i   | /\//\/|

      |/\//\/|

/|\\| \[ |\]\\__ |\|¦|\[]| \ /|\[ // _I|\\\|] \|¦\/|||/ [\|¦_ _¡|\\|\]`

Katarzyna Podpora i Inni Inni, fotografia: Rafal Placek
Katarzyna Podpora i Inni Inni, fotografia: Rafal Placek

Początek__  _ __Koniec _____ praktyczne terminy wspierające konstrukt ludzkiego postrzegania świata; instrumenty chętnie używane, niezbędne wręcz dla porządku w czasie i przestrzeni. Dobrze, jak coś zaczyna się i kończy. Wówczas ma granice, ma sens. Jest na co czekać – aż się zacznie albo skończy. Ludzie wymyślili masę takich form: ciszę nocną, frazy, utwory, taśmę klejącą, dzień pracy, teksty, filmy, przerwy, książki, terytoria, katalogi, najróżniejsze procedury. System oznaczania punktów początku i końca załamuje się nieco w konfrontacji ze zjawiskami naturalnymi. Cóż, niech będą – procesy cykliczne z początkiem na końcu. Zresztą, intencjonalnie lub nie, wszystko da się zaburzyć, aż do ustania, albo uznać za zaburzone. Zakończyć siłą. Walki o porządek trwają.

Koniec zdaje się zawsze bardziej osiągalny. OSTATECZNIE to tylko kwestia czasu.

Odkąd pamiętam, prześladuje mnie myśl o istnieniach pozaludzkich, o które nikt nie dba. O zwierzętach, roślinach, rzeczach, którym ludzie nie są życzliwi, patrząc na nie wyłącznie przez pryzmat użyteczności lub potencjalnych zysków płynących z ich służebnej roli w świecie rządzonym przez zasady nekrokapitalizmu. Wszelkie próby mówienia o tym nieuchronnie spełzały na niczym – na początku dlatego, że byłam zbyt mała, by traktowano mnie poważnie, potem zaś zbyt „specyficzna” (wariatka). Ale latałam karmić kozy, słuchać, jak ich zęby szybko tną, potem miażdżą zieleninę pośród kolistych ruchów szczęk, by na końcu przełknąć z satysfakcjonującym „gulp”. Wyławiałam muchy z wanny z deszczówką. Nie rwałam stokrotek na żadne wianki. Dotykałam wszystkiego, co pozwalało mi się dotknąć, z uwagą i wdzięcznością. Słuchałam i patrzyłam, jakbym miała za chwilę stracić te zmysły. Robiłam to wszystko z poczuciem misji – żeby czuły się piękne i znaczące. Dosyć szybko dotarło do mnie, że nieważne, ile kóz nakarmię, ilu pudełkom po czekoladkach od mojej babki, książkom, porcelitowym figurkom, nocnym widokom ze światełkami, gołębiom i dmuchawcom oddam należny im hołd, nie ogarnę całości – nie sprostam skali przedsięwzięcia. Nie wpłynęło to jednak na moje całkowite oddanie sprawie szczególnego doceniania obecności Innych ___i _innych Innych. Przeciwnie. Niezrażona, z czasem nabyłam arsenał nowych narzędzi – artystycznych – i grinduję temat dalej.

Znacznie trudniej jest wywołać jakiś początek. A odwołać koniec?

Tak, to od starszego, mądrzejszego człowieka pierwszy raz usłyszałam, że „w przyrodzie nic nie ginie”. Wraz z tymi słowami, wyrażonymi tonem pobłażliwym i jowialnym, miała spłynąć na mnie otucha pośród gorączkowych poszukiwań zapodzianego ołówka. To był bardzo cenny ołówek, z błękitnowłosym trollem zamiast gumki. Nie miałam czasu się zastanawiać. Innym razem to samo zdanie ozdobiło czyjąś płomienną wypowiedź o charakterze moralizatorskim, przybliżającą mi nieuchronność powrotu tzw. karmy. Zdziwiła mnie jego uniwersalność. Usłyszałam je jeszcze kilka razy, nim połączyłam kropki. Nie chodzi jednak o to, że obiekty nie znikają same z siebie (choć to ważne w kwestii śmieci), ani też o krążącą niezmordowanie energię dobrych i złych uczynków (choć dostrzegam celowość tych założeń), ale o śmierć i życie – o to, że tkanki martwe karmią, budują tkanki żywe. Materia organiczna nie ginie, zmienia swoją postać.

Martwe ciało zasila żywe struktury.
Martwe ciało ma znaczenie.

Polubiłam wreszcie to durne zdanie, we wszystkich jego odsłonach.
Zawsze, gdy szukając czegoś w popłochu, słyszę: „Nie martw się, w przyrodzie nic nie ginie”, uśmiecham się i mruczę: „Mm…”.

