Slam

Ilustracja: Bartek Brosz
Ilustracja: Bartek Brosz

Slam? Ze slamem problem mam.
Dla mnie slam to taki chłam.

Bo jak można, drogi panie,
w knajpie, tak na zwołanie,
wierszem bić jak bokser w ringu
wśród gawiedzi, przy dopingu?

Gdzie szacunek, gdzie oprawa?
Świece, wino, nuta łzawa,
co się z fortepianu sączy?
Gdzie ten klimat lekko śpiący?

Kiedyś – ha! – były wieczory
(część wspominam do tej pory)
literackie, że aż miło!
Z koleżanką się chodziło

słuchać słów, co legną w duszę.
A ten slam? Slamem się krztuszę.
Jakieś miny, jakieś bzdury,
jakiś cyrk zamiast kultury…

Więc gdy mówisz mi, że slam.
Cóż – idź sam. Ja gdzieś go mam.

 

Od redakcji: Inne spojrzenie na slamy poetyckie można sobie zacząć wyrabiać, sięgnąwszy po artykuł Wojciecha Borosa Liryczne pojedynki na słowa albo Gdynia slamem słynie czy wywiad Marty Pilarskiej z Mariną Dombrowską zatytułowany Myślę slamem. Jeszcze lepiej – biorąc udział w jednym z cyklicznych trójmiejskich slamów. A są to między innymi: „Gdynia Slam”, „Slam w Blokowisku”, „Slam bez kasy”, „Haiku Slam”.

Michał Piotrowski

Michał Piotrowski

Dawniej był poetą, ale dekady pracy w instytucjach samorządowych sprawiły, że obecnie jego ulubioną formą literacką jest „komunikat prasowy”. Najbardziej ekstrawertyczny introwertyk w regionie. Często myśli o śmierci i przemijaniu, więc wolny czas najchętniej spędza, eksplorując miejsca opuszczone i popadające w ruinę.

udostępnij: