Łzy mi wpadły do ucha, jej babka ma różę.
„Pani, nie można zrobić przemocy, bo pani wie, kiedy za dużo” – mówi Sergiej i opuszcza spustowy punkt.
Herbaciana skóra rozwija się w czerwień. Pulsuje zupełnie jak neon.
Jej babka ma różę, wystają z niej kolce, żywa rana sączy ropę.
Wspominam dziurę na pięcie mojej matki, którą ojciec smarował srebrem.
Rana na pięcie mojej matki to bomba spuszczona na dziecięcy szpital.
Rana matka, rana babka, punkt spustowy, ja przerywam.