W mojej perspektywie świat kończy się już dość długo.

Wojny. Nie wiadomo właściwie, na czym polega ich popularność. Prawdopodobnie na granicach. Ludzie w większości nie chcą umierać i wiedzą, że źle jest zabijać. A jednak wzajemnie się mordują i nie ma takiego momentu, żeby gdzieś na świecie nie trwała wojna. Znajdują się różne powody. Ster biorą siły wyższe. Na dole, w ziemi, pozostają szczątki, coraz więcej szczątków. „Teraz razem z ziemniakami kości kopię. Czy to mój? […] Chciałabym wiedzieć jak. Co zrobili z jego ciałem? Znam to ciało na pamięć, rozpoznam” (Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła, Pogranicze, Sejny 2002).

Martwe ciało – oprócz tego, że jest martwe – wciąż jest czyimś ciałem.

Figura Innego zaczęła funkcjonować w ramach współczesnej (powojennej) humanistyki między innymi dzięki koncepcjom Emmanuela Levinasa, który opisywał ją w kontekście filozofii dialogu czy filozofii spotkania, skupiając się na stosunkach międzyludzkich: problematyce nawiązania i prowadzenia dialogu, mechanizmach wykluczenia tak rasowego, jak intelektualnego czy psychologicznego, potrzebie zrozumienia ludzi innych – odmiennych – i troski o nich. W filozofii nowszej (posthumanistycznej), związanej na przykład z żałobą ekologiczną, mianem Innych określa się także istoty pozaludzkie (nazywane też nieludzkimi lub precyzyjniej: nie-ludzkimi, co brzmi niestety tak samo, a brzmienie jest ważne, dlatego wybieram określenie pozaludzkie) – zwierzęta, rośliny, mikroorganizmy żyjące (jeszcze) na Ziemi, również potrzebujące ludzkiego zrozumienia i troski, lub choćby przyznania im racji istnienia. Jednak nawet na tym etapie wyniszczenia środowiska naturalnego projekt ochrony tych Innych i uważności wobec nich nie zaangażował (jeszcze?) większej części ludzkości. Kolejny kierunek w ramach nauk humanistycznych (nieantropocentrycznych) wyznaczają między innymi teksty Ewy Domańskiej, uwzględniające podmiotowość nieożywionych bytów pozaludzkich jako nośników historii (biografie rzeczy, materialna tożsamość), a także szczegółowe badania tej autorki nad wieloaspektowym zagadnieniem znaczenia szczątków – głównie ludzkich – w perspektywie humanistyki ekologicznej i dead body studies.

Martwe ciało przekształca się w zależności od warunków spoczynku. Najdłużej opierają się rozkładowi kości.

Fotografia z cyklu „Czarna dziura, biale Czaszki”, Katarzyna Podpora, 2023/24

Zajmuję się rzeźbą – dziedziną, która „nie szuka iluzji” (zob. Robert Morris, Uwagi o rzeźbie. Teksty, Muzeum Sztuki w Łodzi, Łódź 2010) – gdzie kwestia materiału, tak jak kwestia przestrzeni, jest decydująca. Inny Inny jest w mojej praktyce podmiotem nieożywionym: rzeczą, materią, zapisem, a także szczątkiem – pozostałością po istocie niegdyś żywej, nośnikiem jej historii i pamięci, świadectwem istnienia. Podmiotem, a więc osobą, z którą współpracuję. Każda emanuje obecnością, ma biografię; nawet jeśli nie żyje, istnieje. Pracuję więc z materiałami-podmiotami, które powszechnie uznaje się za odpadki, w tym szczątkami istot pozaludzkich, oraz tworzywami efemerycznymi, takimi jak działanie, dźwięk, światło, które funkcjonują w danym czasie i przestrzeni i łączą się z różnymi technikami zapisu. Nie interesuje mnie tworzenie obiektów. Mam świadomość, jak wielka ilość bytów, zarówno żywych, jak i nieożywionych, jest powoływana przez ludzi. Interesuje mnie przestrzeń i wszystko, co w niej funkcjonuje, rozczytywane wieloma zmysłami, choć najczęściej skupiam się na słuchaniu.

