„Raz w życiu pomyliły mi się kroki i od tego czasu chodzę krzywo” – dziewięćdziesiąt lat od urodzin Marka Hłaski te słowa, pochodzące z opowiadania Ostatni do raju, wybrzmiewają profetycznie w kontekście jego tragicznego życiorysu. Trwający jeszcze rok Hłaski skłania do zastanowienia, czy po latach enfant terrible polskiej literatury wciąż jest w stanie przemówić do współczesnego czytelnika.
Zgodnie z wieloletnią tradycją Sejm i Senat wybrały kilkanaście postaci związanych z historią Polski, których sylwetki były szczególnie upamiętniane w 2024 roku. W gronie tym znaleźli się także pisarze: Melchior Wańkowicz, Kazimierz Wierzyński, Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz, Zygmunt Miłkowski oraz Marek Hłasko. Wszyscy wymienieni autorzy niezaprzeczalnie zapisali się w kanonie polskiej literatury, chociaż wraz z upływem czasu twórczość niektórych straciła niegdysiejszą popularność. Obecnie sięgają po nią głównie uczniowie szkół średnich, studenci kierunków humanistycznych, historycy literatury czy bibliofile i inni zapaleńcy. Dwie pierwsze grupy nierzadko robią to w wyniku odgórnego nakazu, a nie z powodu autentycznego zainteresowania.
Niewątpliwie warto, a wręcz powinno się analizować dorobek kanonicznych pisarzy, żeby móc docenić ich wpływ na kształtowanie się polskiej literatury – szczególnie jeśli ktoś zawodowo zajmuje się tym obszarem. Lecz nie tylko – taka wiedza wydaje się istotna także dla osób chcących mieć podstawowe obycie w świecie kultury. Pozostaje jednak pytanie, jak wiele osób czyta obecnie Wańkowicza, Miłkowskiego czy Wierzyńskiego dla przyjemności. Nie da się ukryć, że wiele z podejmowanych przez nich wątków i tematów wyczerpało się i zdezaktualizowało – i zwyczajnie przestały być atrakcyjne dla współczesnego czytelnika.
Podczas omawiania twórczości kanonicznych pisarzy w szkołach w wielu wypadkach uczniom towarzyszy zupełnie naturalne wrażenie niezrozumienia lektury, a nawet poczucie jej dziwaczności i anachroniczności. Nauczyciele mają przed sobą nie lada wyzwanie, kiedy próbują zainteresować młodzież literacką tradycją, jednocześnie omawiając czy dekonstruując motywy nie do końca wpisujące się we współczesne realia. Społeczne zainteresowanie tym tematem udowadnia trwająca już od lat, a nasilona w ostatnim czasie dyskusja dotycząca kanonu polskich lektur, która poniekąd łączy się z wyborem literackich patronów. Obydwie sytuacje skłaniają do zastanowienia, co (dość już zakurzeni) literaci mają nam do zaoferowania oraz dlaczego i w jaki sposób powinno się przypominać ich twórczość.
Wśród szóstki upamiętnianych w tym roku pisarzy wyróżnia się sylwetka Marka Hłaski. W styczniu obchodziliśmy dziewięćdziesiątą rocznicę urodzin artysty i między innymi tym Sejm motywował swoją decyzję, by uczynić z autora Bazy ludzi umarłych jednego z patronów roku. Wybór ten jednak nie należał do zupełnie oczywistych i stał się powodem licznych dyskusji nie tylko w środowisku literackim.
Szczyt popularności twórczości Hłaski przypadał na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte XX wieku. Od tamtego momentu zarówno Polska, jak i świat mocno ewoluowały w każdej dziedzinie życia i wydaje się, jakby minęły całe wieki. Można więc przypuszczać, że współczesny czytelnik nie odnajdzie w utworach pisarza wątków, które okazałyby się dla niego atrakcyjne w kontekście współczesności. Szczególnie że krytycy dostrzegają największe walory twórczości Hłaski w unikatowym sposobie przedstawiania realiów życia okresu PRL-u. Czy zatem nadal warto sięgać po utwory pisarza, jeśli naszym czytelniczym imperatywem nie jest chęć lepszego zaznajomienia się z historią?
Bez wątpienia jednak Hłasko pozostaje postacią kultową – wszyscy kojarzą polskiego Jamesa Deana, buntownika i enfant terrible okresu PRL-u. I tu narzuca się pytanie: czy dzieje się tak za sprawą walorów jego twórczości, czy też większą rolę w wykreowaniu ponadczasowej popularności Hłaski odegrały powyższe etykiety i skandalizujący życiorys? Pokolenia dorastające w okresie komunizmu wychowały się na utworach pisarza. Jego opowiadania i powieści niewątpliwie stanowią jeden z najciekawszych przykładów dostępnej wówczas literatury, doskonale wpisującej się w ówczesne realia, ale też je kontestującej. Ówcześni czytelnicy Hłaski podchodzą do pisarza z dużą dozą nostalgii. Czy powracając do jego twórczości po dekadach, odnajdują w niej motywy, z którymi obecnie się utożsamiają, czy też atrakcyjna jest dla nich wyłącznie perspektywa mentalnego powrotu do czasów młodości? Rok Hłaski stanowi doskonałą okazję do próby znalezienia odpowiedzi na to pytanie.
Wyzwania tego podjął się między innymi Gdański Archipelag Kultury, inicjując projekt Hłasko.Update. W jego ramach zaplanowano wydarzenia mające na celu edukację kulturalną i obejmujące projekcje filmowe, spotkania literackie, koncerty, spektakle, wspólne czytanie oraz dyskusje o wątkach obecnych w twórczości pisarza, które wciąż pozostają aktualne.
Z podobną inicjatywą wyszedł również Uniwersytet Gdański, organizując pod koniec maja Tydzień Hłaski. Hasłem przewodnim było pytanie: Marek Hłasko. Buntownik z wyboru? Studenckie koła naukowe, pod okiem wykładowców (literaturoznawców, filmoznawców i teatrologów), próbowały na nie odpowiedzieć podczas spektaklu, czytania performatywnego, dyskusji, spotkań autorskich oraz projekcji filmu. Wszystkie wydarzenia cieszyły się sporą frekwencją i zainteresowaniem, a przyświecała im idea odświeżenia twórczości Hłaski i próba jej aktualnego, ale też krytycznego odczytania, nie zaś apoteoza autora czy dowartościowywanie jego dorobku. Punktem wyjścia większości debat była refleksja studentów, zaznaczających, że praca z tekstami tego pisarza nie była dla nich łatwym zadaniem. Raził ich szczególnie obecny w niej toksyczny model męskości, prawie całkowity brak kobiecych głosów oraz wszechobecny nihilizm. Dzisiaj trudno jest znaleźć u Hłaski zagadnienia, które w jakimś stopniu korelują z życiorysami współczesnych młodych dorosłych. Jednak z pewnością nie można stwierdzić, że takie wątki w ogóle nie istnieją.
Opowieść o Hłasce i jego twórczości to przede wszystkim historia przytłaczającej sławy i kontrowersyjnej biografii, która przysporzyła autorowi jeszcze większej popularności. Rezonuje to z realiami XXI wieku, kiedy skandaliczne rozdziały w biografiach artystów przyciągają odbiorców jak nic innego. Czy jednak Hłasko naprawdę był buntownikiem? A jeśli tak go nazwiemy, to czy jego bunt nie był pewnym sensie naturalny i uzasadniony, towarzyszący większości ludzi zmuszonych do życia w tamtych czasach? Może Hłasko miał po prostu wyjątkowy dar do przelewania swoich myśli na papier i dzielenia się nimi z resztą społeczeństwa podzielającego jego złość i obawy. Nie bez powodu doczekał się miana głosu swojego pokolenia.
Nie świadczy to jednak o tym, że głos Hłaski nie może trafić do współczesnego czytelnika. Warto przypomnieć, jaką sensację w 2014 roku wywołało odnalezienie wcześniej niewydanej powieści pisarza zatytułowanej Wilk. Dokonał tego Radosław Młynarczyk – student filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego, gdy zbierał materiały do swojej pracy dyplomowej. Wydana po latach powieść cieszyła się zaskakująco dużą popularnością. Młynarczyk od tamtego czasu pozostaje wiernym badaczem Hłaski, a podczas uniwersyteckich wydarzeń poświęconych autorowi opowiadał o biografii: Hłasko. Proletariacki książę, którą opublikował w 2020 roku.
Okazuje się, że Hłasko jest również obecnie popularny wśród młodzieży. Na portalach społecznościowych cytaty z jego powieści i opowiadań są nieustannie repostowane. Proza pisarza wyraża bowiem również postawę uniwersalnego buntu młodości – nie tylko wobec systemu. Z tego powodu mogą się z nią utożsamić nawet ludzie dorastający w XXI wieku. Wątki dotyczące problemów ze zdrowiem psychicznym i używkami wybrzmiewają obecnie niezwykle wyraźnie. Niektórzy zawsze zarzucali twórczości Hłaski promowanie toksycznego stylu życia i nihilizmu. Można się jednak zastanawiać, czy samo wskazanie motywów z utworów pisarza, które wciąż wzbudzają zainteresowanie, nie mówi nam więcej o kondycji dzisiejszego świata, niż o samym autorze. Cytując jedno z opowiadań Hłaski:
Czasami nie chodzi o to, by zmieniło się na lepsze. Najczęściej chodzi o to, aby zmieniło się na cokolwiek.
Wszystkie wydarzenia i dyskusje organizowane z okazji roku Hłaski dowodzą, że nie ma oczywistej odpowiedzi na pytanie, czy twórczość pisarza nadal ma coś istotnego do zaoferowania. Jej recepcja z pewnością całkowicie się zmieniła, a największą wartością płynącą z przywołanych debat wydaje się zderzenie międzypokoleniowych opinii i wyciągnięcie z tej konfrontacji wspólnych wniosków.
Od redakcji: Zdjęcie dzięki uprzejmości grupy teatralnej blACKout, działającej na Uniwersytecie Gdańskim przy ACK Alternator, prowadzonej przez Piotra Biedronia i Barbarę Madany.