Podejmując temat śmierci – ostatecznej granicy, jednocześnie niepodważalnego konkretu i największej zagadki – należałoby zarezerwować miejsce i siły na niekończący się esej lub zostawić pustą stronę.
Nie możemy zrobić ani jednego, ani drugiego. Zresztą żadna z powyższych taktyk nie przybliżyłaby nas do odpowiedzi. Nic nas do niej nie przybliży. Z wyjątkiem upływającego czasu…
Skoro nie mamy nic do stracenia, możemy jedynie zyskać. Oddajemy więc temat i e-łamy osobom piszącym. Niech snują refleksje, opisują doświadczenia, zadają pytania. Jeśli wola, niech proponują odpowiedzi. Ich ryzyko, my będziemy sekundować.
Za miesiąc będziemy bogatsi o nowe lektury i po raz kolejny przypomnimy sobie, że nie jesteśmy sami wobec najbardziej samotnego z doświadczeń, jakie każdą i każdego czeka.