Łukasz Krajnik
Wykładowca, dziennikarz, konsument popkultury. Nauczyciel akademicki Uniwersytetu Gdańskiego. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling.
Teksty
Popkulturowy wstyd – ironicznie i postironicznie
O tym, że społeczny przymus aktywności facebookowej, instagramowej czy tiktokowej przyczynił się do jakościowej transformacji międzyludzkich relacji, od lat trąbią wszystkie mniej lub bardziej opiniotwórcze media. Konieczność pielęgnowania online’owej tożsamości wywołała powszechne turbulencje psychofizyczne. Mówi o tym każdy, kto szczyci się mianem eksperta od mentalnego dobrostanu. Tego, że internetowa codzienność w końcu całkowicie przykryje codzienność nieinternetową, domyślali się wszelkiej maści filozofowie oraz futuryści kilka dekad temu i dziś (jeśli wciąż są wśród nas) kwitują każdy kolejny dzień chóralnym „a nie mówiliśmy?”.
Świętej pamięci czas
„Czas wymyślili kapitaliści po to, by sprzedawać więcej zegarków” – mniej więcej tak brzmi niezwykle efektowna teza z ulubionego mema wszystkich internetowych (post)marksistów. W karykaturalnej, aczkolwiek wymownej frazie, przyklejonej do figury najbardziej wpływowego filozofa XX wieku, zawiera się cała esencja jego myśli. Pojawia się tu definiująca ją równoczesna krytyka cynizmu systemu kapitalistycznego i celebracja jego innowacyjności. Pojawia się także gest denaturalizacyjny – odsłonięcie ukrytego, ideologicznego mechanizmu relatywnej idei, kupczącej powabem zobiektywizowania (czas jest czasem, ale też na przykład mniej lub bardziej wolnym rynkiem, pracą albo rozmontowywanym na dziesiątki sposobów pojęciem wartości).