz bezimienny bohater. Nie mówi w języku reszty ludzi i nie zasłania się niczym. Budzi to lekki niepokój, a jednocześnie przyciąga niektórych autentycznością. Bohater staje się pożądaną osobą, a sam nie jest zainteresowany skonwencjonalizowanym światem. Woli podążać za spotkaną kobietą, która podobnie jak on nie ukrywa twarzy. Pojawia się szczera, niezapośredniczona miłość, bez maski i na resztę życia. Niemy bohater to anomalia, jednoosobowa rewolucja, nie do powtórzenia na masową skalę, niezagrażająca systemowi, przechodząca bez echa. Skoro nie mówi.
Między innymi to można wyczytać z komiksu Szulca i Drewek-Wojtasik. Wilki, śpijcie dobrze to opowieść nieoczywista i meandrująca, jakby lekko szkicowaną przez scenarzystę fabułę co jakiś czas rozwiewał łagodny morski wiatr. Musimy zaakceptować przygodność bohaterów i umowność świata. W nagrodę czeka satysfakcjonująca lektura – i wszystko będzie dobrze. Duża w tym zasługa debiutującej w komiksie artystki, która wcześniej zajmowała się ilustracjami do książek dla dzieci. Szata graficzna jest subtelna i nienarzucająca się – pomaga podążać w wyznaczonym kierunku, ale pozwala czasami także się zatrzymać i podziwiać widoki.