Od dupy strony: Na plaży

Ilustracja: Konrad Ponieważ
Ilustracja: Konrad Ponieważ

Sierpień, a więc ciągle lato. Jest, jakie jest, ale gdy słońce przygrzewa, nabieram ochoty, by wybrać się nad wodę. I od sceny plażowej zaczynam ten felieton, choć na plaży nie wypada nikomu przyglądać się od dupy strony. Nawet jeśli to Górki Zachodnie i szukając odrobiny prywatności, zapuszczę się trochę dalej od ujścia Wisły Śmiałej, tam gdzie naturyści opalają nagie ciała.

Jedni kryją się na wydmach przed wiatrem i wzrokiem postronnych, drudzy rozkładają kocyki na wąskiej w tym miejscu plaży, spacerują i kąpią się zupełnie nago, śmiało wystawiając wszystkie części ciała na widok publiczny. Bo plaża to miejsce publiczne, dostępne dla wszystkich, niezależnie od tego, czy ktoś jest ubrany czy nie. Nawet na plaży nudystów nikt mnie nie zmusza, żebym się rozbierał. To, czy to robię, jest moją prywatną sprawą. Swoją dupę postrzegam jako zdecydowanie prywatną, chociaż jeśli rozbieram się na plaży, czyli w miejscu publicznym, to nie jest to już takie oczywiste. Coś to jednak zmienia.

Granica się zaciera. Zbiory nachodzą na siebie, tworząc część wspólną, w której prywatne i publiczne miesza się ze sobą. Jeśli rozbiorę się na plaży, muszę brać pod uwagę to, że inni na mnie patrzą. Ja też patrzę na innych, choć udaję, że tego nie robię, w czym pomaga mi książka, którą zawsze ze sobą zabieram.

A w literaturze, zupełnie jak na plaży, prywatne sprawy są umieszczane w przestrzeni publicznej, bo do wydanej książki, jeśli można ją kupić bądź wypożyczyć, zajrzeć może każdy. Czytając, często mam wrażenie, że autor się przede mną obnaża, pisząc o rzeczach intymnych. Ale czy prawdziwych? A jeśli tak, to czy to coś zmienia?

Weźmy na tę metaforyczną plażę kilka książek. Na początek: Przechodząc przez próg, zagwiżdżę Wiktorii Bieżuńskiej [https://miastoliteratury.com/aktualnosci/chlebem-i-wodka/], Szalej Moniki Drzazgowskiej i Nie wszyscy pójdziemy do raju Olgi Górskiej. Wszystkie w katalogu Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku sklasyfikowane są jako powieści obyczajowe, a jeśli chodzi o fabułę, podejmują tematy dzieciństwa i dorastania. Przyszły mi do głowy, bo pamiętam, że kiedy je czytałem, zastanawiałem się, ile jest w nich z prawdziwego życia autorek. I tak się złożyło, że dziś wiem, jak każda z nich odpowiedziała na pytanie, czy jej książka zawiera wątki autobiograficzne. Mówiły o tym na spotkaniach autorskich, czytałem o tym w wywiadach lub miałem szansę samemu o to spytać. Nie napiszę, co która powiedziała, bo dla nas, czytelników, nie powinno mieć to znaczenia. W żadnej z tych książek nie ma informacji, że jest oparta na faktach, a więc zakładam, że autorki nie chciały, żebym wiedział, czy pisały o sobie czy nie. Ale wiem i coś to jednak zmienia.

I pewnie dlatego, że zmienia to całkiem sporo, niektórzy autorzy otwarcie przyznają, że w książce opisali swoje prawdziwe życie. Podkreślają to również wydawcy na okładkach i w kampaniach reklamowych, tak jakby w tym, że ktoś napisał o sobie, było coś wyjątkowego.

Na ogół nie mam dostępu do prywatności osób, z którymi nie łączą mnie żadne relacje. Chyba że wybiorę się na plażę naturystów, ale nawet tam nie śmiem otwarcie przyglądać się temu, co najintymniejsze, nawet jeśli jest pokazywane w miejscu, jak już ustaliliśmy wyżej, publicznym. Na opalającego się nago człowieka spoglądam ukradkiem tak, żeby nie zostać na tym przyłapanym, a jeśli on lub ona zorientuje się, że patrzę, robi mi się wstyd.

Czytając, również czasami odczuwam wstydliwą przyjemność podglądacza. Wstydliwą, mimo że nie robię nic, czego robić nie powinienem. Wręcz przeciwnie, robię coś godnego pochwały, bo przecież poziom czytelnictwa w naszym kraju jest wciąż zawstydzająco niski, a ja właśnie czytam. Nawet na plaży. I powiedzmy, że wziąłem na plażę Moją walkę Karla Ove Knausgårda, która w bibliotecznym katalogu jest sklasyfikowana jako powieść autobiograficzna. Czytam ją zachłannie z ciekawością i wielką przyjemnością, a jednocześnie mam wrażenie, że podglądając prywatne życie autora, sięgam po zakazany owoc. Ale skoro autor, za pośrednictwem tłumaczki Iwony Zimnickiej i polskiego wydawcy, sam podsuwa mi pod nos swoje prywatne życie, to przecież nie muszę czuć się jak podglądacz. Tylko że ja lubię się tak czuć, bo podglądanie niesie ze sobą wyjątkowe emocje, a emocje są tym, czego w literaturze szukam. Jeśli więc autor pozwala mi popatrzeć na swoje prywatne życie, dzięki czemu mogę doświadczyć emocji, które sprawiają mi wstydliwą przyjemność, której łaknę, a przy okazji przeczytam sześciotomową powieść, czym przyczynię się do podniesienia poziomu czytelnictwa, to wydawałoby się, że wszyscy powinni być zadowoleni.

Wydawałoby się, że każdy może ze swoją prywatnością robić, co chce, ale przecież nie mogę rozebrać się do naga wszędzie. W nadmorskich miejscowościach od kilku lat turystom zwraca się uwagę, żeby nie wchodzili do restauracji, kawiarni, lodziarni, smażalni, a nawet nie spacerowali po ulicach w strojach kąpielowych. Zdjąć koszulkę mogę więc dopiero na plaży, a rozebrać się do naga jedynie na plaży nudystów.

Czy literatura to plaża nudystów? Takie porównanie to oczywiście duże uproszczenie, ale do tego wakacyjnie sierpniowego felietonu pasuje całkiem nieźle. Mam tylko nadzieję, że podobnie jak na takiej plaży, gdzie nikt nikogo do rozbierania nie zmusza, wydawcy nie będą nakłaniali autorów do obnażania się w tekstach, tylko dlatego że „prawdziwe historie” dobrze się sprzedają. Zwłaszcza że pisanie o sobie wymaga odwagi i odpowiedzialności.

Nikt nie powinien mieć pretensji o to, że rozebrałem się na plaży nudystów, ale jeśli w książce, którą napisałem, odsłonię zbyt wiele, może się to komuś nie spodobać. Mniej lub bardziej intymnie współżyję przecież z innymi ludźmi. Razem z bliższymi i dalszymi osobami tworzę wspólne prywatności, do których nie mam wyłącznych praw. Nie dziwię się więc bliskim Knausgårda, że nie byli zadowoleni z tego, że upublicznił nie tylko swoją, ale również ich prywatność.

Mógł, a może nawet powinien, spytać ich o zdanie. Jeśli to zrobił, a oni się nie zgodzili, mógł zmienić szczegóły umożliwiające identyfikację tych osób. Czy gdyby bohaterowie Mojej walki nazywali się inaczej, akcja działa się w innych miejscowościach lub chociaż we wszystkich sześciu tomach powieści byłby zapis: „Wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób jest przypadkowe”, coś by to zmieniło?

I dla odmiany: czy jeśli któraś z wymienionych wcześniej książek Bieżuńskiej, Drzazgowskiej i Górskiej miałaby na okładce informację, że fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach z życia autorki, to coś by to zmieniło? Na pewno wówczas książka ta w bibliotecznym katalogu zostałaby sklasyfikowana nie jako powieść obyczajowa, ale autobiograficzna, nawet jeśli w tekście utworu nie zmieniłaby się ani jedna litera. A więc: czy to coś zmienia, czy może jednak wcale nie?

Jako czytelnik, mając do czynienia z autobiografią, powieścią autobiograficzną, dziennikiem, pamiętnikiem, nie wspominając już o reportażu, w którym autorzy ostatnimi czasy nagminnie wykorzystują wątki z własnego, ewentualnie rodzinnego życia wzięte, nie muszę zastanawiać się, czy i jak dalece ta opowieść jest prawdziwa. Ja jednak lubię się zastanawiać i nawet jeśli za pośrednictwem literatury obcuję z teoretycznie nagą prawdą, zastanawiam się, ile w tej nagości jest prawdy. Czy aż tyle, ile na plaży nudystów, a może tylko tyle?

Wróćmy więc na plażę. Oczywiście z książką, która doskonale sprawdza się podczas kąpieli słonecznych. Żeby takiej kąpieli zażyć, oczywiście się rozbieram, a gdy to robię, wciągam brzuch. Dlaczego? To oczywiste: żeby wyglądać lepiej. Tylko że na racjonalnym poziomie świadomości chciałbym przecież być sobą, tu i teraz akceptować swoje niedoskonałości i nie szukać potwierdzenia własnej wartości w oczach innych, zwłaszcza tych, którzy chcieliby mnie oceniać na podstawie tego, jak wyglądam bez koszulki. A jednak robię to, co dowodzi, jak mało do powiedzenia ma racjonalny poziom świadomości. Wciągam brzuch, bo robiłem to przez czterdzieści lat, aż mnie w końcu rozbolał – i myślę sobie, że może właśnie dlatego zacząłem pisać.

Literatura, którą tworzę, to nie jest naga prawda, chociaż kiedy miesiąc po premierze Pomiędzy pojechałem z kolegami na wycieczkę rowerową i zatrzymaliśmy się w lesie pomiędzy Jezierzycami Słupskimi a Orzechowem, żeby trochę odsapnąć, i usiedliśmy na pniaku ściętego drzewa, otworzyliśmy piwa bezalkoholowe i koledzy zaczęli mnie pytać o kolejne wątki z książki, to okazało się, że źródło każdego z nich potrafiłem znaleźć we wspomnieniach. Niemal wszystko, co złożyło się na fabułę powieści, wydarzyło się naprawdę w innym miejscu i czasie, innym osobom, a czasami zupełnie inaczej, ale jednak dogrzebałem się do autentycznych emocji, schowanych głęboko w zawsze wciągniętym brzuchu. Dlatego od kilku lat ćwiczę odpuszczanie i popuszczanie pasa w dosłownej codzienności prawdziwego życia, ale też w pisaniu, starając się odnaleźć swój własny głos.

Wydaje mi się, że Knausgårdowi się to udało i pozwala mu tworzyć wartościową i wyjątkową literaturę. Czy też chciałbym tak umieć? Pewnie, że tak, co nie znaczy, że zamierzam opisać swoje prywatne życie w sześciu tomach. Na razie chciałbym nie wciągać brzucha niezależnie od tego, czy rozbieram się na zwykłej plaży, plaży nudystów czy też siadam do pisania – i mam wrażenie, że uczę się tego, pisząc każdy kolejny felieton „od dupy strony”, czyli po swojemu.

Paweł Radziszewski

Paweł Radziszewski

Przez wiele lat pracował w bibliotekach w Gdańsku i Gdyni. Autor powieści Pomiędzy (2021) oraz Niepowinność (2022). Nominowany do nagród: Identitas 2024, Nowej Fantastyki im. Macieja Parowskiego w 2022 roku oraz Książka Roku 2021 portalu lubimyczytac.pl w kategorii debiut. Laureat Nagrody Czytelników Pomorskiej Nagrody Literackiej „Wiatr od morza” za 2022 rok.

udostępnij:

Przeczytaj także:

Od dupy strony: Nie zesraj się! Od dupy strony: Nie zesraj się! Od dupy strony: Nie zesraj się!
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: Nie zesraj się!

Od dupy strony: Ile to jest warte? Od dupy strony: Ile to jest warte? Od dupy strony: Ile to jest warte?
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: Ile to jest warte?

Od dupy strony: Wymarzona praca Od dupy strony: Wymarzona praca Od dupy strony: Wymarzona praca
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: Wymarzona praca

Od dupy strony: O brandzlowaniu się literaturą Od dupy strony: O brandzlowaniu się literaturą Od dupy strony: O brandzlowaniu się literaturą
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: O brandzlowaniu się literaturą

Od dupy strony: O spotkaniach autorskich Od dupy strony: O spotkaniach autorskich Od dupy strony: O spotkaniach autorskich
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: O spotkaniach autorskich

Od dupy strony: Z przyjemnością Od dupy strony: Z przyjemnością Od dupy strony: Z przyjemnością
Paweł Radziszewski

Od dupy strony: Z przyjemnością