Wiersze dedykowane światu

Łukasz Kamiński, fot. Karolina Kukowska
Łukasz Kamiński, fot. Karolina Kukowska

Rozmowa z Łukaszem Kamińskim, autorem tomów poetyckich 1 (Nisza, Warszawa 2019), 2 (Nisza, Warszawa 2021), 3 (Kwadratura, Łódź 2022) oraz 4 (Fundacja Duży Format, Warszawa 2023). Rozmowę przeplatają fragmenty recenzji tego ostatniego zbioru, zakwalifikowanego do drugiego etapu XII edycji Nagrody im. Wisławy Szymborskiej w kategorii polskie tomy poetyckie wydane w 2023 roku.

Krystian Dominiczak: Swój tomik zatytułowany 4 dedykujesz światu. Sądzisz, że twoja poezja wpływa na świat? A z drugiej strony – jak ona wpływa na ciebie? 

Łukasz Kamiński: Myślę, że na świat nie wpływa wcale, gdybym myślał inaczej, to byłbym bardzo naiwny. Dedykacja jest trochę autoironiczna. Nawet najwspanialsza poezja nie jest w stanie zmienić świata. Natomiast na mnie wpływa bardzo, bo jest to znaczna część mojego życia. Każda moja książka, która jest projektem, stanowi dla mnie przygodę intelektualną. Podejmując jakieś wyzwanie, biorąc na warsztat jakiś temat, wybierając jakąś konwencję, muszę się postarać, żeby się do tego wszystkiego dopasować. I to jest właśnie przygoda intelektualnoartystyczna, która dużo ode mnie wymaga, więc tak, myślę, że każda książka coś we mnie zmienia.  

KD: Podmiot liryczny w twoim tomiku jest dosyć uniwersalny i bardzo charakterystyczny: bezcielesny, nieustannie pokonuje granice kulturowo-fizyczne, przekracza wszelkie bariery. 

Zdaje się niemal bezcielesnym gazem. Jest uosobieniem empatii, głosem godnym świadka, siłą, która materializuje się w momentach najwyższej próby – chwilach, kiedy zagrożona staje się godność prostego człowieka. Niemal reporterskim wyrazem sumienia i wyrazem sprzeciwu wobec niespójności rzeczywistości – ludzkich egzystencji przepełnionych krzywdą i bezsensem. Nie odrzuca jednak świata w całości – w eskapistycznym geście wycofania i oddzielenia. Wręcz przeciwnie, w tych utworach podmiot zostaje wrzucony w samo epicentrum zła. Jest obarczony empatią absolutną – granica między jego jednostkową integralnością a światem zaczyna się zacierać. Nie jest się już w stanie odróżnić od „tła”.

Mimo że wydaje się nie mieć ciała, to silnie manifestuje swoją obecność, choćby poprzez czasowniki w pierwszej osobie liczby pojedynczej, które powtarzają się jak refren w pierwszym wersie każdego utworu. Czy masz jakąś konkretną wizję, kim jest podmiot liryczny w twoim tomiku? Ile jest Łukasza Kamińskiego w podmiocie twoich wierszy? 

ŁK: Myślę, że z Łukasza Kamińskiego jest tylko wrażliwość plus lektury, które Łukasz Kamiński, pisząc tę książkę lub wcześniej, przeczytał. Ale nie chciałbym na podmiot tego tomu patrzeć jak na jednostkę, myślę, że to chór różnych ludzi: z różnych miejsc, z różnych regionów kulturalnych, którzy wspólnie tworzą opowieść o świecie; że to opowieść utkana z wielu głosów. Zatem każdy wiersz można interpretować poprzez innego bohatera. I to chyba będzie najbardziej uczciwe dla tej formy, jaką sobie wybrałem.  

KD: Jasne, czyli tworząc ten polifoniczny chór, sugerujesz, że poezja rozwija empatię; wcielając się w te wszystkie postacie, zbierasz ich wszystkie głosy, dajesz im postać?  

ŁK: Te wiersze nie powstałyby bez mojej empatii. Myślę też w tym kontekście, że dla mnie jako osoby piszącej tego typu poezje największym prezentem, najlepszą recenzją byłoby właśnie usłyszeć kogoś, kto powiedziałyby, że w nim jakiś wiersz czy książka ową empatię obudziły. To chyba byłoby najpiękniejsze, co mógłbym usłyszeć od czytelnika.  

KD: Ten tomik jest dopuszczeniem do siebie głosu świata – tego cichego głosu: głosu pokrzywdzonych i przemilczanych. Ale z drugiej strony także głosu, który płynie z instytucji medialnych, z literatury i prasy. Czyli tym samym otwierasz się na „szum” codzienności. 

ŁK: Myślę, że tak. Jestem bardzo otwarty na głosy całego świata.  

KD: I to jest właśnie dominujący temat twojego tomiku?  

ŁK: Tak, tytułowa czwórka symbolizuje cztery strony świata. Jego współczesne problemy – to jest główna myśl zawarta w tomiku.

Głos podmiotu lirycznego jest bardzo demokratyczny i internacjonalny. W swojej duchowej wędrówce ku zrozumieniu miejsca człowieka w świecie pełnym zła przekracza granice polityczne, społeczne i kulturowe, łamiąc konwenanse i ograniczenia geograficzne. Wtapia się w otoczenie i przyjmuje role, czasami znajduje się pośród bezimiennych rzesz i anonimowych bohaterów, a innym razem znajduje się wśród ludzi, którzy zapisali swoje nazwiska na kartach historii. 

Te spotkania są szczególne, w ich trakcie między podmiotem a szeregiem innych postaci wytwarza się rodzaj intymnej więzi. Podmiot liryczny jest im wyjątkowo bliski, jak gdyby na odległość wyciągnięcia ręki. A jednocześnie – towarzysząc im w chwilach szczególnych, wręcz przełomowych – nie jest w stanie ich dotknąć, wpłynąć na nich. Choć są blisko, to między nimi wytwarza się dystans nie do pokonania – bariera, która uniemożliwia pełne poznanie i zrozumienie.  

KD: Pojawia się tam też figura diabła, która mnie dosyć zaintrygowała. Nie dość, że zjawia się już w samym motcie książki, to potem jego postać wielokrotnie wraca, żeby o sobie przypomnieć. Czytając twoje wiersze, miałem wrażenie, że ten diabeł ma właściwie dosyć znajomą twarz, która niepokojąco przypomina twarz drugiego człowieka. Czy coś w tym jest?  

ŁK: Z pewnością, człowiek często bywa diabłem. To w sumie proste skojarzenie, ale wynika też z tego, że kiedy pisałem Czwórkę, starałem się mocno osadzić każdy z wierszy w kulturze danego narodu i często sięgałem po mitologie. Mitologie niejednokrotnie dla mnie obce, nie poznałem wcześniej zbyt dobrze mitologii kolumbijskiej czy mitologii afrykańskich – to było dla mnie odkrycie. Wszystkie one próbują w jakiś sposób tłumaczyć zło, często również sakralizując przemoc. Inspirowałem się tym, jak te opowieści tłumaczą pewne procesy. To w sumie też trochę daje ulgę, kiedy patrzymy na zło świata i tłumaczymy je sobie właśnie przez archetypy. Prawda, że przemoc istniała od zawsze i jest niejako wrodzona. To poniekąd pozwala empatyzować i z ofiarami, i ze sprawcami przemocy.  

KD: Czyli według ciebie literatura może mieć funkcję terapeutyczną?  

ŁK: Może mieć, jasne. 

KD: Kultura jest zbudowana na przemocy, może nawet z niej się zrodziła. Kojarzy mi się to nieco z psychoanalizą Freuda i jego pracą Kultura jako źródło cierpień. Ten powtarzający się motyw ojcobójstwa, Kronos zabija Uranosa, syn zabija ojca i z tego powstaje ludzkość.  

ŁK: To jest właściwie cała mitologia grecka, więc faktycznie w tekstach antycznych, czy to grecko-rzymskich, czy to biblijnych, przemoc jest wszechobecna. W Starym Testamencie są stosy trupów i mnóstwo brutalności. Bóg też często tę przemoc usprawiedliwia. 

KD: W takim razie, według ciebie, skąd zło? Jak zapytałby święty Augustyn… 

ŁK: Zdaje się, że Miłosz w wierszu Unde malum pisał, że zawsze z człowieka. Nie mam pewności, czy za każdym razem jest to wina człowieka. Czasami może to być bardzo silny wpływ kultury, tradycji bądź polityki. Myślę, że dużym bodźcem dla różnych form przemocy jest po prostu szeroko rozumiana niesprawiedliwość.  

KD: Miłosz w tym wierszu polemizuje z Różewiczem i chociaż przyznaje mu w tej kwestii rację, to równocześnie dodaje pewne „ale”. Z człowieka wypływa jednocześnie zarówno wszelkie zło, jak i dobro. Chciałbym w tym miejscu zapytać o twoich poetyckich mistrzów. Czytając ten tomik, słyszałem w nim wpływy wspomnianego Różewicza, który, podobnie jak ty, mówił, że śmierć zagnieździła się nawet w szczypiorku. 

ŁK: Jeśli chodzi o mistrzów, to nie mam kanonu swoich najważniejszych poetów. To jest bardzo płynna kwestia. Moje podium zmienia się w zależności od tego, co obecnie czytam czy jaka jest aktualnie pora roku. Przy Czwórce było tak, że starałem się dobierać autorów pod państwa, o których aktualnie pisałem. Kiedy wiersz osadzałem w Izraelu – dla Izraela – to wówczas sięgałem po autorów izraelskich, na przykład mocno poetyzującego prozaika Szmuela Josefa Agnona.  

Z Różewiczem sytuacja jest dosyć zabawna. Faktycznie bardzo, bardzo go doceniam, jest dla mnie wybitnym poetą i od dawna dużo go czytam. Po moim debiucie ktoś napisał nawet, że jestem pilnym uczniem z klasy Różewicza. Ale z kolei ktoś inny napisał wtedy, że jestem uczniem Baczyńskiego – co jest dla mnie dziwnym porównaniem. Słyszałem też, że jestem ze szkoły Leśmiana albo ze szkoły Awangardy – to było chyba najbardziej odległe od moich refleksji na temat tej książki. 

Obrazowanie w wierszach Kamińskiego jest punktowe, wprowadza jakby na zasadzie wyliczenia skrawki płótna, które z czasem nabierają kształtu i stają się całością. Te krótkie frazy bardziej przywodzą na myśl błyskotliwy szkic niż pełnowymiarowy obraz. Minimalizm i oszczędność wygrywają z potokiem słów i obrazów.
Tak określiłbym również system wersyfikacyjny tego tomiku. Jest oszczędny, frazy wyłaniają się jakby cedzone przez gardło i wypowiadane są z powściągliwością i namaszczeniem. Tak, żeby nie wypowiedzieć zbyt wiele – nie zagłuszyć tego, co ważne, ale też tak, żeby wszystko miało swój czas i szansę na wybrzmienie. Jednocześnie czuć w tym odwagę i odpowiedzialność. Wiersz nie jest więźniem metafory, jego wymowa nie zostaje rozwodniona przez zbyt abstrakcyjne tropy czy nadmiar gier lingwistycznych. Zamiast tego jest odwaga, by mówić wprost, i gotowość do wzięcia odpowiedzialności za swoje słowa. Podmiot liryczny nie chowa się za formą – kryjąc to, że nie ma niczego do przekazania. Wręcz przeciwnie, Kamiński zdaje się doskonale wiedzieć, co chce przekazać swoją poezją światu i co chce powiedzieć o świecie poprzez swoją poezję.

KD: Czyli każdy ma swoją wersję Kamińskiego.  

ŁK: Każdy widzi w tym coś innego i to też chyba jest w porządku. 

KD: Czy istnieje jakiś łącznik między tymi tomikami? Czy zostawiasz siebie w każdym tomiku, jakiś ślad po sobie?  

ŁK: Najbliżsi twierdzą, że w każdym tomie jest dużo mnie, ale myślę, że takie odnalezienie mnie w każdym z tych wierszy wymaga po prostu zażyłości. Dla innych to może być kwestia wrażliwości, która jest fundamentem każdej z tych książek. I ta wrażliwość też jest podobna, to jest wrażliwość, która właśnie nie pozwala na przemoc instytucji i przemoc polityki, nie pozwala na zagłuszanie ludzi. Wrażliwość, która stara się każdemu oddać szacunek, każdemu oddać należną mu sprawiedliwość.  

KD: Jaki masz stosunek do pracy nad swoimi wierszami? Lubisz i potrafisz do nich wracać, czy raczej jak już je napiszesz, to żyją swoim życiem? 

ŁK: Trochę żyją swoim życiem. Czytam oczywiście różne opinie. Interesują mnie głosy krytyków i czytelników – to jest zawsze dla mnie intrygujące. Co drugi człowiek powie o tekście mojego autorstwa, myślę o swoich książkach jako cyklu, więc lubię się bawić tymi powiązaniami między poszczególnymi tomami. To mi daje też poczucie artystycznej frajdy, że mogę tworzyć osobne książki – każda to osobny świat, ale jednocześnie one w jakiś sposób ze sobą współgrają. Czy to na poziomie fraz i wersów, czy też różnych motywów.  

KD: Mimo tego całego okrucieństwa i zła, które zagnieździło się nawet w okruszkach chleba pożeranych przez gołębie, wydaje mi się, że ten tomik wypływa z wielkiej miłości do świata i ze świadomości, że piękno i piekło są nierozłączne. Wydaje mi się, że próbujesz napisać tomik, w którym chcesz powiedzieć światu, że pomimo całej brutalności i nieprawidłowości – to dobrze jest tutaj być, dobrze jest być żywym. 

ŁK: Nawet Niemen śpiewał, że ludzi dobrej woli jest więcej – i tego się trzymajmy: że właśnie dobra zawsze będzie więcej. Być może jest faktycznie bardziej ukryte, trudniej zauważalne, mniej medialne. 

KD: Dziękuję za rozmowę! 

ŁK: Dziękuję!

„Czwórka” Łukasza Kamińskiego pokazuje, że piękno i piekło nie stoją wcale daleko siebie. To poezja pełna empatii i próby zrozumienia, która wychodzi poza jednostkową podmiotowość, tworząc polifoniczny chór. Poprzez wsłuchanie się ciche głosy z różnych części globu poeta uczula nas na wszelakie rodzaje przemocy i niesprawiedliwości – również te wypływające z przyczyn kulturowych. To poezja zaangażowana, poetycki reportaż z XXI wieku.

Krystian Dominiczak

Krystian Dominiczak

Student filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Szczególnie zainteresowany historią i teorią literatury. Kształci się na edytora. Po godzinach pisze wiersze.

udostępnij:

Przeczytaj także:

córka 2.3 córka 2.3 córka 2.3
Anna Danuta Pitra

córka 2.3

Czarne źródła Czarne źródła Czarne źródła
Jakub Orzeszek

Czarne źródła