Agnieszka Kuna
Prozaiczka, autorka opowiadań publikowanych w magazynach i pismach literackich („Magazyn Wizje”, „Fabularie”, „Arterie”, „Akant”, „Drobiazgi”, „Strona Czynna”, „Tlen Literacki”, „Zakład Magazyn”, „Ypsilon”, „EPEA”, „Czas Literatury”). Uczestniczka pracowni prozy Biura Literackiego. Entuzjastka i propagatorka kreatywnego pisania, właścicielka marki Z Pasji do Pisania. Obserwatorka rzeczywistości z radarem nastawionym na emocje. Ceni dobre opowieści, zaskakujące formą i językiem. Cierpi na zespół kompulsywnego podążania za uciekającym kursorem.
Teksty
Biała
Biała była od zawsze – wielka i ciepła, niosła za sobą zapach siana. Dobry zapach, bezpieczny. Obiecujący, że pod Elizki nosem zagości mleczny wąsik. Zlizywała go łakomie. Czasem razem z glutem świecącym zielonkawo na górnej wardze. Słodkie ze słonym. Solone orzeszki w czekoladzie, w tamtym uniwersum, jeszcze nie istniały. Dopiero kiedy Elizka stała się Elizą, doceniła to wyjątkowe smakowe połączenie. Tymczasem mleko doprawione smarkami rosło jej w ustach, warzyło się i wracało ściętym twarogiem. Białej było bez różnicy, robiła swoje. Dalej dawała to, co dzieci, koty i cielęta lubią najbardziej. Jak co dzień. I jak co dzień Elizka przysysała się do kubka z wyszczerbionym brzegiem. Ulubionego. Tego w słoneczniki. Tego, który nauczył ją w końcu nie sięgać pod nos językiem. Wystarczyło, że przejechała jego końcówką po nierównościach i ostrej krawędzi wyszczerbienia. To, rdzawym posmakiem, przypominało, żeby język trzymać za zębami. Słone ze słodkim potajemnie wsiąkało w rękawy sweterków i brzegi spódniczek.
Zły człowiek
– Daj, daj, daj! – Podskakuję i biegam wokół nóg mojego człowieka, a on, zamiast dać, wymyśla „siad”, „waruj”, „leżeć” i takie tam. Nie zawsze mi wychodzi i wtedy nie daje. Głupie to. Jedzenie w nagrodę? No, całkiem głupie. Jak w brzuchu burczy, jedzenie się po prostu należy. Niechby on pobiegał w tę i we w tę, zamiast tak stać – też by mu burczało.