ludy bałtyckie i ich wymarłe języki
liczę na wasze skrzynie umarlaków pieśni
pogańskie z czasów narodzin morza swebskiego
gdy bursztyn był walutą perkun bogiem
a perłą powieści zakrwawiona głowa wojciecha
szczątków snów szukam spokojnie w ceramice
*
foki potrafią ugryźć foki bywają agresywne
my jednak foczymy się z nimi
na skałach spokojnie głaszczemy je po
głowach ciężko pomyśleć że gdzieś na
świecie jest inaczej inuici podążający ich
śladem jedzący ich mózgi z krwią
*
ptaki zawisły nad nami jakby lewitując
dobrze że wrony nie kojarzą się
już z pałkami czasami przypominają czarne
plamy choroby plaży strażnicy wybrzeża wpatrujący
się pilnie w nieznany nikomu punkt
lub medytujący wytrwale nad naturą czasu
*
najważniejsza jest kawa czarna jak noc
opowiada mi diabeł patrząc na bezmiar
piekła najlepiej zbożowa z żyta kaszubskie
bonki i brejki bezczynność przerywa smutna
syrena niewidocznego statku ptaki obsiadły pieska
syta kolacja wron z jego wnętrzności
*
nad głową przepływa mi płaszczka i
niemy manat niezły wariat wrzeszczą ludzie
z plaży w śnie stoję w
wodzie po szyję wodorosty wokół moich
łydek zaciskają się tak mocno aż
jawnie krwawię pewnie rankiem znajdą trupa
*
migracje morskie kraby amerykańskie i krewetki
na bursztynie setki szkieletów mszywiołów serkuli
jak pąkla bałtycka skryć się pod
milionem muszli myśleć tylko o pokarmie
jak krab pustelnik albo rak szlachetny
powoli odejść w najgłębszą noc niezauważonym
Fragment tomu poetyckiego „6”, który w 2025 roku ukaże się nakładem wydawnictwa Nisza.