Powyżej fragment instalacji przestrzennej __\| lII/|/_l/’/I\ii_\\l lli__ _ (w której wykorzystuję dźwięk odtwarzany kierunkowo z nagrań, tekst/znaki, szczątki drzew i traw układane w zastanej przestrzeni, aktywność osób odbiorczych w realnym – przypadkowym lub intencjonalnym – kontakcie z napotkanymi wewnątrz instalacji szczątkami roślin). Dźwięki wydawane przez zmagające się z wiatrem drzewa nagrałam w gdańskich lasach (Otomiński Obszar Chronionego Krajobrazu, Las Sulmiński) w trakcie wichur, które nawiedzają ten region coraz częściej, a systematyczne wycinki całych połaci lasu bądź pojedynczych drzew odsłaniają te pozostałe na silne podmuchy, rażenia piorunami, powolną śmierć ze względu na zaburzenia gospodarki wodnej. Odgłosy napięć w strukturach tkanek drzew połączyłam z uzyskanymi autorską techniką dźwiękami kości zwierząt pozaludzkich, żyjących niegdyś na tych terenach. Ci Inni padają ofiarą zniszczeń dokonanych w ekosystemie, zwierząt udomowionych, jak również systematycznych działań mających na celu ograniczenie populacji danego gatunku w wybranym miejscu. Pozostają po nich szczątki – kości ukryte w nowym, ludzkim krajobrazie. Niektóre z nich udaje mi się znaleźć na swojej drodze. Dostrzec, podnieść, pobyć z nimi. Usłyszeć, jak reagują na dotyk.

Żywy organizm brzmi – daje oznaki życia.
Nieżycie odznacza się ciszą.

Czas następujący po śmierci bliskiej osoby – w szczególności pozaludzkiej, z którą komunikacja zachodziła inaczej niż werbalnie – wiąże się z napadami poczucia dojmującej ciszy, związanymi z nagłym brakiem konkretnych dźwięków.
Zaburzenie prostej logiki akcji i reakcji w sferze audialnej powoduje, że zastygam w drzwiach lodówki, gdy po klęśnięciu uszczelki towarzyszącemu jej otwarciu nie następuje chrzęst wiklinowego kosza i niepowtarzalna w swoim rozsypaniu kompozycja stuknięć szesnastu pazurów o podłogę – czekam, aż usłyszę to dalej, przecież klęsnęło. Tymczasem fraza lodówkowa musi zatrzeć się w mojej głowie, zaniknąć. Tak jak zapadnięcie zmroku i swoista zmierzchowa cisza za oknem nie znaczy już początku koncertu świerszczy zbunkrowanych za sprzętami w domu. A w łazience obok miarowego ciurkania filtra kaskadowego dawno przestałam słyszeć akcenty chlupnięć – bijące wodę płetwy głodnego bojownika. Nie mówiąc już o podpowierzchniowym chrupaniu krakersów, które tak świetnie nauczyłam się wyławiać spośród ciurkania.

Fragment instalacji „Cake or Death”, Katarzyna Podpora, ICS Gdańsk 2020, fot. Rafał Placek

Techniki pracy artystycznej ze szczątkami istot pozaludzkich – kośćmi zwierzęcymi, martwymi częściami roślin – rozwijam od ponad dekady. Chodząc po okalających Gdańsk lasach, polach i plażach, znajduję ich wiele. Leżą poodkrywane. Przemawiają do mnie. Dostrzegam ich piękno. Dzięki skomplikowanym strukturom organicznym szczątków – zależnym od gatunku i części ciała oraz różnic w stopniu zerodowania, na które z kolei wpływa wiek i miejsce spoczynku (piasek nadmorski, teren podmokły, leśna ściółka, łąka) – spektrum dźwięków możliwych do osiągnięcia przy ich pomocy jest ogromne. Potencjał ten wzrasta, gdy weźmie się pod uwagę organiczność, intencję i niedoskonałość żywej ludzkiej istoty, która wchodzi z nimi w dialog. Podnosząc je, wyplątując, dotykając, słuchając, fotografując – pracując w ten sposób z podmiotami nieżyjącymi – wyrażam swój głęboki dla nich szacunek. Jednocześnie czuję, że w czynnościach tych wyraża się pewna część historii innych Innych i rozwija się ich dalsze istnienie. Daje się słyszeć nie-żywy, nie-ludzki głos w ramach ludzkiej narracji.

„Każde tworzywo ma własne życie, nie można bezkarnie niszczyć żyjącego materiału, żeby zrobić głupią, bezsensowną rzecz. […] Nie da się zmusić tworzywa, by mówiło naszym językiem, trzeba iść za nim tak długo, aż inni [ludzie] zrozumieją jego język” (zob. Eric Shanes, Constantin Brancusi, Abbeville Press, New York 1989). Brancusi powiedział to tak zajebiście kiedyś. Więc idę.

Fragment instalacji „Trawy, rzecz o zapisie”, Katarzyna Podpora, Gdańsk 2014

Pozostaje jeszcze kwestia (martwego?) ciała zapisu.

Zapisywanie ma swój początek w myśli, a raczej na jej obrzeżach, gdzie chce się ona złączyć z ciałem – istniejącą realnie, odbieraną zmysłowo, trwałą strukturą.
U Platona (Fajdros) niebezpieczny dla pamięci ludzkiej duszy martwy zapis, pozbawiony przekazujących treść żywych ust, miał położyć kres prawdziwej mądrości, polegającej na mechanizmach spamiętywania i przepowiadania. Lecz myśl raz zapisana, rozczytywana indywidualnie przez każdego odbiorcę zyskuje kolejne wymiary w czasie i przestrzeni – tak realnej, jak intelektualnej. Bywa włączana w prywatne narracje, wielokrotnie cytowana, interpretowana, odtwarzana, odczuwana.

Myśl nie ginie w materii zapisu. Zmienia swoją postać. Wędruje.

W poezji konkretnej słowo, litera, znak – jak i Stanisława Dróżdża – zobaczone jako realny, niczego nieopisujący przedmiot, otrzymuje moc świadczenia o sobie samym. Tak oswobodzony z więzienia tradycyjnej referencji element języka wpada w sidła okoliczności, w których się znajduje. Nagle po prostu istnieje i wchodzi w relację z otoczeniem na równi ze wszystkimi innymi podmiotami. Zyskuje znaczenie nie poprzez kontekst werbalnego przekazu, lecz jako pełnoprawny uczestnik przestrzeni. To dobra wiadomość, jeśli zajmujesz się rzeźbą.

Nie umiera bardziej, niż mogłaby umrzeć w czyichś ustach.

Tekst pisany literami, podobnie jak nutami, jest zapisem dźwięcznej myśli osoby piszącej – swoistą partyturą, która będzie odczytywana wieloma głosami. Ma wielki potencjał performatywny. Stąd sekwencje znaków innych niż litery, których czasem używam w swoich tekstach – wprowadzają wartości graficzne, ale też dają się (nie)słyszeć, funkcjonując wraz z werbalnym przekazem tego, co zapisane. Wprowadzają nowe możliwości interpretacji. Nie trzeba więc rozdzielać czytania jako patrzenia od czytania jako czynności intelektualnej ani od czytania jako oddawania zapisanej myśli jej dźwiękowych właściwości, które rodzą się w głowie lub w krtani osoby czytającej. Ponieważ to, co najistotniejsze, ujawnia się przy przenikaniu się wszystkich tych procesów.

Zostaje wchłonięta w materię zapisu.

Zapisywanie może stać się rytuałem uwalniania pamięci, wypisywania jej treści z siebie – ze swojego ciała w ciało zapisu. Bez względu na możliwe odczytania. Nie każda historia bowiem jest spójna, nie każda narracja ciągła. W nieciągłościach tych, w lukach, pomyłkach, załamaniach, skrywa się prawda, której nie sposób objąć, doświadczyć do KOŃCA ani też ominąć. Opływa zewsząd jak woda, jak woda umyka. Czynność zapisywania pozwala czasem uchwycić jej fragment. Otwiera inną drogę, którą zmierza się na zewnątrz w zupełnej ciszy, by pamiętać poza sobą, jak człowiek wycinający znaki w drewnianej podłodze świątynnej werandy (zob. Wiosna lato jesień zima i wiosna, reż. Kim Ki-duk, Korea Południowa, Niemcy, 2003). I nie uciekać.

Wszystkie spotkania z podmiotami, żyjącymi bądź nie, wszystkie treści zapisywane, odczytywane i odtwarzane w danym czasie, na przykład w czasie jednego ludzkiego życia, tworzą wewnątrz niego skomplikowaną sieć o wielu warstwach – palimpsestową strukturę biografii, które współistnieją wewnątrz kolejnego, wciąż rozpisującego się istnienia.
_ bez względu_na porządek _____
___ do końca _od początku tekstu ___od jednego dźwięku
_ do dźwięku Innego__ __można iść_
dotykać_ __ grać inną drogą ___
przestrzeń _ z siebie ___
__do czegokolwiek_ kogokolwiek _Innego __ da się przebyć inaczej ____ _zawsze____

Katarzyna Podpora

Katarzyna Podpora

Artystka multimedialna. Urodzona w Kołobrzegu, mieszka i pracuje w Gdańsku – absolwentka Wydziału Rzeźby i Intermediów gdańskiej ASP, doktor sztuki; tłumaczka tekstów na język angielski; freelancerka aktywna w polu sztuki wizualnej i dźwiękowej. Skupiona na nasłuchiwaniu przestrzeni – rzeczywistej, emocjonalnej, językowej, na biografiach rzeczy, fenomenie zapisu dokonywanego za pośrednictwem różnych mediów. W swej pracy porusza kwestie uwrażliwienia na niestabilne procesy pamięci, budowania narracji i postrzegania otoczenia w relacji z jego materialnością. Twórczyni i performerka muzyki eksperymentalnej, improwizowanej, między innymi w duecie PODPORA/KOHYT.

udostępnij: