Recenzja tomiku Adama Majewskiego Ameryka. Esej poetycki (Biblioteka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Kraków 2023), zakwalifikowanego do drugiego etapu XII edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej w kategorii polskie tomy poetyckie wydane w 2023 roku.
Ameryka. Nowy Świat – lepszy świat. Kraina nieskończonych możliwości, o której przeciętny człowiek może tylko śnić. We współczesnym dyskursie nabrała tak mocno symbolicznego znaczenia, że ostatnie, z czym jest kojarzona, to kontynent w jego geograficznym wymiarze. W okresie PRL-u stanowiła przeciwieństwo szarej, komunistycznej Polski. Przyciągała ludzi światłem neonów. Była mityczną krainą, pełną słodyczy i zabawek, przywożonych do kraju przez szczęśliwców powracających z pracy za oceanem. Do dzisiaj można usłyszeć opowiadane z nostalgią historie o kupowaniu jeansów w pewexach, będących wtedy żywą reprezentacją odległego świata. Amerykę poznawano przez dobra niedostępne, a przez to odbierane jako luksusowe, o których w naszym kraju nikomu się nawet nie śniło, oraz za pośrednictwem książek, ekranów telewizorów i ustnych relacji. Dzięki takim opowieściom marzenia o American dream przenosiły się na kolejne pokolenia.
Trzeba tylko uważać, żeby nie podejść zbyt blisko nęcących świateł Zachodu i nie zostać oślepionym ich zwodniczym blaskiem. Mogłoby się wydawać, że utopijna wizja Ameryki została dawno pogrzebana przez codzienny dostęp do różnorodnych relacji dotyczących realiów życia w Stanach Zjednoczonych. Są one też przecież krainą skrajności i konfliktów. Za nowoczesnością kryje się bieda, bezdomność, bezrobocie, przemoc, konsumpcjonizm, prawda o kolonializmie oraz innych problemach i zjawiskach społecznych, których naświetlenie nadwątliło stereotypowy obraz krainy wielkich możliwości. Jednak – mimo że rzeczywistość nie jawi się już tak kolorowo – mityczny obraz Ameryki wciąż pozostaje żywy w naszej kulturze i wspólnej pamięci.
Adam Majewski w tomiku Ameryka. Esej poetycki nawiązuje właśnie do owej kontrastowości Ameryki. Zapowiada to już okładka zbioru. Z jasnego tła wyłania się sylwetka żołnierza, a z jego karabinu wypływa krwawa chmura, w której kłębią się najbardziej kliszowe symbole kojarzone z Zachodem: dolary, fastfoody, leki, palmy, deska do surfingu i element szyldu klubu go-go jednocześnie, telewizor… Świat popkultury, znany z telewizji i książek, ściera się tutaj z realną, wojenną rzeczywistością. Sięgając po tomik Majewskiego, można by więc mieć obawy, że poeta będzie polemizował z utrwalonym w kulturze stereotypem amerykańskiego snu, próbując odkryć ten temat na nowo po dziesięcioleciach eksplorowania go przez innych twórców. Jednak nagromadzenie ogranych motywów na okładce o niczym nie przesądza, zajmują one tylko niewielką część dziewiczej przestrzeni i wyłaniają się z niej łagodnie niczym Ameryka z wierszy Majewskiego. Cały czas wyczuwa się jej obecność, ale to nie na niej tak naprawdę skupia się poeta. Jest dla niego raczej pretekstem do odbycia metaforycznej podróży do własnego wnętrza i odkrywania sensu w codzienności.
Pomysł na stworzenie tomiku pojawił się u pisarza przed dwudziestu laty, a niektóre zawarte w nim utwory miały już swoją premierę. Wydanie wierszy pisanych na przestrzeni tak długiego okresu wymaga sporej samodyscypliny i motywacji. Wiele tego typu projektów nigdy nie opuszcza szuflady pisarza i na zawsze pozostaje w fazie zalążkowej. Można jednak przypuszczać, że w wypadku twórczości Majewskiego duży odstęp czasowy pomiędzy pomysłem a publikacją zadziałał korzystnie. W ciągu ostatnich lat obraz Ameryki w przestrzeni publicznej dynamicznie się zmieniał. Nie mogło to pozostać bez wpływu na ewolucję indywidualnej wizji poety. Dzięki temu nostalgia do tego kontynentu, wyczuwalna w jego utworach, wydaje się autentyczna.
Poeta prowadzi nas przez swoją własną Amerykę, żonglując nawiązaniami do popkultury. Nie skupia się wyłącznie na jej ambitniejszych realizacjach, lecz sięga również po najbardziej kliszowe reprezentacje – muzyczne czy filmowe. Obrazy znane z amerykańskich filmów, takie jak surfing w Kalifornii, pobudzają Majewskiego do rozważań na temat przemian codzienności. Album Lany Del Rey stanowi dla niego płaszczyznę międzyludzkiego porozumienia. Brak tutaj poetyckiego patosu czy wynoszenia się ponad upodobania mas. Czerpanie przyjemności z kultury popularnej nie jest powodem do wstydu, lecz mostem pomiędzy tymi, którym brakuje wspólnego języka. We współczesnej rzeczywistości codziennego budowania murów i wyznaczania granic proste słowa zazwyczaj nie wystarczają do nawiązania kontaktu. Nierzadko stają się jeszcze jedną przeszkodą na drodze do pokonania wszechobecnej obcości. Majewski stara się stworzyć nowy świat wierszem – świat, w którym ludzie zbliżają się do siebie, zamiast oddalać.
Poeta udowadnia, że milczenie często może wybrzmieć pełniej niż niejeden głos. Kiedy ze wszystkich stron jesteśmy otaczani nadmiarem, cisza stanowi ożywczą odmianę i pozwala wyrazić uczucia, których nie da się wykrzyczeć. Lapidarność niektórych wierszy jest bardziej wymowna niż najbardziej elokwentne wywody. Tego typu forma pozostawia czytelnikowi pole do refleksji. Ziemia w wierszu Zamknięte usta Ameryki, który otwiera tomik, również wybiera milczenie. Mroczne rozdziały jej historii lepiej oddaje cisza niż żarliwy monolog. To różewiczowski sposób na wyrażenie tego, czego nie da się opisać słowami, który mógłby też stanowić znak rozpoznawczy Majewskiego. Jego twórczość nie oszałamia nadmiarem środków poetyckich, które odciągałyby uwagę od sensu. Za postawionymi przez poetę wielokropkami kryje się trauma po całych wiekach niewolnictwa i kolonialnej przemocy. Ziemia w utworach Majewskiego nie wybacza swoich krzywd i nie pozwala zapomnieć o najbardziej wstydliwych momentach w dziejach. Pamięta o każdej kropli krwi, która wsiąknęła w jej powierzchnię. Jest mimowolnym świadkiem wszystkich wzlotów i upadków ludzkości. Tymczasem nasza działalność nie pozostaje dla niej obojętna. Dopiero teraz zaczynamy zbierać owoce swej hedonistycznej egzystencji i wyzyskiwania Matki Ziemi na wszystkie możliwe sposoby. Podczas gdy wykreowany w mediach obraz Ameryki krzyczy do nas na każdym kroku, Ameryka Majewskiego jest niema z powodu doznanych krzywd. Ta nienachalna, ekologiczna refleksja stanowi, moim zdaniem, jeden z najciekawszych elementów tomiku.
Esej poetycki jest również miejscem autorefleksji autora i rozważaniem na temat miejsca poety w rzeczywistości. Kolejne wiersze stają się coraz bardziej osobiste i egzystencjalne. Podmiot liryczny zastanawia się nad tym, jak bardzo abstrakcyjne jest ludzkie istnienie i co warunkuje człowieczeństwo – to myśli, które od urodzenia nurtują prawie każdego z nas. Poeta daje wyraz trapiącym go lękom, nie udzielając odpowiedzi. Skupia się też na zmieniającym się świecie, w którym zaczyna brakować miejsca dla poezji, powoli stającej się tylko analogowym wspomnieniem przeszłości. Stąd pomysł na poszukiwanie nowego języka liryki i niechęć do nadmiaru słów. Majewski chce stworzyć pole do porozumienia nie tylko między anonimowymi ludźmi, ale również między pisarzem a współczesnym czytelnikiem. Dlatego nawiązuje do amerykańskiego snu oraz kultury popularnej. W końcu nawet szary człowiek ma w sobie coś z poety.
Adam Majewski jest również podróżnikiem, a inspirację do wierszy czerpie z doświadczenia nabytego podczas wypraw. Myślę, że ten jakże niewielki w swojej formie, lecz obfity w znaczenia i refleksje Esej poetycki może nam więcej powiedzieć o jego odbiorze świata, niż zrobiłaby to cała książka. Lakoniczne utwory doskonale oddają ulotność chwili, poczucie upływającego czasu i zmieniającej się przestrzeni. W każdym wersie można wyczuć szczerość i nieprzypadkowość myśli, które zawiera. Brak tu nadmiaru słów i stylistycznych ozdobników, które odwracałyby uwagę od esencji wierszy. Głównym atutem tomiku jest właśnie pływająca z jego stron prawdziwość. W twórczości Majewskiego Ameryka szepcze do czytelnika, mimo swoich zamkniętych ust, i warto wsłuchać się w jej opowieść.